University Art Gallery
University of Massachusetts Dartmouth
715 Purchase Street
New Bedford, MA
25 maja - 25 wrzesnia 2007
Kuratorzy:
Jesseca Ferguson, Walter Crump
Artyści:
Andrzej Bogacz,
Tomasz Dobiszewski,
Danuta Gibka,
Jarosław Klupś,
georgia Krawiec,
Marek Noniewicz,
Edyta Wypierowska
Polska fotografia otworkowa w Stanach
Czas pokaże...
W MAJU w New Bedford w Stanach Zjednoczonych została otwarta wystawa „Made in Poland – Współczesna fotografia otworkowa”. Jest to już druga prezentacja tej kolekcji w Stanach Zjednoczonych po przedstawieniu jej publiczności bostońskiej w The Art Institut of Boston w lutym tego roku. Wśród artystów biorących udział w tym projekcie znalazły się: Danuta Gibka i georgia Krawiec, z którymi spotkałam się w Warszawie.
Jagna Olejnikowska: Jak doszło do wystawy, kto was zaprosił?
georgia Krawiec: Początek projektu sięga dalekiej przeszłości, ale zacznijmy może lepiej od konkretnego wydarzenia, od polsko-amerykańskiej wystawy fotografii otworkowej w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, która odbyła się zimą dwa lata temu i której kuratorem był Marek Łomnicki.
Właśnie wtedy po stronie amerykańskiej wzięli w niej udział jako artyści: Jesseca Ferguson i Walter Crump. To oni po doświadczeniach z polskimi otworkowcami wpadli na pomysł, żeby zorganizować podobną wystawę w Stanach, co właśnie zaowocowało wystawą polskiej fotografii otworkowej w Bostonie. Jesseca Ferguson i Walter Crump zostali jej kuratorami.
Jaki był klucz doboru prac?
gK: Dla artystów prezentujących swoje prace pozostało to do końca tajemnicą, ale doszły nas słuchy, że było pięćdziesiąt nadesłanych portfolio, z których Jesseca Ferguson i Walter Crump wybrali najciekawsze prace na wystawę.
Ile prac zostało pokazanych?
Danuta Gibka: W wystawie wzięło udział 7 polskich artystów, którzy zaprezentowali w sumie 50 zdjęć. Wystawa była bardzo zróżnicowana pod względem wyboru tematów przez poszczególnych artystów, przy jednoczesnej spójności, jaką – jak sądzę –daje medium, za pomocą którego prace zostały wykonane.
Co było punktem kulminacyjnym tej podróży?
DG: W mojej pamięci pozostanie wiele interesujących wydarzeń. Najcenniejszym jest poznanie Jesseci i Waltera. Zanim przyjechałam do Bostonu, ich prace znałam tylko z reprodukcji. Zapamiętam rozmowy, wizyty w ich pracowniach, zetknięcie się ze zdjęciami Waltera w oryginale, możliwość obejrzenia projektów Jesseci, które są jeszcze w trakcie realizacji… Oglądałam Boston przez pryzmat ich ulubionych miejsc. Poznałam ich przyjaciół.
gK: Myślę, że dla mnie – poza bardzo ekscytującymi kontaktami z bostońską sceną artystyczną – była to też możliwość zobaczenia zbiorów Museum of Fine Art w Bostonie, zbiorów historycznej, ale też współczesnej fotografii, z której niektóre przykłady można zaliczyć do ikon fotografii, znanych z literatury fotograficznej czy podręczników. Zdjęcia te są pokazywane tylko od czasu do czasu na wystawach tematycznych. Jesseca dała nam jeszcze przed przylotem możliwość wpłynięcia na wybór prac, które mogliśmy zobaczyć. Urzekły mnie na przykład oryginalne rozmiary odbitek, które w wielu przypadkach wielokrotnie przewyższały moje wyobrażenia. Na pewno samo obcowanie z dagueerotypiami, także współczesnymi, a nie ich reprodukcjami, było bardzo interesujące. Przykładowo, odblasku światła w lustrzanej dagueereotypowej powierzchni nie da się oddać w żadnej reprodukcji.
Czy jest coś szczególnego w podejściu do fotografii w USA? Czy jest ono inne niż podejście w Polsce?
DG: To tak naprawdę pytanie o to, jak patrzeć na sztukę „narodową”, która obecnie posługuje się międzynarodowymi konwencjami Z drugiej strony sam pomysł pokazania naszych prac ma kontekst narodowy.
gK: Podejście do fotografii, przynajmniej w przypadku niektórych artystów, z którymi spotkaliśmy się na miejscu, różni się bardzo od polskiego spojrzenia. Miałam wrażenie, że u tych artystów fotografia jako medium jest najpierw dziełem artystycznym, a dopiero pośrednio działa jak medium przekazujące treści. Myślę, że w środowisku, w którym się poruszam w Polsce jest na odwrót, chociaż sama bliska jestem podejściu (zaznaczam: tych niektórych przez nas spotkanych) amerykańskich artystów.
Jak została odebrana polska fotografia na miejscu?
