Miesiąc Fotografii w Krakowie
Krakow Photomonth Festival
17.05.-17.06.2012.
Organizator: Fundacja Sztuk Wizualnych
Dyrektor Festiwalu: Tomasz Gutkowski
Dyrektor Artystyczny: Karol Hordziej
www.photomonth.com
"Drżące ciało". Fotografia z kolekcji Cezarego Pieczyńskiego / "Live flesh". Photography from the collection of Cezary Pieczynski
Siergiej Bratkow „Gdy mężczyźni są na wojnie / While men are at war”
Aleksander Rodczenko
„Wierność obrazów, René Magritte i fotografia / The fidelity of images, René Magritte and photography”. |
Jason Evans
Jerzy Lewczyński. Pamieć obrazu
Ola Walków „Mam 22 lata i prawie rzucił mnie chłopak / I’m 22 years old and my boyfriend almost dumped me”.
Dawid Misiorny „Terapia/Therapy”
Laura Makabresku |
Tomasz Brodawka
Piotr Topperzer
„Twarzą w twarz”
georgia Krawiec
„Exodus”
Ewa Pasternak – Kapera
Sekcja Eksperymentalna / Experimental Section |
Kraków po raz dziesiąty
ISBN 978-83-62978-02-1
Był czas, kiedy na festiwale fotograficzne musieliśmy jeździć do Paryża, Berlina, czy co najmniej do Bratysławy. Ale było to przed dekadą, nie teraz, bowiem co rok przybywa u nas nowych a od niedawna mamy tych festiwali kilka. Dwa z nich na pewno wybiły się na prowadzenie. To FOTOFESTIWAL w Łodzi i Miesiąc Fotografii w Krakowie.
Ten ostatni, celebruje właśnie swoją dziesiątą rocznicę. I jest to Miesiąc udany jak chyba nigdy dotąd.
Po ubiegłorocznej, raczej zbyt mocno eksperymentalnej i nie łatwej w odbiorze edycji, tegoroczna łączy w sobie to co w tego typu imprezach najistotniejsze: różnorodność i bogactwo oferty. Poza tym chyba pierwszy raz na taką skalę do programu głównego udało się wmontować wydarzenia w wielkich instytucjach kultury miasta: tj. Muzeach Narodowym, Etnograficznym, MOCAKu – czyli muzeum sztuki nowoczesnej, Międzynarodowym Centrum Kultury w Rynku Głównym.
Układ Miesiąca Fotografii osadzono w trzech głównych grupach: Programu Głównego z dziewięcioma dużymi wystawami, tzw. programu Show-off (kolejne 10 wystaw) i Sekcji Eksperymentalnej, której kuratorką jest Charlotte Cotton i która nosi tytuł „Fotografia w życiu codziennym”. Poza tym cały szereg wydarzeń towarzyszących, paneli, dyskusji, akcji, kuratorskich konsultacji, koncertów, projekcji filmów i wystaw dodatkowych.
Żeby to wszystko ogarnąć, trzeba zapewne być na miejscu i codziennie, regularnie aktywnie uczestniczyć w festiwalowej ofercie. Niemniej kilkunastogodzinny pobyt w Krakowie, już na początku Miesiąca daje odczucie jak ciekawa i atrakcyjna jest ta jubileuszowa odsłona.
Otwarcie Miesiąca odbyło się bez zbytniej sztampy, po krótkim obwieszczeniu w tłumnie wypełnionej galerii Andrzeja Starmacha, który już tradycyjnie użycza tego miejsca na fotograficzne prezentacje. Tym razem inauguracyjnego zaszczytu doznała wystawa z kolekcji Cezarego Pieczyńskiego pt. „Drżące ciało”. Mimo ogromnego tłoku udało się w tym zbiorze wypatrzyć oryginalne prace tak znanych artystów i artystek jak Nan Goldin, Dieter Appelt, Aaron Siskind, Natalia LL, Thomas Ruff. Cezary Pieczyński gromadzi swą kolekcje od kilku lat, najpierw interesowało go malarstwo, od jakiegoś czasu przerzucił się na fotografię, a jak wartościowe ma zbiory w tej dziedzinie wykazały ubiegłoroczne wystawy pt. „Uśpiony kapitał w Sopocie i w warszawskim Wilanowie.
