Lozanna i okolice
Powroty do miejsc, w których wydarzyło się coś ważnego, są zawsze bardzo ciekawe, a szczególnie po 28 latach. Latem 1990 roku odbyła się w Szwajcarii w Lozannie jedna z największych wystaw fotograficznych poświęconych jednemu rejonowi Europy. Chodzi o tzw. Europę Środkowo-Wschodnią. Ale nie jest to określenie precyzyjne, bowiem udział w wystawie wzięli również fotografowie z Rosji (wtedy jeszcze ze Związku Sowieckiego) i Bałkanów. (wyjąwszy Jugosławię i Albanię). Głównym powodem dla którego organizatorzy – Muzeum Elizejskie w Lozannie – zdecydowali się na tak ogromne przedsięwzięcie, były gwałtowne przemiany polityczno społeczne zapoczątkowane w Polsce ruchem Solidarność i stopniowym wyzwalaniem się krajów tzw. bloku wschodniego spod wpływów Rosji Sowieckiej.
Szwajcaria, z racji swojej odwiecznej neutralności nadawała się do tego najlepiej, a poza tym z kolei społeczeństwa zachodnie były ciekawe co dzieje się w kulturze krajów „dołączających” do Europy – chociaż właściwie poza tą Europa nigdy przecież nie były, co trafnie podkreślił jeden z uczestników wystawy Edward Hartwig w czasie nagrywania z nim wywiadu dla lokalnej telewizji.
Wystawa nosiła tytuł „L’Année de l’Est”, może niezbyt szczęśliwy, ale bardzo pojemny. Do udziału w niej zaproszono ponad 100 fotografów, których prace umieszczono na ogromnej przestrzeni w jednej z hal pałacu Beaulieu, stanowiącego cześć terenów targowych. W podobnej hali nieopodal miał siedzibę słynny teatr tańca Maurice’a Béjarta.
Hala wystawowa, podzielona na rodzaj wydzielonych mniejszych jednostek, stanowiła ogromny labirynt w którym prezentowano ponad 2400 zdjęć. Dominującymi fotografiami już na wstępie były słynne zdjęcia dokumentalne z praskiej wiosny 1968 roku Josefa Koudelki, czy Stanisława Markowskiego ze strajku 1980 roku w Gdańsku, co wydaje się zrozumiałe jako nawiązanie do przemian jakie nieodwracalnie wtedy na przełomie lat 80. i 90. zaczęły się szybko dokonywać w tej części Europy.
Godny zapamiętania był reportaż Emiliana Savescu z dramatycznych wydarzeń z grudnia 1989 roku w Bukareszcie kiedy to władze stracił znienawidzony przez naród Nicolae Ceaușescu.
I pomimo dominacji fotografii ściśle związanej z bieżącą historią na wystawie pokazano również inne nurty, równie ważne w twórczości fotografów tej części Europy. Nurt socjologiczny, np. zdjęcia znakomitego fotografa Jindřicha Streita czy bardzo wtedy odkrywczy cykl zdjęć Tomka Tomaszewskiego o ostatnich, współcześnie żyjących w Polsce Żydach.
Polska fotografia została zaprezentowana w szczególny sposób, bowiem obok zwartej retrospektywy Edwarda Hartwiga, najbardziej może wtedy znanego, również na Zachodzie klasyka obiektywu, czy prezentacji pierwszego historycznego reportażu z Kazimierza Dolnego z lat 30 ub. wieku Benedykta Jerzego Dorysa, kuratorzy wystawy pod wodzą Philippe’a Lambelet zaprosili również do Lozanny całą grupę artystów młodszego i średniego wtedy pokolenia twórców.
Tak więc zaznaczyli swoja obecność tam : Mariusz Hermanowicz, Wojciech Prażmowski, Waldemar Jama, Krzysztof Cichosz, Zbigniew Tomaszczuk, Wiesław Brzóska. Swoje prace przedstawił również Krzysztof Pruszkowski, który z racji wcześniejszych kontaktów z Musée de l’Elysée w znacznym stopniu przyczynił się do zrealizowania tego ogromnego przedsięwzięcia.
