Nie do wiary, nie do pary.
Wystawa Martina Parr'a w Warszawie
IEZRĘCZNIE rozpoczynać jest tekst od stwierdzenia, że "artysta jest wybitny", a jednak tak trzeba, bo Martin Parr jest, proszę Państwa, nie tylko wybitnym i sławnym fotografem, ale i do tego uznanym i cenionym artystą (jak wiemy nadal większość fotografów artystami nie jest).
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności wystawa zdjęć Martina Parr'a trafiła do Warszawy, i chociaż nie jest to wystawa autorska, a jedynie popularna "objazdówka" to wydawać by się mogło, że będziemy mieli do czynienia z wydarzeniem artystycznym na miarę może nie ekspozycji Annie Leibovitz czy Sebastiao Salgado, ale przynajmniej Sam Taylor-Wood, o której ostatnio w Fototapecie pisaliśmy. Tak się jednak nie stanie, a to z tego prostego powodu, że wystawa pokazywana jest w Domu Kultury na ulicy Łowickiej, który choć działa wyjątkowo sprawnie i ambitnie, to nie może się przecież równać z takimi miejscami jak Zachęta, czy Centrum Sztuki.
Mamy więc do czynienia z istnym kuriozum - bardzo dobrą wystawą jeszcze lepszego fotografa, której nikt nie zobaczy. Chciałoby się powiedzieć "trudno", ale jakoś w kontekście ciągłego niedoboru dobrych wystaw fotograficznych nie bardzo można sobie pozwolić na podobny gest rezygnacji. Dlatego piszę te kilka słów komentarza w formie pytań do organizatorów tej chybionej ekspozycji. Pierwsze pytanie dotyczy sensu organizacji podobnych imprez oraz celów, jakie przyświecały organizującemu wystawę British Council? I czy aby na pewno zamierzone cele zostały osiągnięte? Można też sobie zadać pytanie czy jest to właściwa droga do upowszechniania kultury brytyjskiej w Polsce? Ciekawi mnie też co skłoniło sponsorów (wśród których znalazł się magazyn Pozytyw) do partycypowania w tym "nieszczęściu"?
Osobiście wydaje mi się, że British Council, jak to bywa w podobnych przypadkach, otrzymało zapewne wystawę (lub pieniądze na nią) i musiało coś z tym fantem zrobić, zdecydowano więc pójść na łatwiznę. Ostatecznie Dom Kultury nie ma ani ściśle określonego kalendarza wystaw, ani nie potrzebuje drukować katalogu...
Na koniec o zdjęciach "ukrytych" na Łowickiej. Wystawę tworzą fotografie z cyklu "Home and Abroad" będącego "prowokującą do refleksji opowieścią o homogenizacji kultury Zachodu u progu XXI wieku", jak pisze kurator wystawy Brett Rogers. Kolorowe i podszyte ironią portrety angielskich turystów, robiących zakupy w supermarketach Francuzów, czy wreszcie stołujących się w McDonald's mieszkańców Moskwy składają się na aż nadto różowy obraz owej "kultury Zachodu", w której w końcu wszyscy żyjemy. Zdjęcia Parr'a słusznie przyrównywane są do osiągnięć takich mistrzów jak Garry Winogrand czy William Eggleston tyle, że poza dynamiką i humorem pierwszego oraz wyczuciem koloru i nastroju drugiego mają w sobie coś jeszcze, i tylko szkoda, że tego "czegoś jeszcze" nikt w Polsce nie będzie miał szansy zobaczyć.
Adam Mazur
Zobacz też:
Replika 'ek pictures', współorganizatora wystawy
Szanowny Panie,
Bardzo mi miło, że na łamach fotoTAPETY współorganizowana przez naszą agencję wystawa fotograficzna została dostrzeżona. Cieszę się tym bardziej, iż jak widzę jest Pan wielbicielem sztuki MP i docenia Pan jej wielkość.
