Michał Drozd
JANUSZ. DROZD. ATELIER.
Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie
ul. F. Szopena 30, 35-055 Rzeszów
7-30.11.2025
Jindřich Štreit
Czechosłowacka prowincja
1982 – 1983
Sztuka niezależna – z kolekcji Jindřicha Štreita
Biuro Wystaw Artystycznych, ul. Jana Sobieskiego 18, 35-002 Rzeszów
7-30.11.2025
VII Rzeszowski Weekend Fotografii
Patrz!Szeroko
Nikt się nie spodziewał, że tak szybko Rzeszów stanie się jednym z ważniejszych miejsc dla fotografii. Wszystko to za sprawą Galerii, która choć ma bardzo historyczne tradycje, teraz, kiedy od niedawna prowadzona jest przez Piotra Piecha z pomocą Mariusza Guzka, stała się głównym motorem wydarzeń związanych z fotografią w tym dynamicznie rozwijającym się mieście. Szczególne nasilenie aktywności przypada jesienią, tak jak to ma miejsce w tym roku.
Na tegoroczny Rzeszowski Weekend Fotografii składają się wystawy które otwarto 7 listopada. Są to: pokaz fotografii portretowej znanego rzeszowskiego Michała Drozda w zestawieniu z archiwalnymi portretami wywodzącymi się z pracowni legendarnego już miejscowego fotografa Edwarda Janusza.
Wystawa oryginalnych, nigdzie do tej pory nie prezentowanych fotografii słynnego Jindricha Štreita oraz wystawa dzieł sztuki z jego własnej kolekcji, która powstała w latach 70.,80.,i 90. ub stulecia. Prace składające się na tę kolekcję (malarstwo, grafika, rzeźba) w owych czasach z powodów politycznych nie były nabywane przez państwowe zbiory. Obecnie znalazły miejsce w Muzeum w Ołomuńcu.
Gwoli kronikarskiej ścisłości należy jeszcze wymienić otwarcie wystawy pt. „Krzyk” w Rzeszowskim Stowarzyszeniu Fotografii, wystawy prezentującej prace fotografów tego stowarzyszenia i zaprzyjaźnionego kręgu twórców z Iwano-Frankowska z którymi rzeszowscy fotografowie współpracują od kilku już lat. Za kilka dni Galeria Fotografii Miasta Rzeszowa zaprezentuje wystawę Tima Zinnemanna pt. „A Beautiful Girl Like You”.
Wystawa Michała Drozda, który zmierzył się z archiwalnymi zdjęciami sprzed prawie 100 lat z zakładu Edwarda Janusza, została zaprezentowana w foyer Filharmonii w sposób można określić - konfrontacyjny. Portrety archiwalne zestawione zostały w pary z ujęciami wykonanymi współcześnie przez Michała Drozda, który pozostaje wierny technikom tradycyjnym wykonując swoje prace analogowo za pomocą klasycznego sprzętu.
Fotografia zatrzymuje czas. To dosyć oczywiste stwierdzenie zastosować można nie tylko do fotografii rejestrującej wydarzenia. Fotografie portretowe, czy po prostu zdjęcia wykonywane na zamówienie w fotograficznych atelier wiele lat temu nabierają specyficznej aury.
Ludzie zawsze chcieli pozostawić jakiś ślad swojej egzystencji. Wykonywana fotografa w zakładach fotograficznych spełniała te oczekiwania. Ale te studyjne, często upozowane w specjalnie dobranych ubiorach, jak również w wyszukanych pozach fotografie zatrzymały coś, co za znanym teoretykiem Benjaminem nazwać by można „obecnością”. Ta cecha na pewno charakteryzuje fotografie wykonywane w istniejącym 90 lat zakładzie Edwarda Janusza, rzeszowskiego fotografa, którego dorobek w postaci archiwum składającego się z blisko dwóch tysięcy negatywów znajduje się w Rzeszowskiej Galerii Fotografii. Obecność takiego zbioru fotografii można potraktować szerzej czerpiąc z niego inspirację, dokonując porównań, a niekiedy odnajdując wątki, które zestawić można z działaniami fotografów współczesnych.
