INTERPHOTO 2019 Białystok
Od przeszłości do współczesności. Granice czasu / From past to present. Limits of time.
9 września - 17 listopada 2019 r.
Fotografia ujawniła się w swej najbardziej pierwotnej, podstawowej formie: jako dokument i zapis czasu. Takim mottem zaczerpniętym od Lecha Lechowicza zaczyna swój wstęp do festiwalowego katalogu Grzegorz Jarmocewicz, jego twórca i dyrektor artystyczny.
Czas zatem jest głównym elementem wyjściowym fotografii – i zapisywanie go czy odwoływanie się do jego kreacyjnych funkcji stanowi o ciągłej atrakcyjności w twórczych działaniach fotografów i artystów.
Tak więc w tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Fotografii Białystok Interphoto prezentowani są artyści, których twórczość pod wieloma względami odnosi się do heterogenicznego pojmowania Czasu.
To jest dosyć szeroko pojęta formuła, która pozwoliła organizatorom zarówno na prezentacje twórczości artystów odciskających swoje piętno na historii fotografii jako dziedzinie artystycznej, jak również tych, których twórczość sytuuje się w pewnej opozycji i wysuwa na pewną niezależność kontestującą trwałość i dokumentalność fotograficznego zapisu.
Tak jak każdy tego typu festiwal – co utrwaliło się już przez lata – w Białymstoku zaprezentowano wystawy o charakterze formacyjnym, historycznym. Mistrzowskie osiągnięcia czeskiej awangardy to pokaz zrealizowany przez Muzeum Sztuki w Ołomuńcu oraz Instytut Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Wiadomo, że takie nazwiska jak František Drtikol (1883-1961), Jaroslav Rössler (1902-1990), Jaromir Funke (1896-1945), Eugen Wiškovský (1888-1964) dzięki wielu wysiłkom czeskich kuratorów przez lata promujących ich twórczość, na trwałe wpisały się w światowy obieg. Ich prace znalazły miejsca w stałych kolekcjach, galeriach i muzeach.
Podobnie ważny, czy wręcz edukacyjny walor miała wystawa, a właściwie jej już trzecia odsłona pt. „Słowo kłamie – Oko nigdy”. Nowoczesność w fotografii polskiej 1918 – 1939” wystawa zainicjowana przez Instytut Polski w Duesseldorfie i Muzeum Sztuki w Łodzi. Prace tak istotnych dla awangardowej sztuki polskiej artystów jak m.in. Janusz Maria Brzeski, Tadeusz Cyprian, Jan Bułhak, Aleksander Krzywobłocki, Kazimierz Podsadecki, Witold Romer. Krystyna Gorazdowska, Kazimier Lalewicz, Karol Hiller, Jan Alojzy Neumann doskonale oddają klimat wyjątkowego okresu w fotografii, kiedy to poruszane były takie tematy, jak urbanizacja, fascynacja postępem technicznym, koncepcja formowania nowego człowieka ery industrialnej, mechanika, tempo życia, fascynacja abstrakcją.
Aparat fotograficzny stał się narzędziem niezwykle istotnym. Był traktowany jak narzędzie, które dzięki swoim mechanicznym właściwościom w najbardziej adekwatny sposób rejestrowało nowoczesną rzeczywistość. Stosowanie możliwych zabiegów optycznych, skracanie perspektywy, fotografowanie bezkamerowe, fotokolaż, fotomontaż, zwielokrotnione powiększenia, „wszystko to miało na celu „wybić” widza z utartych schematów precyzyjnych i skonstruować nowy język wizualny” jak pisze Maria Franecka, kuratorka wystawy.
I wreszcie dla dopełnienia trzecia duża grupowa „historyczna” wystawa. „Fotografia subiektywna w sztuce polskiej 1956 – 1969”. Tutaj takie nazwiska jak m.in. Zdzisław Beksiński, Wojciech Bruszewski, Jerzy Lewczyński, Edward Hartwig, Zbigniew Łagocki, Marek Piasecki, Andrzej Pawłowski, Zofia Rydet, Andrzej Różycki, Józef Robakowski – zestaw artystów-fotografów, którzy stopniowo niwelowali swoją twórczością granice miedzy poszczególnymi dziedzinami sztuki.
