Bratyslawa

 

Tegoroczny festiwal fotografii "FOTOFO" w Bratysławie rozpoczął się dwudniowymi konsultacjami portfoliów. Członkowie jury podczas dwudziestominutowych spotkań oceniali teczki uczestników, sugerując im, jak zwykle, dalsze możliwości rozwoju fotograficznego.

Chociaż oceniający reprezentowali środowiska tak istotne i różnicowane, jak Muzeum Sztuki Współczesnej w Moskwie, magazyn Frankfurter Rundschau, Fotofest z Houston, galerie Fotohof z Salzburga, praski Dom fotografii czy festwial Rhubarb-rhubarb z Birmingham, ich porady ograniczały się głównie do wskazań technicznych. W przeciwieństwie do birminghamskiego "Seeing the light" czy choćby konsultacji z Arles, istotność propomocyjna "FOTOFO" jest przez uczestników oceniana jako znikoma.

Równocześnie z konsultacjami odbywała się dwudniowa konferencja oscylująca wokół tak zróżnicowanych tematów, jak fotografia tzw.kobieca, cyfrowa, czeska, łotewska, nawet tak mało znana, jak grecka w latach '41-'44. Wygłoszono również odczyt o magazynach fotografcznych w Rosji. 5 listopada odbyła się aukcja fotografii z kolekcji czeskich i słowackich. Zaprezentowano dwie nowe publikacje stowarzyszenia "FOTOFO" oraz ogłoszono konkurs na najciekawszą wydawniczo pozycję fotograficzną lat 2002-2003 w Europie środkowo-wschodniej. Odbyły się 4 sesje warsztatowe nt. geometrii ciała ludzkiego, planotypii, fotografii krajobrazowej i reporterskiej.

Koordynator Marin Paluch zadbał o wydanie bezpłatnej ulotki oraz obszernego katalogu, gdzie każdej wystawie poświęcono 2-3 strony oraz opublikowano kilka przykładowych zdjęć.

Wernisaże odbywały się w cięgu pierwszych 6 dni trwania festiwalu, od 2 do 7 listopada. Zaprezentowano klasyków regionu, jak choćby Milos Dohnany, Igor Grossman, Alexander Glyadylov, Karlis Lakse, Andreas Muller-Pohle, Antanas Sutkus czy Jan Svoboda. Rozczarowywał sposób prezentacji ekspozycji ich prac- jedną z odbitek Svobody przybito gwoźdzmi do ścian maleńkiej galerii na piętrze kawiarni, zaś oprawy odbitek Sutkusa zaskakiwaly odmiennymi passe-partout i zniszczonymi, niejednorodnymi ramkami (w opozycji do dumnie wyeskponowanych na przeciwległej ścianie sali dużych cyfrowych powiększeń Fujifilm Euro Press Photo Awards 2004. Najlpiej prezentowały się zestawy prac Rene Burriego (znana kronika narodu niemieckiego z lat '50 i '60) oraz retrospektywa Arthura Tressa, powieszone w muzeum miejskim.

Największe wrażenie robiła zdecydowanie magiczna oprawa wernisażu tragicznego Bhopalskiego materialu Raghu Rai'a na zamku bratysławskim. Polskę repreznetowała Anna Beata Bohdziewicz, (której prace z polskich lat '80 bardzo straciły z racji niedbałej ekspozycji na ścianach Instytutu Polskiego) oraz Piotr Komorowski z kolejnym pokazem refleksyjnych "Antygrawitacji" i "Inkarancji" .Ciekawie pokazano przegląd aktów w czeskiej fotografii 1960-2000 - nic dziwnego, skoto wystawa była kuratorskim popisem Jana Birgusa i Jana Mlcocha. Duńczyk Soren Solkaer Starbird zaprentował portrety joginów, zaś Grek Ilias Bourgiotis - klasyczne fotografie pozostajęce w tradycji humanistycznej i zgodne z Bressonowską teorią momentu decydujacego. Festiwal urozmaicały wystawy grupowe, jak choćby prezentacje studentów szkół fotograficznych (m.in. poznańskiej ASP), ekspozycje słowackie, włoskie, słowacko-angielskie.

Na mnie największe wrażenie zrobiły dwa skrajnie subiektywne, osobiste materiały - pierwszy to "Understanding Stanley", świetnie plastycznie zaaranżowany dokument o autystycznym chłopcu autorstwa jego matki, który nie mogł, jak sądzę, pozostwić widza obojętnym. Drugi to fotograficzny dziennik Mare Milin, studentki z Zagrzebia, konsekwentnie rejstrującej swoje stany fizyczne i emocjonalne i postulującej absolutną szczerość autoprezentacji w bezpretensjonalnym komentarzu własnego autorstwa.

Jeśli konsultacje protfoliów mogły rozczarowywać (brakowało autorytetów rangi choćby Mary Ellen Mark, która gościła 2 lata temu na "FOTOFO"), różnorodność ekspozycji zadowalała nawet najbardziej wybrednych. Nie usprawiedliwa to jednak pomyłek ekspozycyjnych, do wykrycia których nie trzeba być koneserem, podobnie jak do zauważenia zbezczeszczenia odbitek Eustachego Kossakowskiego w warszawskiej Zachęcie. Smutny wniosek o rodzącej się dopiero w Europie Środkowo-Wschodniej kulturze ekspozycji fotografii nasuwa się sam.

Pozosstaje mieć nadzieję, iż ewolucja parsyko-wiedeńsko-berlińskiego "Mois de la Photo" będzie sprzyjać rozwojowi świadomości prezentacji prac tego meduim tak u kuratorów, jak i u odbiorców.

Agnieszka Jeziorska