Fotografie i czas
AKICH wystaw nie ma zbyt wiele - wystaw problemowych, gdzie w przemyślany sposób dobrani starannie autorzy tworzą swoimi pracami pewną całość, wewnątrz której odbywa się coś w rodzaju rozmowy. Wystawa pt. "Czas w fotografii - czas fotografii" jest właśnie taką rozmową, w której poruszane są tematy ostateczne. Życie i śmierć, jako że fotografii przypisana jest od zawsze funkcja zapamiętywania. Jak pisze we wstępie do katalogu kurator wystawy Barbara Major "Świat bez zdjęć, w którym aby zapamiętać "tylko" opisywano, rysowano, malowano, budowano jest dla nas nie do pomyślenia".
Fotografia w postaci setek, tysięcy zdjęć w szczególny sposób przechowuje to zmaganie czasu z życiem.
Fotografia chociaż ma w sobie siłę zatrzymywania czasu, może ten czas również w różnoraki sposób interpretować. Problem wieloznaczności fotografii, tak bardzo już wyeksploatowany wraca w każdej prezentacji. Wystawa "Czas w fotografii" operuje głównie przeszłością. W poszczególnych pracach artystów takich, jak Kantor, Lewczyński, Prażmowski przeszłość jawi się jako podstawowa kategoria, do której można się odwołać i która pozwala rozszerzyć znaczenie i wartość fotografii poza dokumentalną tylko sferę banalnego zapisu. Dotyczy to również przeszłości nieodległej, gdzie pojęcie czasu zatrzymanego jest niezwykle dosłowne - tak się dzieje w zdjęciach Bogdana Dziworskiego z lat sześćdziesiątych, tak jest również z najnowszą kolorową wersja Fotodziennika Anny Beaty Bohdziewicz.
Świadomość ulotności czasu i tego że kamera w uporządkowany, ustalony sposób go "zatrzyma" powoduje, że otrzymujemy prace daleko wykraczające poza zwykły "zapis socjologiczny" jak to było udziałem Zofii Rydet. Może to być również jakaś próba podjęcia poetyckiej refleksji, gdy pod zdjęciami bardzo wydawałoby się codziennych sytuacji dopisany jest komentarz ręką fotografa (w tym przypadku M.Hermanowicza) - komentarz. który nie do końca daje wykładnię danego ujęcia, ale tworzy całość zmuszającą do znacznie głębszej refleksji.
Wystawa w Galerii Miejskiej w Częstochowie, bardzo starannie zrealizowana, tworzy wspaniały nastrój do przywrócenia tych samych od lat pytań: czy fotografia rzeczywiście zatrzymuje czas, czy z tym czasem coś się dzieje, czy to się coś dzieje w nas samych, gdy po latach wracamy do sytuacji zarejestrowanych na zdjęciach, do sytuacji które już tylko w zdjęciach przetrwają na przyszłość. Ale czy wtedy też podobnie będą postrzegane?
Największym atutem wystawy Czas w fotografii jest odważne zestawienie prac nieżyjących już Jana Bułhaka, Tadeusza Kantora i Zofii Rydet z twórczością artystów współczesnych Wojciecha Prażmowskiego, Mariusza Hermanowicza, Anny B.Bohdziewicz a także prac Jerzego Lewczyńskiego i Bogdana Dziworskiego.
Bułhak, zaprezentowany jest na wystawie dużym wyborem fotografii z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi. Nie często można mieć okazję by zobaczyć w jednym miejscu tak wiele zdjęć tego klasyka fotografii. Z kolei Kantor, to głównie fotografie z jego spektakli teatralnych autorstwa Maurizio Buscarino oraz kilka autentycznych obiektów scenograficznych wypożyczonych na wystawę z krakowskiej Cricoteki. Są to "machiny fotograficzne" , zaprojektowane przez Kantora biorące udział w jego przedstawieniach.
Zofia Rydet to przede wszystkim zdjęcia ze słynnego cyklu socjologicznego, ale również z wcześniejszego okresu m.in. z lat 60-tych kiedy głównym tematem jej fotografowania były dzieci.
Zarówno Wojciech Prażmowski jak i Anna Beata Bohdziewicz pokazują prace nowe - Prażmowski trzy podświetlane skrzynki gdzie na błonie graficznej przywołuje zdjęcia swoich bliskich (matka jako młoda dziewczyna w Wilnie) lub gdy stara się oddać nastrój miejsca zacytowaną fotografią z końca lat 30 (Jezioro Narocz).
