Andrzej Różycki
Niech będzie pochwalony negatyw ! / The Holy Negative!
Galeria Asymetria, ul. Jakubowska 16, Warszawa
22.09. – 20.10.2017
Krzysztof Pruszkowski
Barierka / Barrier
Galeria Raster, ul. Wspólna 63, Warszawa
22.09. – 28.10.2017.
Adam Pańczuk
Promienie/Rays
Fundacja Archeologii Fotografii, ul. Andersa 13, Warszawa
22.09. – 5.11.2017
Choreografia obrazów: Fotogrfia per formatywna / Choreography of images. Performed Photography:
Zbigniew Dłubak, Mariusz Hermanowicz, Antoni Zdebiak
Fundacja Archeologia Fotografii, Siedziba PTSR, ul. Nowolipki 2A, Warszawa
22.09. – 22.10.2017.
Fotografia w ramach WGW 2017
W tegorocznym Weekendzie bierze udział 26 galerii, wśród nich kilka pokazuje artystów, dla których fotografia stanowi podstawę działania.
Galeria Asymetria nie tylko przez weekend, ale aż do 20 października prezentuje wystawę Andrzeja Różyckiego, który jest autorem swoistej ody na cześć fotografii analogowej (właściwiej by było napisać „tradycyjnej”):
„O negatywie wyłącznie pozytywnie. O negatywie święty i niedoceniony!. Fotografia kończy się tam, gdzie zanika negatyw. Światłość wiekuista fotografii. Ku światłu. Światłoistotność bezpowrotnie utracona. Cóż bez negatywu wart jest świat, itd., itp. A na koniec dodam z pełnym przekonaniem: jeżeli istnieje Duch Święty, to może się on objawić w świetle negatywu.”
I negatyw właśnie jest głównym bohaterem Andrzeja, który – jak pisze we wstępie do katalogu Rafał Lewandowski – przeszedłszy przez okres konceptualny, jeszcze w grupie "ZERO-61" powrócił „w rejony fotografii nostalgicznej, obrazów dzieciństwa, raju utraconego” (tu warto przypomnieć jego wystawę pod takim właśnie tytułem „Raj Tracony” w Małej Galerii ZPAF w Warszawie w 1990 r).
Prace Andrzeja Różyckiego to wyraz admiracji i podkreślenia znaczeń, jakie ma dla fotografii negatyw. Według niego to nadal „kwintesencja magii fotografii”. Fotografowie starszego pokolenia z niezwykłą admiracją odnoszą się do swoich negatywów, niektórzy bardzo twórczo przepracowują je na nowo, korzystając z nowoczesnych środków przekształcania i formowania obrazu.
Postawa Andrzeja wobec negatywu jest raczej sentymentalna, ale bez otoczki naiwnej fascynacji. W swoim autorskim tekście stwierdza: Dziś w cywilizacji cyfrowej ważność i rola negatywu jest pomijana i właściwie została zapomniana. Być może jednak nie do końca – ostatnio bardzo modne stały się powroty do fotografii analogowej. Staje się to udziałem młodych twórców, którzy coraz częściej korzystają z ciemni fotograficznej i starają się wchłonąć tajniki tej czarnej sztuki.
Przy tej okazji warto sobie przypomnieć wspaniałe fotografie Andrzeja Różyckiego wykonane na papierze fotograficznym z epoki. Nie trudno zauważyć jaką mają nadal siłę i prawdę oddziaływania.
©Andrzej Różycki, z lewej: Andrzej Partum; z prawej: Natury Frasobliwe, 1991
Innym artystą, którego prace archiwalne zaprezentowano podczas weekendu, jest Krzysztof Pruszkowski. Jego słynna wystawa pt. Barierka”, powstała w II połowie lat 70. w Paryżu gdzie autor na stałe wówczas przebywał. Jej premiera odbyła się w Centrum Pompidou, a potem prezentowana była w Polsce (m. in. w Małej Galerii ZPAF-PSP) jako symboliczny znak sprzeciwu, wobec ograniczeń cenzury. Barierka, sprzęt masowy, który powstał na użytek zabezpieczania czy odgradzania demonstracji przez policję na ulicach Paryża świetnie pełnił rolę uniwersalnego przekazu wobec czasów PRL-owskiej rzeczywistości. Pruszkowski wykonał kilkaset zdjęć i ich wybór składa się na wystawę, która w postaci oryginalnych odbitek i bardzo ciekawego układu (z wejściem przez metalową kratę !) została zaprezentowana w galerii Raster. Stanowi teraz właściwie coś w rodzaju fotograficznej instalacji, która nic nie straciła z siły oddziaływania.
Jednym z ciekawszych wydarzeń Warsaw Gallery Weekend było spotkanie w Muzeum Polin.
Film, muzyka, fotografia – wszystkie te trzy dyscypliny twórczości składały się na jeden wieczór. Premierowa realizacja filmowa pt. „Intimacy” polsko-izraelskiej artystki wizualnej Yael Vishnizky Levi, performance międzynarodowego tria Urban Research Theater „Judaica Project” i pokaz specjalnie na ten wieczór przygotowanej publikacji fotograficznej Patrycji Orzechowskiej pt. „Medium”. Wszystkie te projekty powstały w ramach rezydencji artystycznych w Muzeum Polin.
