Malarstwo idzie krok w krok z fotografią

Fragmenty konferencji prasowej Natalii LL w dniu otwarcia jej wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej, 30-go października 1998 roku

 

Natalia LL: Bardzo się cieszę, że tutaj wystawiam. dlatego że cenię sobie Zamek i sztukę która tutaj jest pokazywana. Zostałam zaproszona do cyklu wystaw "retrospektywa" - muszę tutaj podkreślić, że to nie udało się tutaj w pełni. Przestrzeń jest tu duża, ale dla mnie za mała. Zrobiłam taki wybór. Trafny, jak na taką dużą wystawę. Musiałam jednak z pewnych rzeczy zrezygnować. Kiedyś zrobię inną wystawę, pod innym kątem. Będę chciała wtedy pokazać "Śnienia", całą tę mistykę, która w latach 1978 - 85 była dla mnie bardzo ważna. Skupiłam się teraz nad latami 70-tymi, pokazuję trochę prac z lat 80-tych i tę końcówkę lat 90-tych, w których skierowałam się trochę na malarstwo.

Mam nowe projekty, rozwinięcia prac ostatnich z cyklu "dusza drzewa". Artysta zawsze jest niezadowolony do końca z tego co zrobił, chciałby wyjść poza tę granicę, którą tworzy...

Wystawa ma tytuł "Ogrody Personalizmu". Ja preferuję filozofię personnalizmu. Istota, człowiek jest najważniejszy i on jest tą rzeczą, która jest niezmienna, która jest jedna jedyna. Każdy egzemplarz ludzki jest jeden i niepowatarzalny.

Dlaczego Pani zaczęła malować obrazy ?

Ja maluję od początku, dlatego że skończyłam uczelnię plastyczną i właściwie zajmowałam się na początku malarstwem. Zakochałam się również w fotografii, w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych mieliśmy również wykłady z fotografii, było to takie douczanie fotografii na tyle, byśmy mogli sami zreprodukować obraz, żebyśmy mogli sfotografować jakąś formę (byłam na projektowaniu szkła ) więc żeby dobrze sfotografować tę formę szklaną. Ale ja zauważyłam, że fotografia to jest rzecz tak wspaniała, tak tajemnicza i że jest to takie medium, które może zupełnie inaczej pokazać rzeczywistość. A malarstwo jest jeszcze czymś innym. Malowałam od samego początku. Wystawiałam wiele. Malarstwo idzie krok w krok z fotografią. Ale tutaj nie chciałam tego pokazywać, bo byłoby tego wszystkiego za dużo. Malarstwo moje nie jest nigdy wyeksponowane, bo zawsze dobierana jestem do wystaw bardziej takich multimedialnych. Ale ja cenię szalenie malarstwo i myślę, że to jest wspaniała rzecz.

A jaki jest związek fotografii i malarstwa ? I obrazy i zdjęcia noszą takie same tytuły.

W Michałkowej w Sudetach mam taki dom pracy twórczej i tam zarasta mi ciągle wierzbą taką która była przez Białoruśkę (przepływająca nieopodal rzeczka) kiedyś rozrzucona i ciągle muszę walczyć z tą wierzbą, i tam drwal mi przycina te drzewa. Ale żal mi by to całkiem zanikło, stwierdziłam, że będę mieliła te wszystkie witki wierzbowe i jak gdyby duszę tego drzewa zawrę w obrazie malarskim. Natomiast inną jest sprawą fotografia, gdzie pokazuję środek drzewa. Jest to gdzieś ścięte drzewo, jak go formuję albo siekierą albo piłą elektryczną... Ale jest to dopełnienie całości. Dla mnie to jest bardzo ważne - tam się widzi, czuje się, że to też, że to drzewo żyło, a ja chcę mu przedłużyć to życie.

Czy to bezpośrednie związanie się z przyrodą 18 lat temu jak pani napisała w katalogu, miało wpływ na Pani filozofię i twórczość ?

Na pewno tak. Człowiek obcując z przyrodą uspokaja się. Jego wnętrze zaczyna być bardziej bogate. Przyroda wchodzi w człowieka, człowiek wchodzi w przyrodę, właściwie trudno to określić, ale jest to takie wtopienie się w tą zieloną rzeczywistość, która jest. Myślę że to bardzo wzbogaca artystę. Wielu artystów porzuca miasto, chcą być blisko przyrody.

W moim pytaniu zacytuję ostatnie zdanie z przedmowy dyrektora w katalogu : "Akcentowana wielokrotnie "kobiecość" twórczości Natali LL uderza tak silnie niekoniecznie dlatego, że podejmuje w sposób chwytliwy wątek walki o kobiecość, ale przede wszystkim dlatego, że artystka ta z taką sugestywnością podjęła walkę o sztukę pozbawioną kompromisu". Czy uważa Pan Dyrektor, że mężczyźni nie walczą o sztukę pozbawioną kompromisu ?