Anna Beata Bohdziewicz tym razem eksponuje nowe, w ostatnich latach wykonane zdjęcia z trwającego od wielu lat cyklu Fotodziennik - nowe wszystkie zdjęcia mają zmniejszony format i są kolorowe. Mariusz Hermanowicz w cyklu "Tu i teraz" wraca do swojej stałej formuły łączenia zdjęcia z dopisanymi ręcznie mini komentarzami puentującymi każdą fotografię. Cykl ten nosi wyraźne piętno upływającego czasu, powrotu do miejsc i osób z dzieciństwa.
Prace Bogdana Dziworskiego i Jerzego Lewczyńskiego mają w wystawie trochę inne znaczenie. Lewczyński to właściwie mini retrospektywa, z wieloma pracami niezbyt często do tej pory prezentowanymi, a Bogdan Dziworski to z kolei jego słynne fotografie dzieci z łódzkich podwórek lat 60 i 70. W wystawie bierze udział jeszcze Sławomir Sikora (jedno zdjęcie) który jest również autorem jednego z tekstów tekstów w katalogu.
Sam katalog natomiast oprócz wstępu kuratora wystawy zawiera jeszcze teksty kilku autorów oraz rozmowę z Anną B. Bohdziewicz. Jest pomyślany raczej jako odrębne wydawnictwo, szkoda jednak, że nie znalazło się w nim ani jedno zreprodukowane zdjęcie Bułhaka, a zdjęcia innych autorów nie oddają w dostateczny sposób zawartości wystawy.
mg
Nadesłana recenzja
Fotografie wiecznego powrotu
Karolina Lewandowska
Czy fotografia może pokazać czas? Takie pytanie należałoby zadać organizatorom wystawy "Czas w fotografii - czas fotografii" otwartej niedawno w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie.
Rozważanie problemu czasu w kontekście fotografii jako wynalazku i fotografii jako sztuki jest z pewnością bardzo ciekawe. Jest to jednak zagadnienie, o którym łatwiej dyskutować niż pokazać w formie wystawy, gdyż jest równie szerokie i trudne do zdefiniowania jak np. prawda lub światło w fotografii czy kolor w malarstwie.
Przedsięwzięcie jest więc bardzo ambitne, ale i bardzo ryzykowne. Ambitne gdyż podejmuje jeden z kluczowych dla fotografii, od samych jej początków, problem. To właśnie fotografia przede wszystkim udowadnia jak nieprecyzyjne, względne i tajemnicze jest pojęcie czasu, którym się posługujemy. Oczywiste jest, że zrobienie zdjęcia to dokonanie jakiegoś zatrzymania, czy zawieszenia, właśnie "zdjęcia" wycinka rzeczywistości. Ale czy zatrzymany zostaje czas? Nie, to tylko sposób na opisanie tej przedziwnej sytuacji jaka się wydarza. Na kawałku kliszy, a następnie papieru zostaje unieruchomiony fragment rzeczywistości w danym czasie. Czas jednak nadal upływa, nie zostaje zatrzymany na fotografii, tak o tym myślimy, gdyż pozwala to nam wrócić pamięcią, czasem jest to pamięć zbiorowa, do wspomnienia o danej sytuacji, do tego co jej towarzyszyło. Ale właściwie, fotografie to obrazy braku czasu pojmowanego linearnie*. Można by natomiast uznać, posługując się kategoriami Eliadego, iż każda fotografia jest początkiem innego, "wielkiego czasu", każda rozpoczyna życie mitu, który przeżywamy ilekroć spojrzymy na zapisany obraz.
Zagadnienie dotyczy naturalnie jednego z konstytutywnych elementów fotografii. Bez czasu nie może powstać zdjęcie, zespół optyczny, materiał chemiczny, czas i światło muszą wejść w relację. Jest to aspekt techniczny i strukturalny czasu w fotografii. Zainteresowali się nim artyści lat 60. i 70., którzy badali fotografię jako medium, analizując jej elementy składowe. To nie zostało jednak uwzględnione na wystawie, co jest pewnym uchybieniem, zważywszy, że tytuł sugeruje dużo szersze przedsięwzięcie. Wystawa pokazuje więc inny aspekt czasu i fotografii, ten który ma charakter filozoficzno-antropologiczny i związany jest z rolą jaką odgrywa fotografia w tworzeniu obszaru pamięci, historii powszechnej oraz miliardów historii prywatnych. Takie zawężenie zagadnienia, choć można się z nim nie zgadzać, pozwoliło jednak kuratorce dokonać wyboru autorów i prac, a jest to wybór dość dobry i ciekawy.