Dzięki uprzejmości / Courtesy of Galeria Piekary
Dzięki uprzejmości / Courtesy of Galeria Piekary
Drugim miejscem premierowego wieczoru było Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK gdzie nastąpiło również ogłoszenie Nocy Muzeów z udziałem prezydenta miasta. MOCAK oprócz bardzo interesującej, interdyscyplinarnej grupowej wystawy poświęconej sportowi ( nasuwa się tu przyczyna: EURO2012) zaprosił do osobnego, indywidualnego udziału ukraińskiego fotografa Siergieja Bratkowa z wystawą pt. „Gdy mężczyźni są na wojnie”. Pochodzi z Charkowa, współpracował z Borysem Michajłowem, a zasłynął dosyć skandalizującymi zdjęciami robionymi na zamówienie agencji modeli dziecięcych.
Za cykl „Dzieciaki” oskarżany był o pedofilię, tymczasem do sesji zdjęciowych dzieci przygotowywane były i stylizowane przez własnych rodziców. Cykl ten ma przekaz uniwersalny – pożądanie, transgresja – akcentuje również pewne objawy społeczeństwa konsumpcyjnego gdzie wszystko może być wystawione na sprzedaż.
© Siergiej Bratkow
Dzięki uprzejmości / Courtesy of Regina Gallery, London & Moscow
© Siergiej Bratkow
Dzięki uprzejmości / Courtesy of Regina Gallery, London & Moscow
Podobna tematyka, ale historycznie nieco wcześniejsza i fotografowana również zupełnie inaczej i w odmiennych okolicznościach to fotografie Sally Mann, która otoczona już legendą, przedstawiła w bardzo atrakcyjnych pomieszczeniach piwnicznych jednej z kamienic na krakowskim Kazimierzu swoje słynne dwa cykle „Rodzina i ziemia”. Jej troje dzieci pozujące i fotografowane zwykle nago na tle bujnej roślinności południowych stanów USA wywołały w początku lat 90. skandal. Artystkę oskarżano o wyuzdanie, o wykorzystywanie nieświadomej jeszcze seksualności dzieci. Sa one na tych zdjęciach niby upozowane, ale Sally Mann w jednym z wywiadów mówiła o tym, że ich swobodne zachowania brały się z tego, że klimat tamtejszy wymuszał niejako tę ich stałą nagość i było to naturalne zachowanie. Wilgotność i gorąco odczuwa się w tych fotografiach czarno-białych nieomal fizycznie, a dosyć luźne i niewymuszone pozy dzieci brano za celowo wystylizowane zabiegi przez autorkę. Druga seria zdjęć to fotografowane wielkoformatową, klasyczną kamerą krajobrazy leśne, które również przesycone są duszną i tajemniczą atmosferą, jakby z innego zaczarowanego świata. Byłoby ciekawie zobaczyć jeszcze jej portrety z ostatniego okresu, zwłaszcza zmagającego się ze śmiertelną chorobą męża, ale to być może zdarzy się jeszcze kiedyś, przy okazji innej jej wystawy w Polsce.
© Sally Mann. Dzięki uprzejmości / Courtesy of Gagosian Gallery
© Sally Mann. Dzięki uprzejmości / Courtesy of Gagosian Gallery
© Sally Mann. Dzięki uprzejmości / Courtesy of Gagosian Gallery
Historia pojawia się w Miesiącu Fotografii przy okazji dwóch imponujących wystaw:
Jedna to postać giganta rosyjskiej awangardy Aleksandra Rodczenko, druga to najsłynniejszy malarz surrealista René Magritte, którego fotografie, skromne i niejako na uboczu właściwej twórczości malarskiej uratowała żona Georgette i okazało się że stały się równie ciekawym środkiem jego artystycznej wypowiedzi.
