Martin Kollar, nauczyciele Instytutu Fotografii Twórczej w Opawie
Najnowsza fotografia czeska i słowacka
Prima tovar za prima cenu
AJMNIEJ lubianymi wystawami wśród nauczycieli fotografii są bez wątpienia wystawy prac nauczycieli fotografii," przyznaje we wstępie do katalogu takiej właśnie wystawy Vladimir Birgus, artysta i dyrektor Instytutu Fotografii Twórczej przy Uniwersytecie Śląskim w Opawie w Republice Czeskiej. Doświadczony wykładowca wie, kontynuuje Birgus, że prawdopodobieństwo entuzjastycznego i spontanicznego przyjęcia przez studentów jego lub jej zdjęć jako świeżych i będących na czasie jest o wiele mniejsze niż prawdopodobieństwo, że dzieło wyda się młodym fotografom beznadziejnym archaizmem. Niechęć nauczycieli do konfrontowania swoich prac ze zdaniem studentów wynika z obawy, że stracą oni szacunek dla mistrza, który uratowałby autorytet, gdyby zdjęć nie pokazał. Wprawdzie nie znamy reakcji młodych fotografów na wystawę w Opawie, ale po zapoznaniu się z katalogiem można dojść do wniosku, że bezdyskusyjna klasa prac mistrzów nie gwarantuje ich świeżości.
Na wystawie, którą będzie można zobaczyć w poznańskim Centrum Kultury "Zamek", pokazano prace trzech pokoleń fotografów - urodzonych przed wojną, zaraz po wojnie, i na początku lat siedemdziesiątych. Trzej najstarsi fotografowie pokazują wysmakowane czarno-białe akty i portrety kobiet (Milan Borovicka i Miloslav Stibor) oraz spowite mgiełką miejskie pejzaże (Petr Velkoborsky). Zdjęcia nestorów zdają się być bliższe złotej epoce Frantiska Drtikola i Jaroslava Rosslera niż czasom współczesnym. Na tym tle zdecydowanie korzystniej prezentują się prace artystów urodzonych po wojnie (większość wykładowców z Opawy ma pod 50-tkę). Repertuar awangardowy poddany zostaje daleko idącej reinterpretacji, również zakres tematyczny prac jest szerszy niż u nestorów - na zdjęciach pojawia się m.in. kolor (V. Birgus, H. Marova), wprowadzona zostaje tradycja reportażu humanistycznego (J. Streit, M. Myska). Dwóch reprezentantów najmłodszego pokolenia kontynuuje tradycję reportażu artystycznego (T. Pospech) i eksperymentów formalnych (J. Votypka).
Trzeba przyznać, że pokazane na wystawie prace dobrze ilustrują proces przekazywania w ramach jednej instytucji z pokolenia na pokolenie wiedzy, umiejętności, ale także i zasobu problemów, z którymi fotograf musi się na własny rachunek uporać. W przypadku szkoły w Opawie mamy do czynienia z pewnym logicznym ciągiem przyczynowo-skutkowym, gdzie kolejne przychodzące po sobie pokolenia podejmują i kontynuują twórcze poszukiwania poprzedników rozszerzając, o ile to możliwe, ich zakres. Proces ten jednak tylko pozornie przebiega spokojnie i bezkonfliktowo. Słuszne są obawy profesorów, że kolejne pokolenie może zakwestionować nie tyle doniosłość poszczególnych prac z nurtu awangardowego, z którego pełnymi garściami czerpią opawscy nauczyciele, ile może poddać rewizji sens prowadzonych w szkole poszukiwań.