Tę drogę, jak się wydaje, podjął Michał Drozd od lat zajmujący się portretowaniem i uwiecznianiem wizerunków osób ze swojego otoczenia. Jego znaczący i niezwykle ciekawy dorobek na tym polu mógłby podlegać szczegółowej analizie. Michał Drozd zakorzeniony dogłębnie w tym co fotografuje klasyczną metodą analogową, podtrzymuje najchlubniejsze tradycje tak właśnie rozumianej fotografii. Jego przemyślane kompozycje, niewymuszone pozy portretowanych osób, dobrane rekwizyty mające za zadanie dopowiedzenie czegoś jeszcze o danej postaci powodują, że zdjęcia te ogląda się z rosnącym zainteresowaniem. Nawet wtedy gdy realizuje portret grupowy, wszyscy zdają się być swobodni, jakby przed chwilą pojawili się w studio. Jest to taka, powiedzmy, rozszerzona konwencja fotografowania dająca wiele możliwości interpretacyjnych zarówno fotografującemu jak i później tym, którzy te zdjęcia oglądają. Któryś z klasyków fotografii powiedział, że język jakim oceniamy fotografię jest niezwykle ubogi. I rzeczywiście: zastosowanie takich słów jak prostota, bezpretensjonalność, rodzaj subtelności w tych ujęciach stanowi o ich sile i atrakcyjności.
Dlatego ciekawym wyzwaniem dla Michała stało się zestawienie jego prac ze zdjęciami z atelier rodziny Januszów, wykonanymi przecież podobnie jak miało to miejsce w przypadku jego słynnego poprzednika - w pracowni. To narzucało pewne reguły ale i dawało możliwość twórczej konfrontacji. Mamy zatem doskonałą możliwość porównania wielu elementów składających się na wydźwięk tych fotografii. Niemałe znaczenie ma tu ustawienie oświetlenia, dobranie rekwizytów, rodzaj garderoby. Rodzi się więc pytanie: czy tak fotografowane osoby niosą za sobą tzw. prawdę fotografii, jeżeli takie umowne pojęcie możemy tu zastosować.
Na archiwalnych fotografiach zakładu Edwarda Janusza po tych właśnie przymiotach odczytać możemy w przybliżeniu epokę kiedy powstały. Ciekawe zatem, czy w miarę upływu czasu takie same elementy wypatrywać będą nasi następcy oglądający zdjęcia Michała np. za 100 lat ? Inne pojawiające się pytanie: Czy taki rodzaj portretowania, czy szerzej fotografowania poszczególnych postaci ma coś ujawnić czy ukryć ? Te kwestie nie pozostawały być może obojętne również w epoce Edwarda Janusza kiedy tworzona była seria zdjęć współmieszkańców jego miasta.
Nie będzie niczym odkrywczym, gdy na zakończenie tak postawionych pytań stwierdzimy, że to właśnie upływ czasu decyduje o wartości wykonanych fotografii. Bywa bowiem tak, że często zdjęcia wymykają się współczesnym zamiarom twórców. Po wielu latach odczytywane są w odmienny sposób niż to miało miejsce kiedy powstały. I to również tworzy ową „obecność” i „aurę” jaką wytwarza wokół siebie fotografia. Zarówno ta wykonana przed laty w pracowni Edwarda Janusza jak i współcześnie przez Michała Drozda. Taka konfrontacja minionego ze współczesnym wzbogaca naszą percepcję i wzmacnia ciągłą atrakcyjność tego nadal inspirującego do twórczych poszukiwań medium.
Wystawa fotografii Jindřicha Štreita jest premierowym pokazem. Te zdjęcia nigdy dotąd nie były pokazywane i zaświadczają o jego niezwykłej pracowitości i ogromnym talencie. I pomimo że Streit jest autorem ponad 1500 wystaw (zapewne swoisty rekord) ta znakomita wystawa potwierdza jakie skarby zachowują jeszcze jego archiwa. O jego roli w czeskiej ale i światowej fotografii mówił na wernisażu Arkadiusz Gola, który znając dobrze autora (razem wykładają w Instytucie Twórczej Fotografii na Uniwersytecie Śląskim w Opavie) poprosił go o taki specjalny wybór na to rzeszowskie święto fotografii.
