Numer 1 (21) / 96


Wywiad z Andrzejem Zygmuntowiczem,
współorganizatorem Konkursu
Polskiej Fotografii Prasowej

(wywiad przeprowadzony w kwietniu 1996 roku)

 

Fototapeta: Ten konkurs miał kiedyś pewną tradycję...

Andrzej Zygmuntowicz: To zaczęło się pod koniec lat 60-tych, może w siedemdziesiątych przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. W 1981 roku Konkurs już się nie odbył.

Kto wpadł na pomysł żeby go reaktywować?

Izabela Wojciechowska. To ją nurtowało jakiś czas, była pewna że taki konkurs powinien mieć miejsce, natomiast na początku nie bardzo wiedziała kogo wciągnąć do współpracy. I tak się złożyło, że ja zrealizowałem program dla telewizji edukacyjnej i podczas odcinka poświęconego fotografii prasowej spotkaliśmy się w bardziej licznym gronie. Była to grupa przeważnie młodych ludzi związana z prasą. Nasze spotkanie miało miejsce 5 lat temu, dokładnie w 1991 roku.

Czyli na początku była taka nieformalna grupa, parę osób właściwie...

Było w zasadzie tak że p. Izabela Wojciechowska poddała ten pomysł ludziom z którymi się spotkała, stwierdziła, że jest na to odzew i zorganizowała w Centralnej Agencji Fotograficznej, którą kierowała, spotkanie fotoreporterów z przeróżnych tytułów, z tygodników, dzienników, agencji. Wszyscy zostali zaproszeni i odbyła się rozmowa, czy to środowisko chce powołania takiego konkursu. Wszyscy wyrazili spore zainteresowanie. Zostały złożone różne propozycje.

Spotkaliśmy się potem powtórnie w tak samo licznym gronie ok. 50 osób i ja przedstawiłem wtedy założenia jak powinien wyglądać ten konkurs m.in. jak powinien wyglądać regulamin, jak powinna wyglądać cała procedura takiego konkursu.

Na czym się opierałeś?

Na World Press Photo, oczywiście. Ja uważam, że w tym przypadku nie trzeba było odkrywania Ameryki. Główne założenie regulaminu były wzorowane na World Press Photo.

Jak to wszystko się formalnie odbyło? Musieliście przecież powołać Fundację.

Na początku wydawało nam się, że to wszystko uda nam się przeprowadzić bez jakichkolwiek struktur formalnych. Ale nie było do czego tego przyczepić.

A ZPAF nie był zainteresowany tą inicjatywą?

Związek był, ale fotoreporterzy nie byli zainteresowani, żeby Związek to firmował, podobnie CAF, mimo że na terenie CAF-u doszło do zawiązania komitetu. Postanowio- no jednak, że to musi być coś, co istnieje zupełnie niezależnie.

Powołaliście więc fundację. Ale fundacja musi być zasilana jakimiś środkami finansowymi.

Powstała fundacja bo musiał istnieć twór prawny. Przy pierwszej edycji tych pieniędzy nie było. Ten pierwszy konkurs to jest ogromna praca Izy Wojciechowskiej. Ona znalazła dwie firmy, ktore zechciały finansować, co prawda niewielkimi sumami tę pierwszą edycję. PAP-CAF również sponsorował ten konkurs robiąc odbitki i całą tę obsługę administracyjną, gdyż fundacja dopiero co się "urodziła". Myśmy się zwracali do wielu firm ale odpowiadano nam: pokażcie, że jesteście sprawni jako organizatorzy. Jeśli wyjdzie wam pierwszy konkurs, może w to przedsięwzięcie wejdziemy. Tak, że ten początek był bardzo skromy. Nagrody były bardzo niewysokie, tych nagród było niewiele.

A ilu było uczestników w pierwszym konkursie, czy ta liczba potem rosła, bo są już cztery edycje i to można porównać?

Na pierwszej było oczywiście najmniej uczestników, ponieważ wielu nie wiedziało co to będzie i nie chciało brać w tym udziału. Fotografowie z wielu ważnych tytułów nie złożyli prac konkursowych. Ale pomimo tego konkurs miał duży oddŸwięk prasowy i telewizja i gazety zainteresowały się tym szeroko.

Zyskał sobie też uznanie ten pierwszy konkurs wśród fotografów. To chyba jest mniej dla publiczności, to jeszcze nie jest tak nagłośnione jak World Press Photo.Ten polski konkurs ma większą wartość jako przedsięwzięcie opiniotwórcze dla środowiska fotografów prasowych, których jak wiadomo przybywa, bo zwiększa się rynek prasy ilustrowanej w naszym kraju.