Wystawę można postrzegać jako osiem różnych przestrzeni, indywidualnych światów wchodzących nieraz w ciekawą interakcję. Wprowadzeniem jest praca kończąca wystawę - przestrzeń Tadeusza Kantora, złożona z dokumentacji fotograficznej spektakli wykonanej przez Maurizio Buscariniego, tworzącej cykl "Kantor Cyrk śmierci", śmiercionośnych maszyn-aparatów fotograficznych oraz słynnego stolika z fotografią rodzinną, przy którym brakuje tylko samego artysty. Naturalnie przemijanie jest jednym z kluczowych problemów twórczości teatralnej Kantora i złożony świat metafor, jaki buduje on wokół pamięci, śmierci, czasu i przemijania może stanowić dobre wprowadzenie do wystawy, która pokazuje bliski kantorowskiej problematyce aspekt fotografii. Fotografia jest w teatrze Kantora Znakiem Pamięci, stanowi bardzo często powtarzający się element jego scenografii.
"Historia i Fotografia istnieją zawsze w Teatrze Śmierci Kantora obecnością nieobecną, pełną zdziwienia tym-co-było... - pisze w katalogu wystawy Krzysztof Pleśniarowicz - Ale są także wyrazem osaczenia i zamknięcia w pułapce iluzji, która okazuje się stereotypem czy ciążącym wyobraźni symbolem, w oderwanej, indywidualnej Kliszy Pamięci..."
Oglądając nagromadzone widoki starego Wilna Jana Bułhaka może najsilniej obcujemy z mitem. Już kiedy powstawały, ukazywały owe fotografie miasto wieczne, swoistą sytuację in illo tempore. Odnosi się wrażenie "bezczasu", nawet jeśli znalazły się obok siebie fotografie tego samego miejsca z ludźmi i bez ludzi, to i tak historycznego czasu jakby nie było, tylko sama przestrzeń. Widzimy wyraźnie jak duża może być manipulacja fotografa, przy pozornej obiektywności środka wyrazu.
Szkoda, że nie udało się pokazać na wystawie, co było zamiarem kuratorki, powstającego jeszcze projektu Mariusza Hermanowicza, który sfotografował te same zakątki Wilna co Bułhak, o podobnej porze dnia, starając się powtarzać jego kadry.
Wstrząsające jest natomiast zestawienie sepiowych obrazów Wilna z czarno-białymi fotografiami zbombardowanej Warszawy. Fotografia objawia tu przede wszystkim historię, a podobne obrazu funkcjonują jako zbiorowe klisze pamięci, coś co wiemy, że było przerażająco realne.
Jak zawsze ciekawe są prace Rydet - fragmenty "Zapisu socjologicznego" oraz wspaniałe portrety starszych ludzi. Dobrze się stało, że pokazano ich kilkanaście. Urzeka bardzo ludzkie podejście do fotografowanych osób, niezwykłość chwili, moment spotkania. Odczuwa się to, o czym pisze w esejach o fotografii Michel Tournier, że przed kobietą etnologiem i fotografem "Drzwi otwierają się. Języki rozwiązują. Może wszędzie wejść i patrzeć." Jest ona przyjacielem, a nie "łowcą obrazów", wzbudza więc większe zaufanie. Jeśli zauważy się spotkanie, jeśli udzieli się widzowi ciepłe spojrzenie fotografki, to przez akt patrzenia czas jest uobecniony ponownie w pełniejszy sposób, bardziej niż przez fakt uważnej obserwacji starszych ludzi, co wskazuje na przemijanie.
Z tymi portretami skonfrontowane są bardzo reporterskie, szybkie fotografie Bogdana Dziworskiego dzieci bawiących się na łódzkich podwórkach - osobisty reportaż, twórczy odpowiednik działalności Cartier-Bressona. Dziworski wyczekuje lub wyłapuje sytuacje i "zamraża" ludzi w środku wykonywanego ruchu, w pół-skoku, w pół-miny, w pół-słowa... Podkreślona jest w tych pracach momentalność aktu fotograficznego, jego niezwykła wybiórczość. Nawiązuje się interesujący dialog z portretami Rydet, dzięki biegunowości spojrzeń i sytuacji.
Ciekawie zagrało zestawienie dwóch dzienników Anny Beaty Bohdziewicz i Mariusza Hermanowicza. Już sama forma dziennika jest bardzo związana z obecnością człowieka w czasie. Oboje autorzy prowadzą fotograficzne zapisy codzienności z odręcznie pisanymi komentarzami, ich strategia jest jednak inna. Dziennik Bohdziewicz - barwny - nadaje się raczej do prezentacji kameralnej, w formie albumu. Selekcja zdjęć - częstych zapisów codzienności - nie jest dokładna, zwykle na jednej kartce znajdują się bardzo podobne obrazy. Podpisy są elementarną informacją o tym, co na zdjęciu, lub o sfotografowanym wydarzeniu. Hermanowicz natomiast prowadzi nieregularny "dziennik poetycki", wprowadza w prywatny, bardzo uwewnętrzniony świat i bardziej podkreśla problem czasu. Czarno-białe, starannie wykadrowane widoki, zazwyczaj bez ludzi, opatrzone są komentarzem opisującym sytuację, która, jak przypuszczamy, wydarzyła się w tym miejscu kiedyś lub przed chwilą.