Fotografia została głównym medium wielu wydarzeń artystycznych tego okresu i przekraczała granice jakie wcześniej przeznaczone były dla innych dziedzin sztuki.
Festiwal ma to do siebie, że prezentuje, czy niejako przypomina również ważne i istotne osobistości mające już swoją wysoką pozycję w hierarchii sztuki.
Do nich z pewnością zaliczyć trzeba Zofię Kulik, której niezwykle starannie zaprezentowana wystawa w pięknych wnętrzach drewnianego dworku Muzeum Alfonsa Karnego może stanowić jedną z największych atrakcji wystawienniczych festiwalu. Jest to jakby nieduża retrospektywa zawierająca jej najlepsze i najbardziej charakterystyczne prace, składające się na fotograficzne archiwum wizerunków. W autokomentarzu artystka podkreśla jednakże, jak niewielka ilość wizerunków może niekiedy utworzyć złożoną kompozycję. To wrażenie bogactwa spowodowane jest wielokrotnością naświetleń poszczególnych negatywów. Tak więc te dywanowe fotokolaże powstają w sposób tradycyjny, przy pomocy nożyczek i kleju, a nie – jak wielu przypuszcza – za pomocą technik komputerowych. „Powstają w analogowej ciemni przy użyciu szablonów i światła z powiększalnika” - jak pisze w odautorskim komentarzu autorka i dodaje, że to wszystko wraz z tytułem pracy służy jej „wypowiedzi artystycznej na współczesne tematy zakorzenione w historii.”
Problem czasu i wiarygodności to zasadnicze elementy wystawy Pavla Marii Smejkala. Na wystawie pt. „Fatescapes”autor prezentuje zdjęcia, które wydają się nam znajome, ale jednak wprowadzają nas w jakiś stan zawieszenia. Smejkal „zawłaszczył” znane zdjęcia z historii i wyrugował z nich postaci. Tak więc mamy słynne fotografie, a sięgając do wizualnej pamięci, możemy nawet niektóre z nich zidentyfikować jak. np. zdjęcie Roberta Capy z pola z upadającym w czasie śmiertelnego ostrzału żołnierzem, uczestnikiem wojny domowej w Hiszpanii, którego oczywiście nie ma na tej przedstawionej na wystawie fotografii, czy choćby słynne zdjęcie Eddie Adamsa za które dostał nagrodę Pulitzera. Tutaj z kolei musimy odtworzyć sobie wstrząsającą scenę egzekucji partyzanta Vietcongu na ulicach Sajgonu w 1968 roku. Na wystawie widzimy tylko szarą ulicę jakiegoś odległego azjatyckiego miasta.
Wystawa Smejkala porusza problem manipulacji, szczególnie teraz w dobie rozpowszechniania informacji przez internet, a także jest czymś w rodzaju nowego spojrzenia na motyw prawdy i fałszu, realności i oryginalności. Odsłania pola interpretacji o jakich do tej pory nie było rozmowy. Stawia pytania o to co się stało w przeszłości, ale również odwołuje się do niepewnej przyszłości poddając fotograficzny przekaz w wątpliwość.
Kolejne wystawy również poruszają temat wyznaczony jako obszar wspólnych dociekań nt. Czasu. Andrzej Kramarz zrealizował zapis (w dosłownym tego słowa znaczeniu) pt. „Kawałek Ziemi”. Jego bohaterowie przypisani są tylko do jednego zdjęcia, które jest zapisem współczesnym. Natomiast nagrane wypowiedzi emitowane są za pomocą małych głośniczków, które dostrzega się dopiero po chwili. Relacje – osobiste świadectwa z czasów wojny to rodzaj scalenia tych wypowiedzi z fotografowanym miejscem. Artysta koncentruje naszą uwagę nie tylko na emocjonalnych i dramatycznych opowieściach z czasów II Wojny Światowej ale przedstawiając nam współczesny, niekiedy nawet idylliczny obraz miejsc w jakich się rozgrywały, próbuje zdiagnozować ułomność i wybiórczość ludzkiej pamięci.