Jak więc to było w tegorocznej edycji konkursu, czy był rekordowy, czy coś nowego sę pojawiło, jakieś nowe tendencje, czy ten konkurs się rozwija, czy jest coraz więcej uczestników itp.?

Generalnie tak. Ale ten przyrost uczestników jest niewielki. Taką dużą różnicą jest trzecia edycja rok temu. Można powiedzieć, że konkurs wtedy się naprawdę zadomowił.

Np. po pierwszym konkursie nie było katalogu, był dość skromny folder. W drugim już był katalog. W trzecim także. Jest to katalog formatu A4, porównywalny z katalogiem World Press Photo z setką zdjęć zreprodukowanych. To już jest wydawnictwo jak na nasze warunki dosyć miarodajne i funkcjonuje jako podsumowanie dorobku fotografii prasowej.

Jak to się udało wydać przy drugiej edycji to na trzecią napłynęło już bardzo dużo zdjęć. Można powiedzieć, że jest to cała reprezentacja, ze wszystkich miejsc w Polsce i ze wszystkich ważnych tytułów ludzie nadeslali prace.

Czy istniejące kategorie już się ustabilizowały?

W tym roku wprowadziliśmy jedną dodatkową. Okazało się, że jest pewna grupa zdjęć, które zawsze przegrywają. I tą kategorią była "kultura".

Poprzednio było pięć typowych kategorii jak np. "wydarzenia", najbradziej nośny temat."Ludzie" to też jest popularne, ale z reguły postcie z kręgów kultury przegrywały z reguły z politykami choćby."Życie codzienne" to też dość nośny temat, "Sport", "Świat w którym żyjemy" i brakowało miejsca gdzie można było pokazać wydarzenia kulturalne, ludzi kultury, promować troszeczkę tę tematykę. I w tym roku "Kultura" była tematem najciekawiej obesłanym. Chyba najwięcej nagród było przyznanych w kategorii kultury.

Te kategorie pokrywają się z World Press Photo. Ale tam jest ich trochę więcej. A co się stało z kategorią "Zdjęcie roku". W zeszłym roku przyznano ją po raz pierwszy i jak do tej pory jedyny. Czy w tegorocznej edycji nie było tej kategorii czy nie znalazło się zdjęcie godne zdobycia tego zaszczytu?

Ta kategoria istnieje od pierwszego konkursu. Widomo, że to jest takie zdjęcie numer jeden i jurorzy walczą jak lwy, każdy o swoje.

I ta walka w tym roku rozegrała się również?

Tak tyle, że jurorzy nie doszli do konsensusu. Przyjęli oni taką niepisaną zasadę że nie może przewagą tylko jednego głosu wygrać jakieś zdjęcie. Że wtedy trudno jest mówić o takim zdjęciu, że jest zdjęciem roku.

Jest siedmiu jurorów. Przyjęliśmy zasadę, że wśród nich powinien być jeden operator filmowy, który zupełnie inaczej patrzy niż fotograf. Większość to są fotografowie, ale staramy się żeby była jedna osoba spoza środowiska fotografów prasowych. W tym roku był to p. Ryszard Kapuściński.

W World Press Photo w obradach jury biorą udział fotoedytorzy, jak to jest u nas?

To jest zawód, który uprawia coraz więcej ludzi, ale głównie w pismach o dużej ilości kolorowej fotografii np. w pisamch kobiecych, gdzie fotograf nie ma żadnego wpływu na rodzaj i formę publikacji zdjęcia. My jako organizatorzy konkursu mamy do tego typy fotoedytowania dosyć dużo zastrzeżeń.

Są również fotoedytorzy w gazetach codziennych np. w Rzeczpospolitej, w Gazecie Wyborczej... to są z reguły ludzie którzy zawodowo nie fotografują...

Jeżeli tych fotoedytorów będzie więcej to na pewno zasilią oni to grono jurorów, podobnie jak w World Press Photo.

Wróćmy teraz do tegorocznej edycji konkursu. Czy dało się zaobserwować jakieś nowe tendencje, kierunki. Co wyróżnia ten rok od poprzednich?

Jest jedna rzecz, która bardzo się rzuciła w oczy w ciągu tych czterech lat. Połowa zdjęć nadesłanych na pierwsze dwie edycje nie nadawała się do przedstawienia pod obrady jurorów. Były one na żałosnym poziomie, technicznym, merytorycznym. Otwartość konkursu powodowała, że zdjęcia przysyłali wszyscy myśląc, że gdzieś tam wskoczą.

Ale już w trzeciej edycji nastąpiła wyrana poprawa nadesłanych prac, a teraz w zasadzie nie było już większych potknięć. Tych zdjęć przychodzi 2000 i z tego trzeba wybrać 150 zdjęć na wystawę. Selekcja musi być. Wtedy niski poziom techniczny zdjęć wynikał również z poziomu poligrafii.