DG: W dobie wszechobecnej fotografii cyfrowej i drzemiącego w niej potencjału my sięgnęliśmy po technologię, która wydaje się archaiczna. Myślę, że ciekawym dla odbiorcy jest zobaczenie, w jakim zakresie to medium jest przez nas wykorzystane, ile daje możliwości twórczej ekspresji i jakie są cechy tej techniki, poza koniecznością stosowania bardzo długich ekspozycji.
Jacy ludzie przyszli na wystawę i na imprezy towarzyszące? Były to raczej kręgi artystów fotografów? czy raczej ludzie z ulicy?
DG: Można powiedzieć, że w Stanach jest taka „ogólnospołeczna kultura chodzenia na wystawy”. Na nasz wernisaż i imprezy towarzyszące przyszli bardzo różni ludzie, z jednej strony artyści, dziennikarze, kolekcjonerzy fotografii, z drugiej osoby nie mające zawodowo w ogóle do czynienia ze sztuką.
gK: Ciekawostką było także podejście niektórych gości do „ceremonii” wernisażu, którzy w trakcie otwarcia spontanicznie podnosili rekę i zadawali bardzo wiele pytań, często nawet banalnych. To taki otwarty rodzaj obchodzenia się z fotografią i to jest nawet sympatyczne, że nikt się swojej niewiedzy na tak dużym forum nie wstydzi. W Polsce, jak myślę, jest to raczej rzadkością.
Jesteście zadowolone z tej podróży?
DG: Program dotyczący wystawy był podzielony na trzy części: multimedialną prezentację naszych prac w galerii SOTO, wernisaż w AIB, oraz portfolioshooting. Każda z tych imprez odbywała się innego dnia i w ten sposób prace przedstawiane przez nas dotarły do wielu kręgów odbiorców.
gK: Na pewno możemy powiedzieć, że podróż była świetnie zorganizowana. Sam fakt, że przez te osiem dni w dość niedużym Bostonie nie spędziliśmy dnia bez kontaktu ze sztuką, mówi sam za siebie. Jesseca i Walter profesjonalnie dopracowali punkty naszego programu: od spotkań artystycznych, przez „zadania zawodowe”, po prywatne nawiązywanie kontaktów. Wróciliśmy do kraju napewno z bardzo kolorowym wyobrażeniem o życiu artystycznym Bostonu.
Czy ktoś z Was, tam na miejscu, pracował nad jakimiś fotograficznymi projektami?
DG: Przede wszystkim chłonęliśmy, uczestnicząc w wielu spotkaniach. To był bardzo intensywnie spędzony czas. Powstała obszerna dokumentacja.
Czy ta wystawa i podróż ma, czy będzie miała, jakieś oddziaływanie na Waszą twórczość?
gK: Jeśli można by było coś przeszczepić z tamtejszej rzeczywistości w polską, to życzyłabym sobie w każdy pierwszy piątek miesiąca Dzień Otwartych Drzwi w atelier – takiego inspirującego wieczoru mogliśmy zakosztować w Bostonie, gdzie można „zwiedzać” dziesiątki czy nawet setki pracowni malarskich, graficznych, fotograficznych, ale też należących do artystów trudnych do sklasyfikowania, robiących różnorakie obiekty, także użytkowe, totalnie odlotowe albo po prostu piękne, których nie zobaczymy w sklepie czy w galerii. Podczas takich dni można zobaczyć nie tylko ich prace, ale też poznać ich warsztat, co w niektórych przypadkach może być bardzo inspirujące.
DG: Moje rozmowy z Jessecą związane z projektem, nad którym obecnie pracuję, są dla mnie niezwykle cenne. Również dzięki spotkaniu portfolioshooting poznałam dziewczynę, która pokazała bardzo interesujące prace i być może ta znajomość zaowocuje w przyszłości jakimś wspólnym projektem.
Czy macie jakieś plany na przyszłość dotyczące tej wystawy?
gK: Oczywiście, nie chcemy by projekt ten zakończył się w Stanach – na razie czeka na nas otwarcie w New Bedford, gdzie wystawa bedzie prezentowana do połowy września. Na późniejsze terminy nawiązaliśmy już kontakt z polskimi galeriami i mamy nadzieję, że to zaowocuje. Poza tym nawiązaliśmy także na miejscu kontakt ze sceną otworkową, która w Stanach jest bardzo żywa od wielu lat, i może uda nam się zorganizować amerykańską wystawę bardzo znanych autorów i przepięknych prac w Polsce – tutaj też pertraktacje już trwają. Detali nie chcę jeszcze zdradzać, by nie zapeszyć. Czas pokaże.
A więc trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Jagna Olejnikowska
Danuta Gibka: zajmuje sie fotografią. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. W 2001 roku obroniła dyplom z grafiki warsztaowej u prof. Andrzeja Bartczka
georgia Krawiec: artysta fotograf, mieszka i działa w Warszawie, naucza Fotografii Experymentalnej, Otworkowej i Technik Szlachetnych w ZPAF oraz EAF.
Jagna Olejnikowska: warszawska artystka fotograf, kuratorka Galerii Jabłkowskich, członkini rady programowej Galerii Obok ZPAF
Poprzednio w FOTOTAPECIE m. in.:
Zobacz też:
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.