Sama forma dziennika sugeruje świadome uczestniczenie w przemijaniu i w bytowaniu w przestrzeni. Właściwie każda fotografia jest fragmentem czyjegoś dziennika, tylko rzadko prowadzonego systematycznie. Choć i tak częściej zdarza się "notować" rzeczywistość obrazem niż słowem. Aparat fotograficzny lub obecnie kamera wideo zabierane w podróż zastępują właśnie dziennik podróżny, który prowadzą tylko nieliczni w obecnej epoce obrazów.
Ciekawym, choć prostym pomysłem, jest także pokazanie na wystawie kilkunastu fotografii z przełomu XIX i XX wieku pewnej krakowskiej rodziny. Podkreśla to aspekt historyczny i jednocześnie bardzo prywatny zagadnienia prezentowanego na wystawie.
Mniej ciekawie wypada natomiast grupa prac Wojciecha Prażmowskiego, choć tematycznie pasuje do wystawy. Fakt przetwarzania przez niego starych fotografii w sposób dość oczywisty wskazuje na zagadnienie przemijania. Zabiegi, jakim poddaje rodzinne pamiątki mają przede wszystkim charakter estetyczny, przez co odnosi się wrażenie powierzchowności, choć nie można odmówić tym pracom aury.
Ostatnim z "wielkich" wybranych do tej prezentacji jest Jerzy Lewczyński. Wybór prac nie został niestety dokonany zbyt surowo. O ile świetne są fotografie z końca lat 50., dość oczywiste, ale trudne do pominięcia wydaje się umieszczenie plansz z lat 60., o tyle niepotrzebnym dodatkiem wydają się barwne fotografie z lat 90. pokazujące groteskowe obrazy po-pereelowskiej rzeczywistości. To obrazy bardzo dowcipne, ale są dysonansem w spokojnej, kontemplacyjnej przestrzeni jaką tworzy cała wystawa. Te pierwsze to widoki zwykłych przedmiotów pokornie towarzyszących co dzień każdemu z nas, ulegających stopniowo niszczącej sile czasu. Piękne, przejrzyste kadry mają ogromną siłę oddziaływania. Trzy- lub cztero-częściowe plansze dotyczą natomiast różnych okresów życia wybranej przez artystę osoby. Chyba po raz pierwszy prezentowane są w tak licznie. Forma tych prac trochę się zestarzała, a przekaz pozostawia zbyt mało przestrzeni dla domysłów widza by zapadać dobrze w pamięć.
Jak było wspomniane problem czasu i fotografii jest przede wszystkim tematem do polemiki, co znalazło potwierdzenie w kilku świetnych tekstach w katalogu wystawy. Znamienne, że dwa z nich zostały napisane przez entologów - Katarzynę Barańską i Sławomira Sikorę. Również ciekawy jest tekst Adama Soboty, w którym zagadnienie pokazane jest w kontekście filozoficznym. Trudno natomiast zrozumieć zamierzenia Krzysztofa Jureckiego, który w sposób mało ciekawy i często nietrafny przedstawił lapidarnie sylwetki poszczególnych artystów biorących udział w wystawie, choć ich obszerne noty i tak znalazły się oprócz tego w katalogu. Publikacja ta jest jednak wartościowym wkładem w skąpe na polskim rynku wydawniczym prace dotyczące teorii fotografii.
Nie ulega wątpliwości, że całe zamierzenie jest bardzo ciekawe i nawet jeśli pozostawia uczucie niedosytu, to nie jest to duży mankament. Ważne, że nie pozostawia obojętnym, prowokuje do dyskusji i kontynuacji rozważań nad podjętym zagadnieniem. Warto podjąć by więc polemikę w szerszym, jeszcze bardziej zróżnicowanym dyscyplinarnie gronie, nie tylko etnografów i historyków fotografii.
Karolina Lewandowska
*/ Szeroko to zagadnienie omawia Katarzyna Barańska w tekście w katalogu wystawy "Bezczas fotografii".
Fotografie dokumentujace wystawę wykonał Wojciech Prażmowski
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.
01 - 02 - 02