Wracając do Rodczenki, który przyjaźnił się z Malewiczem, Tatlinem i współtworzył wraz z filmowcami Eisensteinem i Wiertowem postępową sztukę Kraju Rad, warto podkreślić, że jest to jego pierwsza tak obszerna wystawa w Polsce. Co ciekawe fotografią zainteresował się poważnie dopiero po 30 roku życia. Fotografował dużo, przede wszystkim życie codzienne, ulicę, ale szybko, trzymając się pewnych konstruktywistycznych niejako reguł, wytworzył własny styl, w którym perspektywa, zbliżenia, podkreślenie szczegółu, ujęcia pod kątem czy od dołu, dawały jego zdjęciom szczególny rytm i stylistykę. Z elementów rzeczywistych w jego fotografiach powstawały syntezy prawie abstrakcyjne, traktował pejzaż miejski jak dopełniające się w obrazie linie i przestrzenie. Nie udało mu się jednak utrzymać swej artystycznej niezależności i w latach 30 fotografował na zamówienie propagandy komunistycznej coraz bardziej wyidealizowane sceny i heroiczne portrety przodowników pracy. Cały czas jednak eksperymentował, czego potwierdzeniem są liczne pojedyncze zdjęcia, raczej z kręgu znajomych jak np. świetny portret Majakowskiego czy młodej kobiety w jasnym stroju siedzącej z aparatem Leica w przenikających promieniach słonecznych tworzących niezwykłą scenerię.
Był Rodczenko niewątpliwie wybitnym fotografem, nie wiadomo jak rozwinąłby się jego talent, gdyby nie żył w miejscu tak silnie naznaczonym ideologią i wymagającym takich propagandowych serwitutów jak Sowiecka Rosja.
Portret matki artysty, 1924
Odbitka autorska
Zbiory Muzeum Moskiewskiego Domu Fotografii
Schody pożarowe (z mężczyzną). Z serii „Dom przy Miasnickiej”, 1925
Zbiory Muzeum Moskiewskiego Domu Fotografii
© Archiwum A. Rodczenko –W. Stiepanowa
© Muzeum Moskiewski Dom Fotografii
Lila Brik. Portret do plakatu „Knigi”, 1924
Odbitka autorska
Zbiory Muzeum Moskiewskiego Domu Fotografii
© Archiwum A. Rodczenko –W. Stiepanowa
© Muzeum Moskiewski Dom Fotografii
Nie musiał tego robić René Magritte, jeden z najwybitniejszych surrealistów XX wieku. Okazuje się, że fotografia, była obok malarstwa, z którego zasłynął, również chętnie używanym przez niego medium. Bardziej prywatnie, dla zabawy, w kręgu bliskich znajomych, tak powstałe fotografie są ciekawym dopełnieniem jego plastycznego dzieła. Wystawa prezentuje kilkadziesiąt zdjęć, (niestety, trochę słabej jakości wydruki) jakie Magritte wykonał i zaaranżował (bo na niektórych niewątpliwie był fotografowany przez innych) w ciągu swego stabilnego i chyba zbyt ustabilizowanego jak na artystę mieszczańskiego życia. Jak wiadomo należał do kręgu surrealistów, mieszkał nawet przez 3 lata pod Paryżem, ale na skutek pewnych różnic z Andre Bretonem, powrócił do Belgii, gdzie nie licząc krótkich wyjazdów m.in.,. do Londynu spędził resztę życia przy boku kochającej żony. Była ona również często bohaterką jego zdjęć i filmów, kręconych kamerą na film 8 mm. Filmy te, prezentowane również na wystawie są dosyć banalne, ale dobrze podkreślają klimat twórczości Magritta, jego poczucie humoru i dar przemieniania zwykłej codzienności w para-artystyczną kreację. Na swoich fotografiach Magritte często umieszczał sytuacje, które potem malował, wiele z tych zdjęć to czysta zabawa z grupą przyjaciół i znajomych. Ciekawe, że podobno w pracowni Magritta na poczesnym miejscu przez wiele lat wisiała fotografia wykonana przez Man Raya, z którą podobno nie rozstawał się do konca życia. Jest ten zbiór pewna kroniką, zapisem codzienności wybitnego artysty, który fotografię traktował również jako rozwinięcie i dopełnienie swoich projektów malarskich, nadając im często autonomiczny i zaskakujący charakter.