Podczas Festiwalu Interphoto są galerie w których prezentowane są wystawy o szczególnym klimacie oddziaływania. Do nich, obok wspomnianego już Muzeum Karnego na pewno należy Galeria Ślendzińskich mieszcząca się w drewnianym, zrekonstruowanym domu w historycznej dzielnicy Białegostoku, Bojarach. W czasie poprzedniej edycji festiwalu prezentował tam zdjęcia śp. Bogdan Konopka, teraz natomiast zobaczyć można przejmującą wystawę Andrzeja J. Lecha. Prace obydwu artystów, przecież kiedyś blisko ze sobą współpracujących, jak mało które nadają się wspaniale do tego wnętrza, Andrzej Jerzy Lech, który od lat mieszka w USA, przybył specjalnie na otwarcie i zapewne również dla niego była to bardzo osobista i emocjonalnie ważna wystawa, czemu dał wyraz podczas wernisażu, a dla tych, którzy jednak nie za często mają okazje korzystać z obcowania z jego fotografią, była to wspaniała okazja by zapoznać się z jego sztuką. Wystawa obejmuje nie tylko jego aktualnie tworzone fotografie, ale również są tam prace z czasów wcześniejszych, sprzed emigracji. Czas jakby ich nie dotknął, wydaje się, że ten niezmienny w formie rodzaj fotografii, może poprzez silne emocje i zawarte w tych pracach głębokie odczucia, stanowi o istocie fotograficznego tworzenia i potwierdza ich wysoką rangę.
Wystawą, która najlepiej przystaje swoim nastrojem do prac Andrzeja J. Lecha, jest zaprezentowany w Centrum Kształcenia Ustawicznego projekt Andrzeja Górskiego pt. „Wnętrza”, gdzie podczas otwarcia autor przypomniał o inspiracjach jakie wyniósł z obcowania z śp. Stanisławem J. Wosiem.
W krótkiej relacji z Festiwalu nie sposób odnieść się do wszystkich wystaw – ale dla kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć przynajmniej o kilku jeszcze bo jest ich w sumie ponad pięćdziesiąt.
A więc przestronne wnętrza Opery Podlaskiej są miejscem trzech prezentacji:
Jiriego Siguta, artysty dobrze znanego w Polsce, tym razem zaprezentowanego przez Magdę Świątczak z galerii FF w Lodzi. Duża, bardzo starannie zaprogramowana instalacja złożona z naświetlonych w plenerze materiałów światłoczułych daje artyście zafascynowanemu możliwościami papieru fotograficznego odwzorowania przemijalności natury. „To mój prywatny intymny performance, kiedy jestem sam pośród nocy i czuję, że jestem mała częścią tego i kosmosu, szukającą własnego miejsca na ziemi”. Uczucia mogą zniknąć, albo się zatrzeć, ale ich ślad pozostanie na papierze potwierdzając całe bogactwo świata.
Z kolei „Era postprawdy” tytuł jak najbardziej aktualny do wystawy prac estońskiego artysty Heikki Leisa gdzie „wszechmocny Photoshop” usuwa granice między fotografią a fotomontażem. Sceneria i postacie stylizowane na początek XX wieku i dają wrażenie, że laptopy i smartfony oraz całe to supernowoczesne osprzętowienie mogło istnieć o wiele wcześniej, a mnisi w klasztorach nosili słuchawki na uszach bądź studenci, trzymając w dłoniach odpowiednie piloty-sterowniki, grywali na konsolach w gry komputerowe.
Owo przeplatanie się czasów, i swoiste pomieszanie historii występuje na Festiwalu wielokrotnie. Np. na bardzo ciekawej wystawie absolwentów i studentów Łódzkiej Szkoły Filmowej w Kinie Forum pt. „Pod włos/ Against |Gravity” gdzie granice między przeszłością a przyszłością ulegają zatarciu. Cykl zdjęć Doroty Kozieradzkiej pt. „Olympic Charmer” to wdzięczna, zgrabnie przeprowadzona mistyfikacja. Autorka wciela się w postać łyżwiarki, która zdobywa olimpijskie sportowe laury. Wszystko bardzo starannie dopięte i dopasowane, nawet film na którym autorka wywija prawdziwe piruety, co jak się okazuje było jej autentycznym udziałem i wymagało wielu miesięcy żmudnych treningów pod okiem specjalistów. Ale trud się opłacił. Ani na chwilę nie przestajemy wątpić, że ona naprawdę jako mistrzyni jazdy figurowej zaistniała w rzeczywistości.