Patrycja Orzechowska skoncentrowała swoją uwagę na kolekcji Muzeum Historii Żydów Polskich powstałej z darów jakie ofiarowane są do Muzeum. Ich dokładny spis zamieszczony jest w albumie, który zamiast wystawy, jest finalnym efektem tego projektu. Patrycja Orzechowska omawiając swoją pracę nad powstaniem tego albumu, prezentowała jednocześnie wybrane przez siebie z kolekcji przedmioty w postaci wyświetlanych wielkoformatowych slajdów na ogromnym ekranie sali filmowej muzeum. Forma prezentacji nawiązuje bardziej do dziewiętnastowiecznej fotografii związanej ze spirytyzmem, bo „fotografia to jedyny argument dowodowy na optyczną realność duchów”, jak pisał Eduard von Hartmann, którego w eseju „Widmowa Kolekcja” cytuje Tomasz Szerszeń. I rzeczywiście Patrycja Orzechowska prezentując cykl kilkudziesięciu przedmiotów (m.in. sztućce, kafle ceramiczne z synagogi praskiej, puste albumy na zdjęcia, makatki, rękawiczki, gwiazdę Dawida, przybory kreślarskie , czy maszynę do pisania Juliana Stryjkowskiego) próbuje nawiązać kontakt z rzeczywistością, której już nie ma, która została całkowicie unicestwiona. Fotogramy wykreślające kształty przedmiotów, pozostają ze swoimi znaczeniami, historią i całą sferą interpretacji, która staje się udziałem tych później je oglądających. To tworzy pewien rodzaj trudności i wyzwania, gdyż tak utrwalone przedmioty na fotograficznym papierze stają się zagadką, zawierają zapewne znacznie więcej, niż tylko to co widzimy na zdjęciu.
Kolejne miejsce warszawskiego weekendu galeryjnego to Fundacja Archeologii Fotografii. W swojej siedzibie przy ul. Andersa zaprezentowała instalacje Adama Pańczuka, który bada podświadomość i możliwości jej reprezentacji w obrazie fotograficznym. Fragmenty nieistniejącej rzeczywistości scala na przenikającej się projekcji uzyskując efekt sennego marzenia.
Okazuje się, ze takie podejście do tego, co nazwać możemy fotografią performatywną, zaznaczyło się również w twórczości wybitnych twórców z przeszłości. Należą do nich na pewno nieżyjący już Zbigniew Dłubak, Mariusz Hermanowicz i Antoni Zdebiak. Kuratorki Karolina Puchała-Rojek i Marta Szymańska z Fundacji Archeologii Fotografii przygotowały bardzo interesującą wystawę opartą na części ich dorobku w ramach od dawna realizowanego cyklu „Żywe archiwa”.
Twórczość tych trzech artystów wraca w częstych przypomnieniach (wystawa Hermanowicza w Białymstoku, wystawa Zdebiaka w Kordegardzie w ub. roku), ale tym razem ich prace łączy podobne podejście. Fotografie traktują jako zapis swoich własnych działań, które powstają specjalnie do kamery tak, by zostały utrwalone potem na odbitce. Te działania artystyczne mają swój początek w rozważaniach na temat relacji między fotografią, performance’em, inscenizacją i szeroko rozumianą grą przed obiektywem. Nie jest to jednakże zapis performance'u, ale końcowym zamierzonym efektem zgodnie z intencją artysty jest obraz. Przedstawiają te fotografie działania powołane tylko na użytek zdjęcia. Autorki wystawy używają terminu „fotografia performatywna” w wąskim znaczeniu jako fotografii gestów o różnej amplitudzie celowości i znaczenia.
I rzeczywiście, jeden ze znanych cyklów Zbigniewa Dłubaka nosi tytuł „Gestykulacje” i jest klasycznym już przykładem fotografii konceptualnej, której Dłubak był nie tylko aktywnym wykonawcą ale również teoretykiem, który w swoich pracach poszukiwał wizualnych przykładów na zilustrowanie i udowodnienia swoich rozważań.
Prace Mariusza Hermanowicza na tej wystawie to z kolei chyba nigdzie nie pokazywane do tej pory fotografie, z których na pewno najciekawsza to autoportret z lat 70. i fotografia z ostatniego już okresu, kiedy zwrócił się do bardzo klasycznej formuły. Pracą tą jest niezwykle atrakcyjna fotografia Hommage dla Margitte’a.
Twórczość Antoniego Zdebiaka to z kolei ukłon w stronę natury, wiele z wykonanych zdjęć zrealizował w Mięćmierzu koło Kazimierza nad Wisłą. Ta sceneria stała się ważnym elementem jego działań performatywnych w otwartej przestrzeni. Zdebiak był również autorem jednych z nielicznych w polskiej fotografii autoportretów i auto-aktów, których ekspresja przetrwała próbę czasu.
Fotografia w różnej postaci o różnym wydźwięku na Warsaw Gallery Weekend pojawiła się w jeszcze kilku innych miejscach np. w Instytucie fotografii FORT gdzie otwarto nową wystawę Ilony Szwarc, w Lokalu _30 (Natalia LL, Diana Lelonek, Justyna Górowska), oraz np. w Galerii le Guern gdzie w swojej instalacji bułgarski artysta Pravdoliub Ivanov umieścił sporo nieszablonowych i interesujących zdjęć. Warszawa nie ma żadnego festiwalu fotograficznego który miałby utrwaloną i solidną markę. Dlatego Warsaw Gallery Weekend uzupełnia trochę ten brak.
Marek Grygiel
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.