Początek lat 80. to w Czechosłowacji szara codzienność, podobnie jak to było w innych krajach tzw. demokracji ludowej. Śtreit mieszkając w małej wiosce na Morawach zapisał swoim czujnym okiem kamery zwykłe życie zwykłych ludzi. Ich troski i radości, różne zachowania wobec życiowych, niekiedy trudnych, a niekiedy banalnych sytuacji. Stworzył tym samym dokumentalny, niepowtarzalny zbiór. Interesują go związki międzyludzkie, relacje rodzinne, stosunek do przyrody, do otoczenia. W jednej z wypowiedzi mówi o napięciu i jakimś niedopowiedzeniu, o niepokoju. . Bowiem nic na tych fotografiach „nie jest ostateczne, życie to wielka gra i od każdego z nas zależy ile wygra dla siebie” .
W czasie wernisażu wystawy bardzo ciekawie było posłuchać autorskich komentarzy do tych zdjęć. W twórczości Štreita przewija się całe życie człowieka, ale zawarte w prostych, fundamentalnych sprawach. Autor opowiedział również o swoim ulubionym zdjęciu na tej ekspozycji: stojący mężczyzna, który nic nie robi. Pokój w którym się znajduje jest wypełniony słońcem. I ta fotografia emanuje nadzieją, mimo że nic na niej właściwie się nie dzieje. Czasami wystarcza by zaświeciło słońce. I mimo, że czasy jakie utrwalił na swoich zdjęciach nie były łatwe ani optymistyczne, bije z tych zdjęć prawda o życiu i jego pięknie, chociaż niekiedy tylko w szaro-białych odcieniach.
Głównym akcentem rzeszowskich pokazów jest człowiek – to on skupia na sobie fotograficzną wrażliwość obu twórców. Zarówno wtedy gdy nieruchomieje przed obiektywem jak i wtedy kiedy obserwowany jest w zwykłym codziennym życiu. Fotografia bardzo pomaga odtworzyć te zwykłe albo odświętne momenty i zatrzymać je w naszej pamięci.
Marek Grygiel
Michał Drozd (1961)
fotografuje od lat 80 XX wieku. Specjalizuje się w portrecie a także zajmuje się muzyką bluseową. Wykonane przez niego zdjęcia znajdują się na stronie chiblues.com, które jest compedium historii legendarnego festiwalu bluesa w Chicago, prowadzonym przez znakomitego fotografa Paula Natkina. Fotografie Michała Drozda prezentowane były na ponad 120 wystawach zbiorowych i 60 indywidualnych w kraju i zagranicą m.in. w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech i na Węgrzech. Laureat wielu nagród na międzynaraodowych festiwalach i konkursach. Jest inicjatorem nieformalnej grupy Dokumentalni, z która związany jest od 2017 roku. Jest cenionym ekspertem i edukatorem fotografii.
Jindřich Štreit (1946)
jest jednym z najwazniejszych współczesnych fotografów czeskich. Najbardziej znany ze swojego cyklu dokumentacji życia mieszkańców wioski Sovinec.
Ukończył wydział Pedagogiki Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu.
Fotografowac zaczął w czasie studiów, w 1977 roku został absolwentem Szkoły Fotografii Artystycznej w Brnie. W 1982 roku wziął udział w zakazanej przez władze wystawie artystów w Pradze, został aresztowany i skazany. Pretekstem było kilka zdjęć, zinterpretowanych jako zniesławianie Państwa i jego przedstawicieli.
W latach 90. wcześniej prześladowany stał się niemal kultową postacią czeskiej kultury i wykładowcą akademickim. Obecnie jest profesorem Instytutu Fotografii Twórczej Uniwersytetu Śląskiego w Opawie.
Jest autorem kilku albumów fotograficznych, jego prace znajdują się m.in. w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, National Gallery w Waszyngtonie, Art Institute w Chicago, Victoria and Albert Museum w Londynie czy w Ludwig Museum w Kolonii.
Zobacz też:
Copyright © 1997-2025 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2025 Zeta-Media Inc.