Nie mam zamiaru polemizować merytorycznie - bo się z tym zgadzam. Natomiast mój niepokój budzi fakt iż wydaje się Panu nagannym organizowanie ekspozycji w galerii DK Łowicka - skądinąd bardzo miłym miejscu. Naganny powinien być fakt iż żadna ze 'znanych i renomowanych' warszawskich galerii nie zna nazwiska i tworczości Martina Parra... Jest to kolejna organizowana przez ek pictures wystawa fotograficzna i nawet Pan sobie nie wyobraża, jak niski jest poziom wiedzy o fotografii współczesnej wśród 'galerników' . Jest to dla mnie niezwykle przykre. Sadzę, że ze wszystkich sił powinniśmy (my- fotoluby) popierać i doceniać fakt, iż Galeria przyjęła nas i otwarła swoje dzwi. Wystawa nie jest nagłośniona - powodem tego nie jest bynajmniej fakt braku popularności galerii ale to, że krytycy, media - nie są nią zainteresowani, brak też kompletnie sponsorów.
DK Łowicka - jak Pan zauważył - nie może równać się z Zachętą czy CSW - ale to nie znaczy, że należy oceniać nagannie oragnizowane w niej wystawy. Na renomę trzeba zapracować, a ta wystawa może być krokiem we właściwym kierunku.
Ekspozycja jest dobrze zaaranżowana, oświetlona. Temat, jakość, nazwisko - też niezwykle dobre.
Chyba szkoda miejsca w Fototapecie by rozpisywać się na tematy oboczne, a nie zasadnicze. Lepiej poświecić więjcej miejsca na przybliżenie publiczności autora i miejsca w sposób sympatyczny. Co do udzialu British Council w tej wystawie - jeśli chce Pan coś napisać rzetelnego - proszę skontaktować się najpierw z organizatorami i zweryfikować swoją - w tym wypadku - niewielką wiedzę.
Dziekuję jednak jeszcze raz za 'zauważenie' naszej wystawy, acz z tekstu wynika, że świetna, tylko że szkoda że wogóle zaprezentowana...
z poważaniem,
Elka Król
tel: 0 501 075 755
(z przyjemnością porozmawiam z Panem i udzielę wszelkich możliwych informacji)
30 maja 2001 r.(agencja 'ek pictures' jest wyłącznym przedstawicielem Magnum Photos w Polsce)
Odpowiedź Adama Mazura
Droga Pani,
W swoim liście, za który jestem bardzo wdzięczny, porusza Pani problem organizacji wystaw w miejscach typu Dom Kultury Łowicka. Różnica między nami, o ile dobrze rozumiem, polega na tym, że Pani widzi sens organizowania wystaw w miejscach odludnych, a ja nie.
Cieszę się, że Pani jako współorganizatorka takie poczucie sensu ma, nie dowiaduję się jednak z Pani listu, jaki właściwie był cel tej kontrowersyjnej ekspozycji. Wydaje mi się, i chyba wyraźnie to zaznaczyłem w mojej recenzji, że jakkolwiek mamy do czynienia z fotografem wybitnym i dobrą, choć nie-autorską wystawą, to szkoda, że ekspozycja w związku z nieszczęśliwą lokalizacją nie ma szansy stać się jakimkolwiek wydarzeniem artystycznym. Oczywiście, Dom Kultury na Łowickiej (DKŁ) znany jest ze swoich zbożnych inicjatyw (choćby udziału w prestiżowym Biennale Plakatu), i zgadzam się, że jest to miejsce wyjątkowo "miłe". Nie znaczy to jednak, że jeżeli miejsce jest "miłe", to każdemu będzie się chciało, i będzie miał czas, aby błądzić po Mokotowie w poszukiwaniu nie wiem jak ciekawej wystawy.
Dalej pisze Pani o "niskim poziomie wiedzy o fotografii współczesnej wśród galerników". Nie wiem, kogo konkretnie ma Pani na myśli, ale załóżmy, że zgadzam się z tym twierdzeniem. Nie napisała Pani wprawdzie czy prowadzone były rozmowy z miejscami o ustalonej renomie, i kto współpracą przy organizacji ekspozycji nie był zainteresowany. A szkoda, bo tego można by było oczekiwać od listu wyjaśniającego.
Nadal nie uważam jednak, żeby wielkim sukcesem była organizacja wystawy w DKŁ - sukcesem, z którego należy się cieszyć.
Doceniając wagę galerii, która jako jedyna sprawiedliwa wśród stołecznych galerii "otworzyła przed nami swoje drzwi" trzeba przyznać, że zasięg DKŁ, jako ośrodka propagandy szeroko rozumianej kultury, jest lokalny. Jaki więc sens ma organizowanie wystawy wybitnego fotografa, którą obejrzą jedynie, nikomu nic nie ujmując, Panie czekające na zajęcia z aerobiku (z których, notabene, DKŁ jest także znany)? To jest właściwe pytanie, na które Pani, jako współorganizatorka mogłaby odpowiedzieć.