© Ch. Herscovici - SABAM Belgium 2012
The bouquet, Georgette and René Magritte, Rue Esseghem, Brussels, 1937
© Ch. Herscovici - SABAM Belgium 2012
The giant, Paul Nougé, Belgian coast, 1937
© Ch. Herscovici - SABAM Belgium 2012
God on the eighth day, René Magritte, Rue Esseghem, Brussels, 1937
© Ch. Herscovici - SABAM Belgium 2012
Virtue rewarded, René Magritte, Brussels, 1934
© Ch. Herscovici - SABAM Belgium 2012
Natomiast bardzo współcześnie zaprezentowały się prace Brytyjczyka Jasona Evansa w Galerii ZPAF na ulicy Św. Tomasza. Niewielka przestrzeń zaaranżowana przez artystę ma być fotografowana przez osoby odwiedzające wystawę. Są to „ulotne kompozycje złożone z fotogenicznych obiektów tworzone przez artystę w ciągu kilku lat. Umieszczone na specjalnie zaprojektowanych cokołach – można je fotografować – galeria staje się miejscem wizualnej interakcji” . Credo artystyczne Jasona to „ wolę raczej coś widzieć, niż na to patrzeć, ale widzieć można tylko patrząc. Kiedy się coś naprawdę widzi, ma się właśnie to odczucie.”. Przedmioty artysty pogrupowane i zaprezentowane w atrakcyjny sposób nie mają wywoływać żadnych konceptualnych asocjacji – fotografowane staną się czystą przyjemnością dla oka i tak powstanie kolejna wystawa, zrealizowana ze zdjęć oglądających.
W dobrze przemyślanym programie miesiąca fotografii nie może zabraknąć polskiej, rodzimej klasyki. Artystą, który z powodzeniem uniósł ten ciężar jest Jerzy Lewczyński.
Jego duża, można chyba powiedzieć retrospektywna wystawa w Muzeum Narodowym daje odpowiedź dlaczego pozycja Lewczyńskiego w polskiej fotografii jest tak znacząca. Tym bardziej że wystawa ta ze zbiorów Muzeum w Gliwicach, miasta z którym artysta od lat jest związany, prezentuje również prace nigdy dotąd nie wystawiane. W rozmowie sprzed kilku lat przytoczonej w katalogu wystawy Lewczyński mówi: „ Fotografia nie powinna być martwa rejestracją (…) …Staram się zamknąć w tych obrazach mój pogląd na świat, na przemijające życie i na ludzi. Nie ukrywam, że mam takie pro społeczne spojrzenie i uważam, ze demaskowanie pewnych postaw ludzkich, podkreślanie pewnych wartościowych postaw, opisywanie pewnych emocji ludzkich jest ważniejsze, niż zajmowanie się czystą teoria sztuki czy samej fotografii”. I dalej podkreśla, że pomimo kategorii archeologizowania w fotografii, jego twórczość jest bardzo silnie powiązana z teraźniejszością. Jest Lewczyński również artystą, który jak mało kto docenia dokonania innych, zawsze ciekawy świata i ciekawy postrzegania tego świata przez innych artystów. Jego całościowy dorobek na pewno zasługuje jeszcze na wielowątkowe reinterpretacje i dlatego ta wystawa jest tak ważna i istotna.
Ze zbiorów Muzeum w Gliwicach / From the collection of Museum in Gliwice
Fotografia ze zbiorów Muzeum w Gliwicach / From the collection of Museum in Gliwice
Fotografia ze zbiorów Muzeum w Gliwicach / From the collection of Museum in Gliwice
Fotografia ze zbiorów Muzeum w Gliwicach / From the collection of Museum in Gliwice
Program Show – off to zazwyczaj fotografowie młodszego pokolenia, których indywidualne wystawy sa kuratorowane przez innych , nieco bardziej już doświadczonych fotografów i kuratotów jak np. Zuzę Krajewską i Bartka Wieczorka, Michała Łuczaka & Adama Pańczuka, Jana Zamoyskiego& Witka Orskiego, czyli osoby, które są bardzo aktywne w fotograficznym światku polskiej fotografii.