Przypominając w największym skrócie to ważne wydarzenie w promowaniu i upowszechnianiu wiedzy nt. wieloaspektowej twórczości fotograficznej krajów Wschodniej i Środkowej Europy nie sposób nie przypomnieć znakomitego cyklu fotograficznego o sowieckich łagrach z dalekiej Syberii Tomasza Kiznego współzałożyciela Agencji Dementi. Kilka lat później w warszawskiej Zachęcie odbyła się jego poszerzona i wzbogacona wystawa pt. „Czas Imperium” przygotowana wspólnie z Ośrodkiem KARTA i Ośrodkiem Badań i Informacji „Memoriał” w Petersburgu.
Wystawa „L’Année de l’Est” cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, jej otwarcie zaszczyciła swoją obecnością Olga Havlova, opozycjonistka i ówczesna żona prezydenta Havla. Niewątpliwą zasługą Muzeum Elizejskiego było pokazanie na tak szeroką skalę twórczości fotograficznej artystów, którzy z racji miejsc swojej aktywności nie byli znani w szerokim obiegu międzynarodowym. Do tego dodać trzeba fakt, ze wszyscy autorzy zostali zaproszeni do Lozanny gdzie doszło do ciekawych spotkań, dyskusji, wymiany poglądów, a w czasie otwarcia miała miejsce tzw. coroczna impreza pt Noc Fotografii, będąca kulminacja całego przedsięwzięcia.
Jeszcze jesienią 1990 roku kolejna, nieco zmniejszona wersja tej wystawy została zaprezentowana w Amsterdamie ciesząc się również sporym zainteresowaniem.
Dlaczego przypominamy to wydarzenie sprzed 28 lat, szczególnie teraz, kiedy festiwali i różnego rodzaju przeglądów fotograficznym mamy na świecie nieprzebraną ilość. Powodem jest to, że Muzeum Elizejskie nie przestało realizować swej fotograficznej misji. Może na nieco mniejszą skalę, niemniej cały region wokół jeziora genewskiego jest „fotograficznie” szczególnie aktywny i pełen znakomitych ofert.
Właśnie teraz, we wrześniu odbywa się w pobliskim Vevey Festival Images 2018, mający już swoją ugruntowaną pozycję. Również w Vevey mieści się znakomite niewielkie ale bardzo interesujące Musée suisse de l’appareil photographique poświęcone sprzętowi fotograficznemu, bardzo nowocześnie i atrakcyjnie urządzone z zaakcentowaniem programu edukacyjnego dla dzieci i młodzieży.
Musée de l’Elysée, Lausanne,
30.05. – 23.09.2018
Ale wracając do Lozanny: tego lata uwagę odwiedzających przykuwały dwie interesujące wystawy: jedna opowiadająca o roli fotografii w twórczości wybitnego artysty Jean Dubuffeta (1901-1985), druga prezentująca wybrane barwne zdjęcia z ogromnego archiwum Jacques’a Henri Lartigue’a (1894-1986).
Dubuffet, zaczął aktywnie działać już w latach 40. W 1959 roku postanowił formalnie ustanowić coś w rodzaju biura dokumentującego jego artystyczną działalność – jak wiemy był twórcą dosyć wszechstronnym, jego rzeźby umieszczane były w wielu publicznych przestrzeniach. On sam przykładał sporą wagę do tej dokumentacji fotograficznej. Fotografia stanowiła niekiedy integralną część jego wystaw, była również źródłem inspiracji, poszukiwań ikonograficznych. Powstawały fotomontaże będące dopełnieniem realizacji plastycznych, a także starannie opracowane publikacje z dokumentacją fotograficzną najważniejszych jego dokonań które wydano w latach 1964 i 1991. W roku 1968 podczas wystawy pt. „Edifices” zaprezentował specjalnie przygotowane fotomontaże integrujące jego realizacje strukturalne w otwartej przestrzeni publicznej.