Warto tutaj nadmienić, że oprócz łódzkiej, mamy jeszcze trzy inne wystawy „szkolne”. „East_Tota” to wynik rocznej pracy studentów III roku – Master Class w białostockiej Akademii Fotografii i Przedsiębiorczości, kolejna to „Czas Słowa - Czas Obrazu” w kampusie uniwersyteckim również studentów tej samej szkoły (kuratorem jest sam dyrektor Festiwalu Grzegorz Jarmocewicz).
Natomiast wystawa polskich studentów Instytutu Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opawie odbywa się w synagodze Cytronów – miejscu bardzo szczególnym. Kuratorzy – profesorzy i wykładowcy Vladimir Birgus, Michał Szalast, Vaclav Podestat i Ondrej Durczak zaprezentowali bardzo ciekawe prace swoich podopiecznych, obok znanych Adama Pańczuka czy Jana Brykczyńskiego są na wystawie prace studentów z Białegostoku m.in. bardzo przemyślane czarno-białe, oszczędne w wyrazie ale mocne, prace Aleksandry Śmigielskiej.
Nie sposób nie wymienić wystaw, które łączy rodzaj eksploracji geograficznego miejsca – może to być Polska jako całość w bardzo rozbudowanym dokumentalnym ze świetnym katalogiem cyklu pt. ”Polish Summer” mieszkającego w Niemczech Tomasza Lewandowskiego, fotografie z podróży wzdłuż rzeki Niemen białoruskiego z pochodzenia również mieszkającego w Niemczech Vitusa Saloshanki, czy Georgasa Avetisjansa odwołującego się do swych ormiańskich korzeni artystę z Łotwy.
Tomasz Lewandowski, z serii "Polish Summer"
Natomiast intymny i bardzo osobisty projekt zadedykował swoim synom Przemek Zajfert ze Stuttgartu. „Na wieki wieków - Heliografie dla moich synów” to znowu odwołanie bliskie pracom wspomnianego wyżej Jiŕego Šiguta – naświetlane na słońcu dwa-trzy dni pokryte emulsją asfaltową płyty, płukane potem terpentyną lub olejkiem lawendowym. A więc technika tradycyjna nazwana heliografią od procesu opisanego przez Niécephora Niépc’a z 1829 roku.
Interphoto 2019 to nie tylko wystawy – to również konkurs. Przed dwoma laty Grand Prix trafiło do Valentyna Odnoviuna (ma swoją wystawę na festiwalu pt. „Horyzonty”) a w tym roku nagroda trafiła w ręce Chiraga Jindala z Nowej Zelandii za projekt “Into the underworld”
September – November 2019
ISBN 078-93-934184-2-8
Dla kronikarskiego obowiązku należy dodać, że program Festiwalu INTERPHOTO 2019 obejmował również Porftfolio Review, które uświetnili wspaniali eksperci, a zarazem członkowie jury m.in. Andreas Mueller-Pohle, Thomas Licek, Olivier Spillebout, a także liczne spotkania autorskie, odczyty, warsztaty, pokazy filmowe wystawy towarzyszące, a także panel dyskusyjny pt. „Wokół awangardy” który odbył się w dniu oficjalnego otwarcia z udziałem m.in. prof. Vladimira Birgusa, Štepanki Bielaszovej, dyrektor Muzeum Sztuki w Ołomuńcu, Gabrielli Uhl z Budapesztu, Marii Franeckiej, i Krzysztofa Jureckiego.
Czwarta edycja białostockiego Interphoto potwierdza, że jest to impreza bardzo rozbudowana, i na trwałe wpisana w kalendarz najważniejszych wydarzeń międzynarodowych z zakresu sztuk wizualnych w tej części Europy.
Podsumowanie festiwalu nastąpi podczas imprezy PhotoPicnic 3 listopada 2019 w Operze Filharmonii Podlaskiej - Europejskim Centrum Sztuki przy ul. Odeskiej 1 w Białymstoku. Nie ulega wątpliwości, że będzie to podsumowanie bardzo ważnej i udanej imprezy, której wartość należy docenić, szczególnie w czasach, kiedy tak ogromne przedsięwzięcia wymagają ogromnego trudu i włożonej w to pracy.
Marek Grygiel
Zobacz też:
W FOTOTAPECIE poprzednio m.in.
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.