W tym miejscu warto wprowadzić postać Martina Kollara, który jest jednym z najlepiej zapowiadających się fotografów słowackich (ur.1971, a więc "młody", jeśli trzymać się klucza pokoleniowego). Kollar wprawdzie nie kształcił się w Opawie, tylko w Bratysławie, nie mniej można uznać, że jego najnowszy cykl zdjęć pt. "Słowacja 001" stanowi ciekawą próbę przezwyciężenia schedy zarówno po awangardzie czechosłowackiej, jak i po tradycji reportażu humanistycznego skrzętnie hołubionych przez środowisko opawskie. Trzeba na wstępie zaznaczyć, że zlecony w drodze konkursu przez Instytut Spraw Publicznych w Bratysławie "Fotograficzny Raport o Stanie Państwa" i w ogóle cykl "Słowacja w ruchu", którego częścią jest projekt Kollara, jest przedsięwzięciem unikalnym w tej części Europy nawiązującym do tradycji projektów dokumentalnych w rodzaju francuskiego D.A.T.A.R, czy słynnego amerykańskiego F.S.A.. Wybór Kollara do realizacji prestiżowego projektu jest o tyle znaczący, że na scenie nadal aktywnie działa pokolenie znakomitych fotografów tworzących w tradycji reportażu humanistycznego. Autor projektu "Słowacja 001" wyraźnie odchodzi od lokalnej tradycji dokumentalistów podnoszących prostych ludzi do rangi uniwersalnych ludzkich typów, reporterów poetów doszukujących się w biednej słowackiej wsi metafizycznego piękna i ukrytego wymiaru symbolicznego. Fotograficznemu atlasowi Słowacji autorstwa Kollara zdecydowanie bliżej do trywialnych, nie pozbawionych ironii prac Bruce'a Davidsona, Diane Arbus, czy Martina Parr'a, które będąc nieocenionym źródłem wiadomości dla wszelkiej maści badaczy kultury starają się wyzwolić spod dyktatu uniwersalności.
Próbując sprecyzować różnicę między migawkowym stylem Kollara i tradycją humanistyczną dobrze jest odwołać się do słów jednego z artystów modernistycznych, mianowicie Franza Marca. Celem działań Marca, podobnie jak fotografów z Opawy, mówiąc obrazowo było "rozbić lustro życia, byśmy ujrzeli byt". Zdjęcia Kollara wolne są od tego narzucającego się ontologicznego bagażu, który młodszym artystom musi wydawać się zbędnym ciężarem. Autor koncentruje się właśnie na "lustrze życia", ani myśląc o rozbijaniu go i pokazywaniu "bytu" nawet w najczystszej postaci. Zamiast filozoficznej abstrakcji udrapowanej w szaty poetyckiego obrazu, Kollar pokazuje scenki rodzajowe z życia przeciętnego Słowaka. Trywialne migawki przywodzą na myśl czeskie obrazy Milosa Formana ("Pali się moja panno") i nie pozbawione są pewnej życiowej prawdy. Prawda zdjęć Kollara, choć w kolorze i kompozycyjnie bez zarzutu, bywa nie tylko banalna i kiczowata, ale po prostu brzydka. Można próbować tę brzydotę obronić powtarzając wciąż aktualne słowa poety, który stwierdzał: "Wolę brzydotę. Jest bliżej krwiobiegu."
W zdjęciach Kollara imponuje szczególne połączenie wspomnianej już migawkowości (przypadek albo genialna intuicja) z perfekcją kompozycji dodatkowo skomplikowanej obecnością koloru i umiejętnie wykorzystanym efektem "przezroczystości" fotografa, który, jeśli trzeba, nieobecny jest nawet na zdjęciach robionych z odległości kilkudziesięciu centymetrów. Każdą z prac można długo analizować odkrywając kolejne szczegóły i nowe znaczenia. Subtelne poczucie absurdu, a może raczej wyrafinowana krytyka swojskiego zaścianka, dobrze widoczne są na zdjęciu z miasteczka Vychodna. Dwóch miejscowych w średnim wieku rozgląda się po okolicy z charakterystycznym wyrazem twarzy (nuda? zmęczenie?). W głębi zgarbiona staruszka stoi przed drzwiami murowanego budynku. W lewym dolnym rogu zdjęcia wyraźna żółta plama siatki z supermarketu z nadrukiem "Prima tovar za prima cenu".
Adam Mazur
Zobacz też:
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.
05 - 11 - 02