Wocjciech Krukowski: Ja artystce chętnie zadałbym pytanie : czy świadomość typu feministycznego była Pani potrzebna w jakiś sposób, myślę że nie koniecznie. Myślę że to jest wobec tej kobiecości przeakcentowane i bardzo często w odniesieniu do artystów i artystek, którzy rzeczywiście działają z pewną siłą nacechowaną dużą idndywidualnością, wtedy przypisuje im się jakiś rodzaj ikonologii kobiecej czy męskiej. O artyście np. dobrze nam znanym, którego nazwiska tu jednak nie wymienię też można powiedzieć : jest macho i tę postawę dopisuje do życiorysu artystycznego. Ale myślę że dla p. Natalii to nie było istotne. U niej jest to wprowadzone w obszar ideologii feministycznej.....

A jak Pani ten swój feminizm odbiera ?

Gdy zaczęłam wspólpracować z feministkami to nie był to jakiś bój społeczny. To była raczej sztuka. To też był może troszeczkę bój o zaistnienie. Kobiety też mają dobrą sztukę i były po prostu pomijane. Ta walka zaczęła się w latach na początku lat 70-tych, gdzie bardzo znana krytyk sztuki Marghareta Johinsen, Niemka, napisała taką książkę pt. "Poezja konkretna". Zadała sobie trud żeby zbadać we wszystkich muzeach w Niemczech ile dzieł w kolekcjach to dzieła kobiet a ile mężczyzn, obserwując że na akademiach sztuk pięknych przeważnie są kobiety. I później one jakoś znikają i ten procent wtedy gdy ona dociekała tych spraw był szalenie mały : w tych kolekcjach 92% prac to były dzieła mężczyzn a tylko 8% kobiet. To było też przyczyną, żeby jakoś eksponować, zbierać się w jakieś grupy i pokazywać w dobrych ośrodkach, znanych, żeby zaistnieć jakoś, pokazać to co robiłyśmy w pracowniach. Myślę, że to się udało. Sztuka, generalnie powinna być dobra. Ja nie rozgraniczam sztuki na taką, którą robi mężczyzna czy kobieta.

Było to prawdopodobnie też m.in zwrócenie na siebie uwagę i to się udało. Wiele kobiet obecnie wystawia, i tutaj w Zamku, w różnych galeriach na Zachodzie. Jest coraz więcej prac kobiet w różnych ważnych muzeach i ośrodkach.

Pani nie miała chyba kłopotów z wystawianiem za granicą?

Nie miałam takich kłopotów, nie musiałam aż tak walczyć o to. Dlatego też mnie zauważono, że wystawiałam z tymi bardzo dobrymi kobietami, jak Ulrika Rosenbach, jak Sieverding, jak Rebecca Horn, Anette Messager - myśmy wtedy wszystkie działały razem. To są już nazwiska wpisane w historię sztuki, ale one też w pewnym momencie organizowały się. Ja też się tam znalazłam i nie miałam trudności żeby zrobić jakąś wystawę za granicą.

Myślę że w tym pytaniu nie chodzi tylko o to czy pani brała udział w tych wystąpieniach kobiet, tylko czy ta sztuka według pani jest feministyczna również w treści. Chodzi nie tylko o postawę i mejsce kobiet w muzeach.

Na pewno w jakimś stopniu jest. Ale nie przesadzałabym w tym , że ona jest feministyczna.

Teraz pojawiają się różne interpretacje feminstyczne pani sztuki. Czy pani je zna, czy pani się z nimi zgadza ?

Tak, znam je, z ich punktu widzenia są ciekawe, ale ja nie utożsamiałabym się z nimi za bardzo.

Który rodzaj pani twórczości jest najbardziej zrozumiały dla publiczności ?

W 70-tych latach została zauważona sztuka konsumpcyjna. Szczególnie młodzieży się podobała, młodzież świetnie to odbierała. Poza tym Zachód się zachwycił tą sztuką, uważano że to jest jakaś taka nowa klisza wizualna. W mojej pracy zawsze przewijał się wątek erotyczny, myślę że to nie jest złe. Opieram się na micie platońskim, który mówi, że pierwszy człowiek był jednią, a przez grzech podzielił się na kobietę i mężczyznę. I tylko z powodu w tym akcie miłosnym jest na powrót tą jednością. Przy tym jest prokreacja, rodzi się nowy człowiek, czyli to jest bardzo ważna atywność w życiu człowieka, bardzo ważna, witalność. Erotyzm nie musi być odbierany jednostronnie tzn. że jest to tylko jakaś zabawa. Są to złożone zagadnienia. Feministki obnażały ten erotyzm i w tym punkcie może byłam z nimi związana.

