Grzegorz Rogala
Moja pamięć analogowa
My analog memory
opracowanie graficzne: Michał Piekarski
teksty Jacek Kasprzycki, Marek Grygiel, Joanna Krzysztoń
tłumaczenia na język angielski: Rafał Bzdak
Wydawca / Publisher : Akademia WIT, Warszawa 2025
ISBN 978-83-67841-85-6

Spojrzenie za siebie



Ostatnio wydany album z czarno białymi fotografiami Grzegorza Rogali opiera się na prostej zasadzie: artysta sięgnął do swoich dawnych negatywów, które w celuloidowych kopertach przeleżały wiele lat. Podczas skanowania tych zdjęć okazało się, że to jest proces znacznie głębszy niż tylko techniczna czynność, jak pisze we wstępie do tej publikacji Jacek Kasprzycki. Każda fotografia pozwala ocalić w ulotnej pamięci wspomnienia związane z miejscami i wydarzeniami, powracają zapachy, dźwięki, emocje. To również retrospekcja zdarzeń, które towarzyszyły naszemu życiu. Jest to zapis świata, którego już nie ma, wielu bohaterów tych codziennych zdjęć już odeszło, architektura ulic, placów też już się pozmieniała.

Ale jak pisze Kasprzycki, Grzegorz Rogala udowadnia, że w dobie cyfrowej rewolucji analogowa pamięć ma nieocenioną wartość i pozwala dostrzec ulotne piękno przeszłości, a także zrozumieć siebie i otaczający świat. Te zdjęcia przywracają to co zapomniane i pozwalają spojrzeć na to co minęło pod zupełnie innym kątem i z innej, nowej perspektywy.




Fotografia zatrzymuje czas. To proste i dosyć popularne stwierdzenie ociera się już o banał. Ale ilekroć mamy do czynienia ze zdjęciami, które ten czas utrwalały przed wielu laty, dociera do nas poczucie pewnego rodzaju niepewności.

Analogowa pamięć, takiego określenia użył Grzegorz Rogala odnośnie swoich czarno-białych zdjęć, które wykonał przed laty, dopiero wchodząc na swoją artystyczną drogę.

Czy tak naprawdę było? Czy to co widzimy na tych zdjęciach wydarzyło się naprawdę? Szczególnie dotyczy to wydarzeń gwałtownych, różnego rodzaju konfliktów, wojen, wypadków komunikacyjnych, wszelkiego rodzaju katastrof spowodowanych siłami natury czy działalnością ludzi. Tą gwałtowność wydarzeń i dążenie by złapać ją w ułamku sekundy przypisujemy fotografii od samych początków.

Ale co można odnaleźć w zdjęciach, które takich atrakcyjnych, zdecydowanie wyjątkowych, walorów nie posiadają. Nie są reportażem ani dokumentem w ścisłym rozumieniu tych słów. Powstały jakby bez wyraźnego celu, nie po to by utrwalić jakieś specjalne wydarzenie. Ot po prostu zrobione „po drodze”, od niechcenia, bez żadnego powodu. Bohaterowie tych kadrów wypełniają potoczne sytuacje, przechodzą ulicą, siedzą na ławce odpoczywając lub przeglądając codzienną gazetę, robią zakupy na na miejskim targowisku. Co ciekawe, niektórzy z nich są świadomi, że ktoś ich fotografuje, patrzą prosto w obiektyw. W ich oczach jest jakiś rodzaj apatii i znużenia, obojętne czy jest to pani sprzedająca drób na stoisku, czy trzymany za rękę dziadka mały chłopiec. Może to być też mężczyzna w charakterystycznej dla owych czasów futrzanej czapie na łódzkiej ulicy Jaracza czy obywatelka w średnim wieku mijająca fotografa na zadeszczonym chodniku, tym razem z nieco krytycznym spojrzeniem. W dzisiejszych czasach, o taką próbę zdiagnozowania stanu ducha przeciętnych mieszkańców Warszawy czy Łodzi byłoby dużo trudniej. Rodzaj zaskoczenia i zdziwienia ustąpiłby prawdopodobnie protestom, no bo przecież nie można fotografować bez pozwolenia.

Dodatkowego specyficznego sentymentu dodają tym zdjęciom wszelkie atrybuty otoczenia. A to słynny samochód Syrena, a to typowe ubrania, sztuczne futerka, prochowce, a także witryny małych sklepików z szyldami i napisami, które, jak się wydaje, zniknęły z wielkomiejskich przestrzeni już bezpowrotnie.

Ta pierwsza część zbioru fotografii Grzegorza Rogali to właśnie zapis takiej mimowolnej rejestracji. Zwykłe ulice i zwykli przechodnie, ordinary people jakbyśmy powiedzieli za tytułem słynnego filmu z połowy lat 70.

Wspomnieliśmy o pamięci i ta pamięć nie może oczywiście nie zawierać ważnych wydarzeń społeczno politycznych, jakie wtedy miały miejsce w naszym kraju. A druga połowa lat 70. ubiegłego wieku to czasy Solidarności, strajki, zgromadzenia, publiczne protesty uliczne brutalnie tłumione przez ówczesne władze podczas stanu wojennego i w latach 80. Te wydarzenia nie mogły się nie znaleźć na fotografiach Grzegorza Rogali. I co by nie powiedzieć utrwalił je na czarno białych negatywach po swojemu, bez silenia się na dosłowność i neutralną polityczną poprawność. Był po prostu w tych miejscach gdzie coś się działo, jak prawie każdy z młodych ludzi, których ta coraz szybciej zmieniająca się społeczno-polityczna sytuacja kraju, wciągała w tryby wydarzeń.