Teraz sytuacja uległa wyranej poprawie. I Rzeczpospolita i Wyborcza znacznie przecież poprawiły jakość druku i zdjęcie zaczyna grać coraz większą rolę w ogólnym image gazety.



Fot. Radek Rymut - "Dziki Wschód"

W tym roku podobno mniej było reportaży zagranicznych?

Tak, reportaż zagraniczny był słabiej obesłany i był to chyba rzeczywiście słabszy materiał. Są materiały które fotograficznie są doskonałe , ale ich nośność treściowa, jeśli można się tak wyrazić, jest nieco mniejsza. Np w kategorii "Życie codzienne" pierwszą nagrodę otrzymał Radek Rymut z Przekroju.

Były głosy krytyczne co do jakości tych zdjęć. Ale to chyba zamierzona stylizacja na reportaż społeczny lat 30-tych...

Tak, nawet przy robieniu reprodukcji mieliśmy wątpliwości, że chyba coś tu nie wyszło. Ale ja mam wrażenie, że to zostało tak zrobione celowo. Stylizacja na tę kontrastowość dawną. Ta technika ma pasować to klimatu zdjęć.

Udział zamierzonej techniki, nieprzypadkowej formy, zaczyna odgrywać też pewną rolę, a nie tylko sam przekaz, nieprawdaż ? Bo przecież nie wygrywają zdjęcia będące gorącymi relacjami z katastrof czy innych gwałtownych wydarzeń tylko pewne myślenie fotograficzne...

Ja sądzę, że w tym roku jest to dominujące.

Czyli można powiedzieć, że fotoreportaż prasowy coraz częściej świadomie korzysta z fotografii artystycznej?

Na pewno tak. Np. Były zdjęcia wzbudzające gorące polemiki wśród jurorów. Wydarzenie było bardzo ważne, natomiast forma podania tego była nieco gorsza. Tłumaczono autora, że coś się wydarzyło niesamowitego i on nie bardzo miał czas na skupienie się nad fotografią tylko rejestrował samo wydarzenie.

Czy w tym roku nie pominięto kogoś znaczącego, czy te decyzje jury pokrywają się z Twoimi odczuciami jako organizatora i osoby która już od tych kilku lat obserwuje konkurs?

Są rzeczy których mi szkoda. Nie chcę w tym miejscu podawać nazwisk, bo to nie o to chodzi. Jest np. sprawa polityki. Cały zeszły rok to była presja polityki.

Ale w nagrodzonych zdjęciach za bardzo tej polityki nie widać.

Obawiam się, czy decyzje jury nie były spowodowane tym, żeby nie myślano, że tu kontekst polityczny decyduje. To są zawsze bardzo trudne decyzje. Społeczeństwo było podzielone i decyzje jury także. Ale tego materiału politycznego było bardzo dużo i spora jego część nie znalazła się na wystawie.

Jaki procent zdjęć został zakwalifikowany na wystawę, co jest jak rozumiem już formą wyróżnienia.

To jest ok. 1/15 materiału nadesłanego. Decyduje o tym jury. To jest pierwszy etap: przyjęcie zdjęć na wystawę. I z tego materiału wyłonine zostają prace nagrodzone. Opracowując regulamin pracy jury dysponowaliśmy tłumaczeniem regulaminu obrad jury WORLD PRESS PHOTO. Tj. najpierw się ogląda jedną kategorię i wybiera się materiały na wystawę, potem drugą kategorię itd. I kiedy już jest wybrana wystawa jest kolejny ogląd i wybieranie do puli nagród.

W poprzednim jury brał udział Wojciech Druszcz, który w rozmowie z nami mówił, że unika się powtórnego udziału poszczególnych członków jury. To chyba będzie coraz trudniejsze, bo to środowisko nie jest przecież tak duże?

Regulamin mówi o tym, że dwóch członków jury musi być z poprzedniego roku dlatego, że chodzi nam o to żeby był jakiś system według którego dokonuje się oceny i żeby konkurs się nie zmieniał radykalnie wraz ze zmianą osób, które wchodzą do jury.

Z zakulisowych przecieków dowiedziałem się, że w tym roku świetnie zaprezentowali się młodzi fotografowie z Krakowa. Czy to jest tak, że tam powstało jakieś nowe, mocne środowisko?