Erotyzmem zajmowałam się już pod koniec lat 60-tych, tutaj na wystawie pokazuję prace z lat 70-tych, których wtedy nie mogłam tego pokazywać w galeriach otwartych, to były takie spotkania podziemne. Cenzura dozwalała tylko na pokazy zamknięte. Ta sztuka była jakoś cenzurowana na początku. Ale np Jeffrey Koons, który z Cioccioliną robi jakieś tam rzeczy i przedstawia jakąś tam erotykę - ja mam to już poza sobą. To jest moje spojrzenie na erotykę. I były problemy żeby to pokazać w kraju szerszej publiczności, na Zachodzie już tego nie bylo. Dlaczego wspomniałam o tym Koonse. Byłam w 1977 roku na stypendium Kościuszkowskim w Nowym Jorku i pani Eva Pape z Fundacji oprowadzała nas po galeriach, my prezentowaliśmy nasze prace w najlepszych galeriach Castellego, Webera, bardzo się podobała nasza sztuka, ale nie było to w profilu ich galerii. Ameryka była wtedy tak potwornie pruderyjna, że na "Ostatnie Tango w Paryżu" chodziliśmy do zamkniętych klubów. I poźniej nagle "rodzi się" Koons i on jest najlepszy w erotyce na świecie... tak się przełamało....

Czy Pani uważa, że rzeczywiście coś się przełamało czy też była to kwestia stosunku do sztuki kobiety i mężczyzny. Tradycja sprawia że inaczej traktuje się mężczyznę, nawet w takich stosunkach międzyludzkich. Wiadomo, facet może mieć żonę, trzy kochanki itd, ale kobieta... no coś takiego.... Czy Pani zauważyła, że to było ewidentnie przełamanie jakiegoś tabu...

Na pewno to, że byłam kobietą, było pewnym utrudnieniem, ale ja nie wiem, czy ktoś taką sztukę robił (mówię tutaj o Polsce). Może Zbyszek Dłubak, czy panowie Łagocki, Plewiński, ale to były akty. U mnie ta erotyka była mocniejsza i napotykała ona na bariery. Już w to ingerowała cenzura. W tej chwili to jest już zupełnie otwarta sprawa.

Równouprawnienie ?

Trochę już się to przetarło. A w Ameryce ten ruch feministyczny też przyczynił się do tego, że ta Ameryka przestała już być taka pruderyjna. To się stało dosyć szybko. To już jest przełamana bariera i można pokazywać wszystko.

Na wystawie brakuje mi ulubionej pracy z cyklu "Śnienie". Czy mogłaby Pani opowiedzieć o motywach tej pracy, o podtekstach jeśl one nie zostały do końca wypowiedziane w tym katalogu...

Wspominałam już, że trochę opuściłam ten okres mojej twórczości, który był ważny. W latach 1975-77 zaczęły się dziwne sprawy... Pod wpływem środków farmakologicznych ale i czasami nie, zaczęłam realizować medytacje transcendentalne, zaczęłam odchodzić od tej sztuki racjonalistycznej w sztukę bardziej mistyczną. Później okazało się że byłam bardzo chora i to właściwie była nawet granica poza którą mogłam przestać żyć. I pod wpływem tych zdarzeń moja sztuka zaczęła się zmieniać. Współpracowałam z psychotronikami, którzy wybudowali dla mnie taką dużą piramidę we Wrocławiu-Stabłowicach, która była modelem piramidy Cheopsa i tam zapadałam w stany transcendentalne, które umożliwiały mi "wejście w siebie". Robiłam seanse w galeriach, czasem zasypiałam, czasem to trwało krótko. Sztuka wtedy była tylko dla mnie, bo właściwie miałam te marzenia senne i one dla mnie były istotne w tym momencie. Oczywiście publiczność przychodziła i to był ten drugi aspekt. Oglądała dokumentacje. Zawsze był zapraszany jakiś krytyk, który dzielił się swymi rozważaniami... to było dla publiczności. Publiczność właściwie nie mogła dojść do mojego wnętrza bo to było tylko dla mnie. Te wszystkie śnienia, akcje, performance były dla mnie dosyć ważne bo one zawróciły mnie z tego ratio w stronę mistyczną. Artysta ma niekiedy prognostyczne wizje, myślę, że nie tylko ja.

Jesteśmy ludźmi nadwrażliwymi, i często wyczuwamy coś, wyprzedzamy czasowo to co ma się stać. I to mnie odmieniło. Miałam tutaj "Śnienie" w Małej Galerii w Warszawie w 1979 roku, miło to wspominam chociaż nie wiem, co tam się za bardzo działo.....Często robiłam rysunki, zapisy wizualne po tych seansach i przedstawiałam je w innych galeriach..

Czy Pani uważa, że to był rodzaj ekshibicjonizmu ?

Ja myślę że to było takie zamierzenie, nie określiłabym że to był ekshibicjonizm. Sztuka akcyjna, obszar performance to jest ten inny rodzaj obecności artysty, którego nie można łączyć bezpośrednio z ekshibicjonizmem. To raczej - akt oddania siebie publiczności.

 

Fotografie artystki na tle jej prac eksponowanych w Zamku Ujazdowskim wykonał Marek Grygiel.


Spis treści

Copyright © 1997-2012 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2012 Zeta-Media Inc.
e-mail: fti@zeta-media.com