Jeśli ktoś wziąłby się na dobre za organizację wystaw fotografii w DKŁ, to osobiście jestem za. W końcu od promocji młodych talentów są właśnie Domy Kultury, galerie osiedlowe itp. Natomiast od pokazywania wystaw uznanych artystów są duże i renomowane centra kulturalne. Podobny mechanizm selekcji wydaje się, przynamniej mi osobiście, dosyć logiczny, i szczerze mówiąc "jedynie właściwy". Jeśli wystawa Martina Parra miała być początkiem budowania prestiżu placówki, to wydaje się, że zaczęto od niewłaściwego końca.
Pisze Pani, że "szkoda miejsca" w Fototapecie na "tematy oboczne, a nie zasadnicze", otóż wydaje mi się, że to, o czym napisałem w wypadku tej konkretnej wystawy było "zasadnicze". Przypomnę, że tekst napisany był do rubryki "Zaproszenia", która znana jest stałym czytelnikom Fototapety z krótkich tekstów informacyjnych i recenzji wystaw, a nie ciepłych w tonie prezentacji "sylwetek mistrzów", czy używając Pani słów "przybliżania publiczności autora i miejsca w sposób sympatyczny". Rozumiem, że z punktu widzenia współorganizatora wystawy jest Pani żywotnie zainteresowana właśnie tego typu pisarstwem, niemniej wydaje mi się, że rola recenzenta polega na czym innym.
Na zakończenie o mojej faktycznie "niewielkiej wiedzy" odnośnie polityki wystawienniczej British Council. Otóż, nie sądzę, abym pisząc (i krytykując) działalność tej skądinąd zasłużonej instytucji, musiał wykazywać się znajomością finansów, planów artystycznych i pobudek kierujących ludźmi z tą instytucją związanych. Wydaje mi się rozsądniejszym oceniać tego typu organizację ze skutków jej działań, a nie dobrych chęci. Inna sprawa, że w tekście przedstawiłem jedynie domysły, a nie fakty z pracy British Council. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zasłonić się licentia poetica...
Podkreślę więc jeszcze raz: fotograf jest świetny, wystawa dobra, tylko miejsce nie to...
z poważaniem,
Adam Mazur
1 czerwca 2001
Wymiana opinii na powyższy temat pojawiła sie rownież w internetowym magazynie "Latarnik":
Wydawnictwa:
Think of England
Martin Parr (Photographer)
Hardcover - 128 pages (30 September, 2000)
Phaidon Press; ISBN: 0714839914
Small World
Martin Parr (Photographer), Simon Winchester
Hardcover - 96 pages (30 June, 1995)
Dewi Lewis Publishing; ISBN: 1899235051
The Last Resort : Photographs of New Brighton
Martin Parr (Photographer), Ian Walker
Hardcover - 88 pages new edition (November 1997)
Dewi Lewis Publishing; ISBN: 1899235167
Langweilige Postkarten (Boring Postcards Germany)
Martin Parr (Editor)
Hardcover - 176 pages (April 2001)
Phaidon Press; ISBN: 0714840629
John Davies & Martin Parr : Sguardigardesani
Franco Rella
Paperback - 96 pages (August 1999)
Charta; ISBN: 8881582236
The Cost of Living
Robert Chesshyre, Martin Parr (Photographer)
Paperback - 80 pages (November 2000)
Cornerhouse Publications; ISBN: 094879755X
Common Sense
Martin Parr (Photographer)
Hardcover - 160 pages (25 March, 1999)
Dewi Lewis Publishing; ISBN: 1899235078
Boring Postcards USA
Martin Parr
Hardcover - 176 pages (September 2000)
Phaidon Press; ISBN: 0714840009
Boring Postcards
Martin Parr
Hardcover - 176 pages (September 1999)
Phaidon Press; ISBN: 0714838950
Autoportrait
Martin Parr (Photographer), Marvin Heiferman
Hardcover - 120 pages (10 May, 2000)
Dewi Lewis Publishing; ISBN: 1899235728
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.
08 - 08 - 01