Ja nie wiem czy środowisko, ale wraz ze zmianą pomysłu na gazetę pt. PRZEKRÓJ stało się coś ciekawego. PRZEKRÓJ jest na pewno jednym z niewielu tygodników, które posługują się świadomie fotografią. Jest to gazeta, która nawiązuje do różnych literackich odniesień. I my zastanawiamy się nad tym, żeby przyznawać również co roku nagrody poszczególnym tytułom prasowym, które najlepiej posługują się fotografią. Jednak zrezygnowaliśmy z tego. Uważnie śledzimy rozwój poszczególnych gazet. Są tytuły które się zmieniły całkowicie. Np. POLITYKA ale fotografia jest tam na żenującym poziomie.

Być może to jest wynikiem tego, że tam nie ma świadomych fotoedytorów?

Oczywiście. Świadomość użycia fotografii jako materiału dziennikarskiego jest tam żadna. Robią czasami dobre okładki i tyle.

A ja mam z kolei wrażenie, że PRZEKRÓJ traci gwałtownie czytelników? Byłem przywiązany do tej starej formy graficznej PRZEKROJU...

Jest tam teraz spore zainteresowanie fotografią. Pojawiają się reportaże. Trzech laureatów to są ludzie związani z PRZEKROJEM. Zwykle było tak, że RZECZPOSPOLITA i GAZETA WYBORCZA dominowały. Jeszcze ZYCIE WARSZAWY. Te trzy " filary" fotografii prasowej. I tu nagle trójka z PRZEKROJU. Już w zeszłym roku to młode pokolenie z Krakowa uczestniczyło w konkursie, może jeszcze wtedy nie nagradzane, ale już widoczne.

Czy nie należałoby podnieść prestiżu wystawy lokując ją w jakimś bardziej eksponowanym miejscu jak np. Zachęta? Czasami trochę denerwuje, że tak bardzo nagłaśnia się wystawę World Press Photo a pomimo tego, żę sami mamy niezły konkurs fotografii prasowej i jakoś umyka to uwadze wielu ludzi?

Jest to kwestia natury głównie finansowej. Naszemu Konkursowi nie patronuje Ministerstwo Kultury.

Ale czy nie powinno? Przecież fotografia prasowa jest częścią kultury naszego kraju?

Ja sądzę, że fotografia mimo wszystko ciągle nadal się przebija. To nie jest tak, że ona ma już ugruntowaną pozycję i że te "świątynie sztuki" jak Zachęta ją przyjmą tak jak każdą inną. Coś co jest okrzyczane za granicą jest kupione tutaj bo to jest jakby przetarty szlak.

W końcu jest również tak, że ta wystawa World Press Photo trafia do nas po kilku miesiącach. Nie jesteśmy pierwsi w kolejce. Nagrody przyznawane są w lutym, premiera wystawy ma miejsce na początku kwietnia, a do nas z reguły wystawa trafia w grudniu. I tu mamy argument mocny. Nagrody w Konkursie Polskim są przyznawane w lutym a wystawę możemy zrobić od razu w marcu czy w kwietniu.

Też byłbym za tym, żeby to Zachęta była miejscem gdzie będzie prezentowana wystawa pokonkursowa, ale na razie na to nas nie stać. To są ogromne koszty wynajęcia sal. Sponsorzy nie są na tyle silni, żeby to unieść, zresztą byłaby to wtedy największa pozycja w naszym budżecie. Bo np. powiększenia zdjęć wykonywane są na koszt organizatorów. To są wszystko ogromne pieniądze.

Jest też tak, że my usiłujemy odzyskać trochę pieniędzy, które wkładamy w organizację wystawy, żeby mieć trochę środków na rozpoczęcie kolejnej edycji nie angażując od razu sponsorów. A więc mamy na druk kart uczestnictwa i rozesłanie ich. Większość miejsc, które potem eksponują wystawę w kraju to są domy kultury, miejskie ośrodki sztuki a więc miejsca nie zasobne.

Nam chodzi o to, żeby ta fotografia jednak wszędzie w miarę dotarła. Bo tak naprawdę trzeba zobaczyć wystawę żeby wiedzieć co tam jest. Ponieważ większość zdjęć nie trafia do prasy, nie ma możliwości porównania ich w całości ponieważ żadna gazeta nie wydrukuje w całości 150 zdjęć. Zobaczenie tego na wystawie w dużych fotmatach jest czym innym niż pojedyncze zdjęcia publikowane czasami dość przypadkowo. Wiele osób nie kupuje przecież wszystkich gazet!

(wywiad przeprowadzony w kwietniu 1996 roku)

 


Od redakcji: Wystawa, o której mowa, "Konkurs Polskiej Fotografii Prasowej" została otwarta 25 kwietnia 1996 r. w Galerii ABAKUS przy ul. Jezuickiej 3 w Warszawie na Starym Mieście.

 


Spis treści

Copyright © 1997-2004 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2004 Zeta-Media Inc.