Z tych 10 wystaw udało się zobaczyć kilka. Z tytułu jednej z nich „(mam 22 lata i pewnie rzucił mnie chłopak) wynika, że autorka jest młoda, ale zdaje autentyczną relacje z ważnego wydarzenia w sowim życiu – zmniejszenia biustu. Wydawać by się mogło, że to żart łatwy do wyszydzenia, jednak nie pozbawiona szczerości wypowiedź poparta fotograficzna dokumentacją musi zrobić na każdym spore wrażenie. Fragmenty pozszywanego ciała, kolorowe plamy po bliznach i nie zagojonych do końca ranach, każą się zastanowić nie tylko nad odwagą takiego wyznania, ale również nad cielesnością, zdrowiem, chorobą czy nawet sposobem traktowania samego siebie. Olga Walków, wkroczyła mocno w obszar sztuki ryzykując ujawnieniem swojej intymności. Oby tylko starczyło jej sił na długie, bogate artystycznie życie. Czy taki autentyczny przekaz niosą zdjęcia Dawida Misiornego, który wystawia je w tej samej galerii? Pewnie tak, jeśli traktować jego wypowiedź poważnie, iż nie pytając fotografowanych o zgodę wychwytuje w nich własną wizje piękna – z taką szczerością można się zgodzić i dać się przekonać jego własnej narracji. Zdjęcia te jednak nie są spójne, nie dają się wspólnie „odczytać”, każde ma inny nastrój, inna optykę, dają kompletnie odmienne skojarzenia. Jeśli to miałoby być przewrotnym zamierzeniem autora – udało się.
Bardziej zwarta jest minimalistyczna i spokojem przesycona wystawa Laury Makabrescu. „Księżyc jest tylko dla dorosłych” to kilka zaledwie fotografii, bardzo wysmakowanych, tworzących bajkę, ale dla dorosłych właśnie. Zwierzęta, ptaki, to czasami bohaterowie tych opowieści, a tytuł jednej z prac najlepiej oddaje klimat tej bardzo interesującej twórczości: „Baśń o dziewczynie, która znalazła martwe zwierzę w lesie i podzieliła się z nim swoim Ciepłem”.
Kraków to miasto, w którym podczas Miesiąca Fotografii niespodzianek i zaskoczeń poszukuje jej się z przyjemnością, zwłaszcza kiedy natrafi się na wystawę lekką i z pomysłem. Wystarczy udać się na obrzeża dzielnicy Kazimierz gdzie przy słynnej ulicy Dajwór (jeździło się tam kiedyś pięknym jeszcze sprzed wojny tramwajem nr 18) powstała niedawno knajpka ARTEFAKT. Podczas oglądania wystawy, okazało się, że odbywa się tam finał gry miejskiej – co dodatkowo uatrakcyjniło tę wycieczkę. A na ścianach zdjęcia Tomasza Brodawki pt. Pussycat. Nagie dziewczyny z kotami, które fotograf za pomocą internetu wyszukał w sieci i zaprosił do zdjęć. Modelki i koty niespotykane na co dzień. „Ładne futrzaki” – powiedział ktoś chyba złośliwie, ale, (dodałbym), sfotografowane ciekawie.
Poza wystawami oficjalnego programu warto odnotować również te niektóre jakie pojawiły się w programie dodatkowym, albo nawet nie ujęte w grafiku Miesiąca. Przede wszystkim otwarta w południe 18 maja wystawa portretów Piotra Topperzera w Muzeum Historii Fotografii. Jego twórczość w dziedzinie portretu jest dosyć mało znana w Polsce. Z kraju wyjechał po koniec lat 60, mieszka w Danii, związany jest ze środowiskiem artystycznym Kopenhagi. Wystawa Twarzą w twarz jaką zrealizował z pomocą Duńskiego Instytutu Kultury w Warszawie zawiera w większości znakomite portrety osób związanych z kulturą, głównie duńską. Są tu wysmakowane portrety pisarzy, architektów, artystów, nawet osobistej wieloletniej fotografki królowej duńskiej Małgorzaty. Zdjęcia te bez cienia pretensjonalności, świetnie przemyślane kompozycyjnie, sytuują Piotra Topperzera wśród naprawdę znakomitych twórców tego tak wyeksploatowanego tematu w fotografii.
ISBN 978-83-89177-52-0
Z kolei koniecznie odnotować należy wystawę georgii Krawiec pt. EXodus. Wielowątkowa seria mrocznych autoportretów wykonanych metodą otworkową, która jak wiadomo wymaga cierpliwości i zrównoważenia wewnętrznego jest intymnym zapisem własnego wizerunku wobec śmierci i przemijania.
Inaczej, mniej dramatycznie ale również interesująco przedstawia swoje własne auto-akty Ewa Pasternak - Kapera w Galerii Fotografii tuz obok Galerii ZPAF. Kilka ręcznie wykonanych kolaży, gdzie na bazie fotografii pojawiają się rysunki, przemalowania, wycięte elementy graficzne w których „prowadzi rozważania nad swoją fizycznością – obszarem zdobywania doświadczeń i tworzenia sensów”.
