Wystawa fotografii Henri Cartier-Bressona "Paryż"
Paryż, którego już nie ma
Ponad 80 urzekających prostotą, czarno-białych zdjęć z Paryża, wykonanych przez żyjącą legendę fotoreportażu - Henri Cartier-Bressona można od 21 czerwca oglądać w Starej Galerii ZPAF.
- Nie znoszę aranżowania wydarzeń. Nie znoszę reżyserowania. To okropne... Nie wolno fałszować rzeczywistości. Kocham prawdę i tylko prawdę pokazuję... - powiedział kiedyś Bresson.
Jego paryskie zdjęcia taką prawdę pokazują. Nie są pocztówkowymi ujęciami ulic i zabytków Paryża, są obiektywne i różnorodne. Mimo to stały się najpopularniejszymi wizytówkami miasta. Reprodukowane w formie pocztówek, plakatów i kalendarzy cieszą się w paryskich sklepach z pamiątkami ogromną popularnością.
Większość prezentowanych na warszawskiej wystawie fotografii Bressona pokazuje Paryż lat 50. i 60.
Wydaje się, że czas w mieście fotografowanym małoobrazkową leicą Bressona płynął wolniej niż dzisiaj. Mniej tu ludzi - raczej pojedyncze postaci wkomponowane w ramy architektury czy miejskiej zieleni. To miasto zamglonych bulwarów, stateczków na Sekwanie, zabytkowych murów.
Fotografie Cartier-Bressona nie są statyczne, starannie wykalkulowane. Miasto przecież żyje, stąd rzeźnicy ładujący na ciężarówkę ciężkie tusze, studenckie protesty 1968 r., robotnicy w zakładach Citroena.
Nawet pojedyncze postaci ujęte są w dynamicznych pozach. Oko widza biegnie, wyłapując kontrasty kształtów i odcieni. Zwracamy uwagę na małą, czarną postać człowieka pośród skośnych rzędów drzew, przeciwne kierunki ruchu, regularność monumentalnej architektury i palące się śmieci, równoległe schody i rozbieganych ludzi. Nawet gdy w pejzażu nie dostrzegamy człowieka, to on jest. Przeskakuje właśnie kałużę, maszeruje na skróty, na skos przebiega kadr.
Dużo w zdjęciach Bressona lekkości i humoru: jest w nich beztroska dzieci podczas klasowej wycieczki, ciekawość mężczyzn w melonikach przystających na chodniku, by wychylić się i spojrzeć w dół, pod most, całujące się na ławkach pary.
To Paryż lat 50., Paryż którego już nie ma. Przemykający ulicami Sartre czy Giacometti, handlarze uwijający się w Hallach, eleganccy panowie karmiący przy kawiarnianych stolikach swoje pudelki, uczennice w szkolnych mundurkach. Dla tych, którzy znają wyłącznie brudny i głośny Paryż lat 90., zdjęcia Bressona ratują legendę francuskiej stolicy.
Decydująca chwila
W swym manifeście artystycznym "Decydująca chwila" Cartier-Bresson pisze, że fotografia, tak jak architektura, jest sprawą kompozycji przestrzennej. Kompozycji, która jest zawarta w otoczeniu, a którą fotografik musi poczuć i uchwycić w tej jedynej chwili, gdy objawia mu się ukryty porządek rzeczy. Wymaga to intuicji, dyscypliny i skupienia. Znaczenie techniki Cartier--Bresson bagatelizował. Nigdy nie retuszował swoich zdjęć.
- W fotografii zasadniczą rolę odgrywa intuicja. Nie potrzeba wiedzieć, dlaczego właśnie wtedy naciska się spust migawki, ale trzeba to zrobić w takiej chwili, która stanowi o wyniku. A na ten wynik składa się zarówno wydarzenie i rozpoznanie w ułamku sekundy jego znaczenia, jak i równoczesna właściwa organizacja formy wizualnej. Fotografia dla mnie to rytm płaszczyzn, linii i walorów. Fotografia jest nowym rodzajem plastyki, funkcją chwilowych linii. A kompozycja powinna być stałym zajęciem fotografa. W momencie decydującym zaś powinna być intuicyjna - powiedział w 1974 r. w rozmowie z Krystyną Łuczywek.
Moim ulubionym zdjęciem na wystawie w Starej Galerii ZPAF jest fotografia sławnego rzeźbiarza - Alberta Giacomettiego. Nie jest to typowo portretowe ujęcie. Widzimy po prostu biegnącego przez ulicę człowieka, który chroniąc się przed ulewnym deszczem, narzucił na głowę prochowiec. Jego rysy wydają się znajome, ale gdyby nie podpis pod zdjęciem, być może nie domyślilibyśmy się, że jest to właśnie Giacometti. Dla mnie właśnie w tej fotografii zawiera się pełnia geniuszu Henri Cartier-Bressona.