Ci, którzy pamiętają te czasy, łatwo zlokalizują i miejsca i bohaterów dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Okaże się później, że były to wydarzenia mniej lub bardziej ważne, z udziałem bohaterów zmieniających bieg historii, albo będących tylko dla tych wydarzeń tłem, ale tłem świadomym wagi historii. Obok wielkich postaci tego czasu (Mazowiecki, Wałęsa, Lis, Modzelewski) udało się utrwalić na tych fotografiach zwykłych ludzi. Brali oni udział w marszach protestacyjnych, by uwolnić więźniów politycznych, albo uczestniczyli jako szeregowi członkowie partii w pochodzie pierwszomajowym, który to pochód już nie paradował z wielką pompą na placu Defilad, a stał się raczej zgromadzeniem partyjnych aktywistów na pl. Grzybowskim. Za pomocą kilku fotografii o bardzo symbolicznym zabarwieniu udaje się autorowi pokazać to wymieszanie tłumu, owych zwyczajnych przechodniów, którzy z zatroskaniem i uwagą obserwują z pozycji chodnika protesty. Jest to swoisty przekrój społeczeństwa pokazany z dużą wnikliwością, bez epatowania spektakularnymi akcentami. Twarze, wyrażają silne emocje, niepewność, napięcie, uwagę i zatroskanie. Zarówno u działaczy robotniczych z placu Grzybowskiego jak i u demonstrantów na Krakowskim Przedmieściu.

Ogromny ładunek informacji budujących nastroje tych przełomowych momentów w życiu społecznym zawiera seria zdjęć z łódzkich ulic. Jak wiele można się dowiedzieć z plakatów, odezw, manifestów naklejanych na ściany wysłużonych kamienic. Strajk ostrzegawczy na łódzkich uczelniach, plakaty z informacjami o aresztowaniach, czy nastrojach jakie wtedy panowały. Cenzura oczywiście szalała, ale nie dotyczyło to ulicy. Studenci za pomocą plakatów dziękowali społeczeństwu z pomoc podczas strajku. Domagano się wolnych od pracy sobót, pojawiały się różnego rodzaju żądania poprawy zaopatrzenia sklepów, przed którymi ustawiały się ogromne kolejki. To wtedy przecież miał miejsce na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi słynny marsz głodowy w obronie godności codziennego życia, w którym wzięło udział blisko 100 tysięcy osób.

I wreszcie poruszające zdjęcia ze stanu wojennego. Jakby fragmentarycznie pocięte klatki, niepełne ujęcia, robione najprawdopodobniej z poziomu ulicznego przechodnia, z ukrycia, często poruszone, na których widzimy opancerzone transportery wojskowe, pojazdy milicyjne z armatkami wodnymi do tłumienia demonstracji i tzw. milicyjne budy z zakratowanymi oknami. Te zdjęcia mogą robić wrażenie nieudanych, a nawet przypadkowych, ale kto próbował fotografować w tym czasie wie jakie to było wyzwanie i co za to groziło.

Ostatnia seria nosi datę znamienną, orwellowską. Rok 1984. Prosty zamysł fotograficzny. Już na pierwszym zdjęciu oficjalne plakaty z wiadomymi hasłami: „Nakazem chwili walka z anarchią. Nakazem chwili praca, ład i porządek”. Tak sobie komunistyczna władza wyobrażała dalszą rzeczywistość. Ale na murach i parkanach pojawiły się spontaniczne hasła opozycyjne zmieszane z szarą rzeczywistością powszedniego dnia. I być może jest coś symbolicznego w spojrzeniu ulicznego sprzedawcy kwiatów, pana w średnim wieku, który patrzy w przyszłość zamykając tę opowieść, której ciąg dalszy napisze życie.

Dlaczego ten czarno-biały cykl wybranych kilkudziesięciu zdjęć z niedawnej przeszłości tak wyraziście i dojmująco przekazuje nastroje i odczucia minionych chwil. Być może dlatego, że fotografia celnie odwołuje się do tej tradycji sztuki, która oparta jest na koncepcji wiecznie manifestującej się teraźniejszości. Mówiło się „Fotograf przy tym był”. Tak owszem, ale jeszcze musiał wykazać się refleksem i wyobraźnią, a do tego jeszcze wrażliwością, nawet wobec takiej, wydawało by się powszedniej codzienności.

Grzegorzowi Rogali udało się to w sposób dojmująco wyrazisty. Dowodem są te skromne, fotograficzne zapisy. I to właśnie teraz kiedy oglądamy je po wielu latach, wyjęte z archiwum, nabierają jeszcze większej siły oddziaływania. Przywołują we fragmentach chwile i syntetyzują je w naszej świadomości przypominając czasy których, przynajmniej niektórzy z nas, byli uczestnikami. Tak więc dobrze czasami jest obejrzeć się za siebie.

Marek Grygiel

 



Spis treści

Copyright © 1997-2025 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2025 Zeta-Media Inc.