Miesiąc Fotografii w Krakowie, jak już wspomniano, obudowany jest szeregiem wydarzeń i akcji mających rozszerzenie pola fotografii, tak by przykuć uwagę oglądających, by uczynić ich współuczestnikami aktywnie biorącymi udział w proponowanych działaniach. Nacisk na te interaktywność położony jest w szeregu zdarzeń które odbywają się w Bunkrze Sztuki w ramach programu „Fotografia w życiu codziennym”. Jest tam np. wystawa „Fotoikony w Polsce”. Nie ma takiego słowa „fotoikona” ale każdy ma w pamięci swój własny zbiór ważnych fotografii. Zebrano ich kilkanaście i publiczność oznaczając je (głosując na nie) ma niejako spróbować ułożyć je podług ważności identyfikowania się z nimi. Jest to pole do zadania bardzo wielu pytań, m.in. o tradycje, o pamięć, o historię, o to czy fotografia jest zapisem czegoś w rodzaju samoświadomości społecznej, historycznej, narodowej…
Inny projekt to przedstawienie kilkunastu zdjęć z archiwów Yad Vashem na których widzimy Żydów podczas wojny w czasach Zagłady. Ale te zdjęcia nie są zapisem martyrologii i eksterminacji, są to banalne sceny z życia codziennego, spacer, wspólne zdjęcie sześciu młodych Żydówek opalających się w warszawskim getcie po zdaniu matury, 1942, mężczyzna na którym w zakładzie krawieckim modelowana jest uszyta marynarka, młoda kobieta siedząca na trawie w getcie w Dąbrowie Górniczej, 1941, czterech młodych przyjaciół w getcie w Borysławiu, 1942…
Myślenie o Zagładzie przy pomocy fotografii jaka nie trafia do poważnych opracowań historycznych… daje pole do jeszcze dalszych interpretacji i nie pozwala nawet takich „mniej ważnych” fotografii ignorować…
W innym miejscu jest cała ściana na której umieszczono puste ramki : „weź ołówek, wybierz miejsce – opisz / narysuj / podpisz zdjęcie, którego brakuje”. Zdjęcia które nigdy nie zostały zrobione, niemożliwe, albo utracone – można je tam „przywrócić” albo sobie „wyobrazić”. To zdjęcia których jakoś brakuje.
Album rodzinny – projekt zwracający uwagę na to jak ważny to zapis historii, projekt który zaprasza do twórczej interpretacji tego zjawiska, bo przecież prawie w każdym domu taki album to właśnie zapis tu i teraz, po latach bezcenny.
W trakcie trwania Miesiąca odbywają się liczne spotkania nie tylko z fotografami, ale również z kuratorami, socjologami, dziennikarzami, historykami, specjalistami zajmującymi się fotografią zawodowo. Te właśnie projekty i akcje przygotowane i wynikające z praktyki i doświadczeń tych specjalistów bardzo wzbogacają i niezwykle pozytywnie oddziałują edukacyjnie rozszerzając nasze rozumienie fotografii i sztuki wizualnej.
Fotografia w życiu codziennym, wielodyscyplinarny projekt stworzył znakomitą przestrzeń eksperymentu i dialogu. Jest też na pewno wielką zachętą do bardziej aktywnego uczestniczenia w Miesiącu Fotografii co wydaje się być jakością zdecydowanie nowatorską i dającą ciekawe perspektywy na przyszłość.
Na zakończenie można pokusić się o taką konkluzje natury ogólniejszej: autorom tegorocznego Miesiąca Fotografii w Krakowie bardzo skutecznie udało się powiązać atrakcyjny program wystawienniczy z ważnymi działaniami akcyjnymi, stworzeniem właściwie czegoś na kształt laboratorium refleksji nad fotografią, nad jej bogactwem nieskończonych możliwości.
Mogłoby się wydawać, że w czasach, kiedy jest taki natłok imprez i tak bogata oferta kulturalna, szczególnie w Krakowie, który kultura stoi od zawsze, Miesiąc Fotografii ma nadal energię, pojawiają się nowe świetne pomysły i sposoby, na to być stać się coraz ważniejszą tego typu imprezą - nie tylko w Polsce.
Marek Grygiel
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.