AGNIESZKA KOWALSKAGazeta Stołeczna
21-22 czerwca 2000 r.
Henri Cartier Bresson
Urodził się w 1908 r. w Chenteloup (Normandia) w zamożnej burżuazyjnej rodzinie francuskiej. Mając pięć lat odwiedził pracownię swego wuja malarza, i tam - jak sam wspomina - nastąpiła inicjacja, zaczął "wdychać" płótna. Rodzice byli zawiedzeni, ale wspomagali go finansowo, by mógł dopiąć swego celu i zostać malarzem. W wieku 20 lat przyjechał do Paryża. Zaczynał u kubisty - Andre Lothe'a. Jednocześnie pociągała go literatura, grafika architektura. Rozwijał się pod okiem nauczycieli, dzięki którym poznał m.in. takich poetów, malarzy, pisarzy, jak np.: Gertruda Stein, Jean Cocteau, Rene Crevel czy Max Ernst. W 1932 r. kupił swoja pierwszą leicę. Odbywał z nią wielomiesięczne podróże do Indii, Kanady, Meksyku, po Kubę, ZSRR i Chiny, podsumowane wspaniałymi wystawami i albumami.
W 1939 r. Bresson wstąpił do francuskiej armii, gdzie został oddelegowany do jednostki zajmującej się filmem i fotografią. Pojmany, zanim uciekł do Francji trzy lata spędził w niemieckim więzieniu.
W 1946 r. dowiedział się, że nowojorskie Muzeum Sztuki Współczesnej uznało go za zaginionego w czasie wojny i przygotowuje pośmiertną wystawę jego prac. Dał znać, że żyje i chętnie weźmie udział w jej przygotowaniu. Wystawa zatytułowana "Posthumous" zamknęła pierwszy okres jego twórczości i otworzyła drugi, silnie naznaczony związkiem z agencja Magnum.
W 1947 r. wraz z dwoma innymi wybitnymi fotoreporterami, Robertem Capą i Szimem - czyli Davidem Seymourem - utworzyli autorską agencję fotografików Magnum. Chcieli w ten sposób uniezależnić fotografików od zleceniodawców i zapewnić im ochronę praw autorskich. Z czasem Magnum stało się elitarnym klubem, grupującym, najlepszych fotografików na świecie, wypracowującym kodeks etyczny tego zawodu. Przez dwadzieścia lat pozostawania w Magnum Cartier-Bresson był sumieniem środowiska i jego autorytetem artystycznym. Z agencji wycofał się w 1966.
Na swoich fotografiach Bresson wielokrotnie uwieczniał historyczne momenty. Słynne są jego zdjęcia z ostatnich dni Kuomintangu, z początków Chin komunistycznych, z pogrzebu Gandhiego, z budowy muru berlińskiego. W 1954 r., gdy zaczynała się odwilż w ZSRR, był jako pierwszy na miejscu.
Kiedy Fundacja Mesnil z Houston poprosiła go o podsumowanie dorobku, artysta wybrał 385 fotografii. Sa wśród nich wspaniałe portrety: Faulknera, Sartre'a, Capote'a, Matisse'a, Ezry Pounda, Małżeństwa Curie, przejmująca fotografia starzejącej się Colette. Są krajobrazy wiejskie i miejskie. Chwile z zycia ludzi zwyczajnych, którzy w jego obiektywie stawali się niepowtarzalni. Zdjęcia Cartiera-Bressona eksponowane były od lat trzydziestych w najbardziej prestiżowych galeriach i muzeach świata, wydano je też w dziesiątkach albumów.
Opracowała:
Agnieszka Kowalska
Gazeta Stołeczna
21-22 czerwca 2000
Zobacz też:
- Więcej prac H. Cartier-Bressona w dodatku internetowym "Rzeczpospolitej" - "Fotoreportaż"
Książki:
Henri Cartier-Bresson
Henri Cartier-Bresson
Published 1999
te Neues Publishing UK Lt
PaperbackHenri Cartier-Bresson: Mexican Notebooks
Carlos Fuentes, Henri Cartier-Bresson
Published 1995
Thames and Hudson
HardcoverHumanity and Inhumanity
Bruce Bernard, et al
Published 1999
Phaidon Press
PaperbackThe Mind's Eye : Writings on Photography and Photographers
Henri Cartier-Bresson
Michael L. Sand
Aperture Book
HardcoverA Propos De Paris
Henri Cartier-Bresson
Bulfinch Press
PaperbackHenri Cartier-Bresson in India
Henri Cartier-Bresson
Satyajit Ray
Published 1993
Thames and Hudson, PaperbackIndia
Henri Cartier-Bresson, et al
Published 1997
Aperture
HardcoverTete a Tete
Henri Cartier-Bresson
E.H. Gombrich, NOT YET PUBLISHED
Published 2000
Thames and Hudson, Paperback
Copyright © 1997-2012 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2012 Zeta-Media Inc.
e-mail: fti@zeta-media.com