Wojciech Plewiński
"Z przeszłości"
Wojciech Plewiński
Jak opisać jego twórczość ?
Przede wszystkim wrażliwość na formę. Jednak forma nie dominuje. Jest dyskretna, często subtelna, podporządkowana. Nie jest krzykliwa, nie jest przerysowana. Adresowana do koneserów, choć odbierana także przez profanów.
Jest truizmem chwalenie tak doświadczonego fotografa za umiejętność dostrzeżenia dogodnej dla niego sytuacji i utrwalenia jej w obrazie, podobnie jak podziwianie jego talentów inscenizacyjnych. Niby tak. Lecz trzeba je tutaj wymienić ze względu na ich wymiar uskrzydlający wyobraźnię odbiorcy, pozwalający domyślać się u twórcy także głębokiego pokładu intelektualnego - swobodnego obcowania z baśnią, fraszka i traktatem. Tym samym pojawia się w jego twórczości zachęta dla odbiorcy, by spojrzał na to samo przez inne okulary...
Jest wreszcie podziw, że jego elegancja estetyczna, doprowadzona do doskonałości podczas przygotowania rekordowej ilości pięciuset okładek dla "Przekroju", nie zaciążyła na całej jego twórczości. Wszak te okładki to najczęściej śliczne dziewczyny.
Jego twórczość to niemal całe spektrum możliwości fotografii, od śmiałej kreacji, poprzez reportaż i dokument po igraszki z pejzażem, tym tradycyjnym i kulturowym. Nie czuję się na siłach dokonywać hierarchizacji jego obfitej twórczości. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewna specjalizację, którą nazwałem przed laty formami zintegrowanymi. Mam tu na myśli wszelkie działania artystyczne powstające na styku dwóch lub więcej dyscyplin twórczych. W naszym wypadku jest to styk fotografii z literaturą i teatrem.
Poprzez jego nieruchome fotografie pozostają nam w pamięci wielkie inscenizacje Teatru Starego i ważne publikacje "Tygodnika Powszechnego". W tym ostatnim wypadku łączy Plewiński zaskakująco celnie odległe nieraz światy tekstu i obrazu. I nie zmienia wagi tego połączenia pośrednictwo redaktora wybierającego fotografie.
Wojciech Plewiński (rocznik 1928) urodził się w Warszawie. Z wykształcenia inżynier architekt (choć zaczynał rzeźbę na krakowskiej ASP). Praktyka architektoniczna a następnie praca w Pracowniach Konserwacji Zabytków (stąd pewna wrażliwość na niektóre tematy).
Fotografię odkrywa w 1953 roku, obsyła wystawy i konkursy, zdobywa nagrody. W 1955 dostaje się do Związku Polskich Artystów Fotografików. Na fali "październikowej odwilży" rzuca pracę biurowo-pracownianą na rzecz wolnego fotografa. Nie na długo, bo jak pisze:
... w 1957 "odławia" mnie Marian Eile do "Przekroju". Tam utknąłem na 45 lat, będąc panienką do wszystkiego", a głównie od okładek z panienkami (kociaki według ówczesnej nomenklatury). W ZPAFie bywałem prezesem i wiceprezesem w Krakowie, członkiem Rady Artystycznej w Warszawie a potem w Krakowie.
Brałem udział w wielu wystawach związkowych, miałem indywidualne. Sporo nagród, głównie w latach 60-70.
Związałem się tez zawodowo z teatrami, czasem z reżyserami, dla których pracowałem w różnych okresach i różnych teatrach. Dobry los chciał, że był to okres dobrego i ważnego okresu w polskim teatrze.
... z perspektywy upływającego czasu detale coraz mniej są ważne, myślę, że i tak naszą działalność i wartość zweryfikuje czas, dystans i przyszłe pokolenia z ich spojrzeniem i zainteresowaniami.
Uściski ,Wojtek.
Kraków, 20 kwietnia 2000.Nie wątpię, że z fotografii Wojtka mogłaby powstać znakomita forma zintegrowana w postaci albumu z jego własnymi komentarzami.
Stefan Figlarowicz
(z zaproszenia na wystawę)
Zobacz też:
Copyright © 1997-2012 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2012 Zeta-Media Inc.
e-mail: fti@zeta-media.com