Nie jest łatwo pokazać i zwrócić uwagę na istotną wartość fotografii w twórczości takiego artysty. Ale ta wystawa, niezwykle zrównoważona a zarazem wciągająca oglądającego jest przykładem na atrakcyjność fotograficznego zapisu, nawet kiedy czas patynuje coraz bardziej wydarzenia i ważne artefakty sprzed lat.
La vie en couleurs
Musée de l’Elysée, Lausanne
30.05. – 23.09.2018
„La vie en couleurs” – Życie w kolorach – to tytuł wystawy artysty od którego można się było zarazić radością fotografowania. Lartigue, jak wiadomo, to postać niezwykła w historii fotografii. Zdjęcia zaczął robić gdy miał sześć lat ale dopiero po sześćdziesiątce uzyskał pełne uznanie, zwłaszcza po wystawie w Museum of Modern Art. w Nowym Jorku w 1963 roku. Ogromnym entuzjastą jego twórczości był Richard Avedon. Lartigue wykonał tysiące zdjęć, znakomicie utrwalił klimat tzw. belle epoque, pochodzenie arystokratyczne i obracanie się w kręgach tzw. High Society oraz liczne znajomości z ludźmi ze świata artystycznego (przyjaźnił się m.in. z Pablo Picasso i Jeanem Cocteau) bardzo mu to ułatwiało. Na temat jego twórczości powstało już wiele opracowań, wydano znakomite albumy, a jego zdjęcia odznaczały się prostotą i naturalnością zawierając w sobie coś co nazwać by można istotą fotograficzności.
Pierwsza wystawa Lartigue’a odbyła się w Lozannie w 1986 roku i była dużą retrospektywą, natomiast obecnie prezentowany jest wybór ponad blisko 90 zdjęć kolorowych wykonanych w różnych okresach. Są tutaj pierwsze autochromy z 1912 roku, są zdjęcia wykonane w procesach kolorowych Kodakchromów (24 x 36) czy Ektachromów (6x6) technikach rozwijanych w późniejszym okresie (nawet Polaroidy). Niektóre z nich prezentowane są po raz pierwszy i pozwalają dostrzec w jaki sposób artysta prowadził dialog ze swymi zdjęciami czarno białymi, zwłaszcza z tego pierwszego „dziecięcego” okresu.
Po roku 1955 nasilają się jego podróże, odwiedza Holandię, Normandię i Lazurowe Wybrzeże (stałe miejsce wypoczynku), Włochy, Meksyk, USA, Wenezuelę a nawet Kubę. Towarzyszy mu żona Florette, która pojawia się na wielu fotografiach. Lartigue nie tylko wprawnym okiem fotografa zapisuje kolejne miejsca, jest uczulony również na barwę, co nie dziwi kiedy pomyślimy, że przecież był również malarzem. Tak więc widzimy w wielu przypadkach po raz pierwszy barwne zdjęcia artysty, ale również zaczynamy dostrzegać w tych zdjęciach Lartigue’a jakiego nie znaliśmy do tej pory.
Musée de L’Elysée umiejscowione w pięknym parku, w starej rozległej willi – pałacu jest miejscem szczególnym, mimo, że w okolicy znajduje się wiele wspaniałych obiektów i atrakcji muzealno-artystycznych. Np. obchodzące w tym roku jubileusz 40 lecia wspaniałe muzeum i kolekcja Fundacji Giandadda w Martigny, które obowiązkowo należy zwiedzić gdy znajdziemy się w rejonie Jeziora Genewskiego.
Warto podkreślić, że cechą charakterystyczną Musée de l’Elysée jest chyba tradycja i konsekwentna działalność w przybliżaniu i udostępnianiu sztuki fotograficznej w najbardziej szerokim zakresie. Od samych początków gromadzi kolekcję fotografii, a od kilkunastu lat wydaje bardzo ciekawy magazyn ELSE poświęcony nie tylko samej fotografii ale i szerzej rozumianym sztukom wizualnym.
Dlatego to właśnie muzeum powinno się znaleźć na obowiązkowej liście odwiedzin, nie tylko podczas wakacyjnych podróży.
Marek Grygiel
Podziękowania: Wanda Michalak i Paul Schaublin, Zbigniew Tomaszczuk
Zobacz też:
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.