Basia Sokołowska: Cienie niesmiertelnosci

W ramach 54-go Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach Zdrój, prezentowane będą fotografie Basi Sokołowskiej pt. Cienie Nieśmiertelności. 6-go sierpnia w Dworku Chopina Ambasador Australii Margaret Adamson oficjalnie otworzy ekspozycję.

Cykl Cienie Nieśmiertelności zainspirowany życiem i muzyką Fryderyka Chopina składa się z ośmiu barwnych fotografii o wymiarach 100 x 100cm. Są to wielowarstowe kolaże fotograficzne, w których cienie pamiątek po Chopinie nakładają się na kompozycje z tkanin i przedmiotów. Zostały wykonane przy użyciu techniki czysto fotograficznej aparatem Hasselblad. Powiększenia wykonano w 1995 w Sydney na papierze odwracalnym Fuji. Prace te są rezultatem kilkuletnich poszukiwań prowadzonych głównie w Polsce i podczas pobytu stypendialnego w Paryżu. Fotografowanie miejsc z nim związanych, lektura jego listów, obcowanie z rękopisami i przedmiotami znajdującymi się w muzeach, bibliotekach i archiwach pozwoliły artystce na dogłębne poznanie sylwetki kompozytora. Nie bez znaczenia na obraz Chopina miały lata spędzone przez autorkę na emigracji w Australii dzięki czemu mogła uwolnić się od tradycyjnego wizerunku Chopina nieodmiennie podkreślającego patriotyczny i muzyczny status kompozytora i skupić się na rzadko dotąd podkreślanych aspektach jego życia i twórczości.

Po raz pierwszy Cienie Nieśmiertelności zostały publicznie zaprezentowane w Zamku Królewskim w Warszawie w październiku 1995 jako wystawa towarzysząca XIII-mu Międzynarodowemu Festiwalowi im. Fryderyka Chopina w Warszawie.

 



















Sydney 2.12.1991
Myślę o tym aby zrobić serię zdjęć poświęconych listom i muzyce Chopina aby wyrazić mój ból związany z moją obecnością tu a nie w Europie. Tytuł tymczasowy Exiles. Chcę zawrzeć w tym coś z filmu Impromptu, który przedwczoraj widziałam i który wprowadził mnie w bardzo zły, tęskniący nastrój. Wczoraj wieczorem w bibliotece czytałam biografię Chopina i przeglądałam jego listy, które wydały mi się bardzo inne od tego co by się oczekiwało. Być może moje nagłe zainteresowanie nim wynika z tego, że był on również uchodźcą artystycznym i z tego, że wyrosłam z jego muzyką, która na mnie tak silnie oddziaływała. Teraz z perspektywy emigracji i dorosłości obraz Chopina wynikający z jego listów, książek i anegdot jest tak bardzo inny od tego, który miałam wpojony jako dziecko. Powinnam pojechać do Żelazowej Woli i zrobić sporo zdjęć czarno-białych. Teraz powinnam zrobić np. 10-15 opartych o zdarzenia, emocje i wrażenia, lub może utwory muzyczne, które wydają mi się ważne. Nie chcę żadnego peanu ani pastiszu, chcę zrobić coś ogromnie szczerego, zdjęcia z książek - ze złych reprodukcji - nie fotokopie tylko złe zdjęcia. Zdjęcia rzeczy nieudanych, a chcących. Reprodukcje portretu Chopina ale też sporo rzeczy abstrakcyjnych. Bardzo trudno jest mi w tej chwili wyobrazić sobie te prace pod względem czysto technicznym. Czy mają to być fotografie? Chyba nie będą to tylko zdjęcia.

Fotografie fotografii - bardziej w kierunku kolażu - ale tak aby wszystkie moje prace zachowały jedność powierzchni (napięcie powierzchniowe).

Warszawa 1.3.1992
Jak chcę zrobić Chopina? Swoiste montaże czarno-białe i kolorowe - chociaż kolor jest tu sprawą bardzo delikatną. Powinnam zrobić dużo materiału na wszystkim co mam, potem to wszystko poukładać, jeszcze raz przefotografować na 6 x 6 (na slajdzie) i zrobić z tego duże cibachromy.

Teraz, póki tu jestem, powinnam się skoncentrować na zebraniu jak największej ilości materiału, który potem opracuję w Sydney.

Warszawa 11.3.1992
Dobrze by było pójść do Towarzystwa im. FC i sfotografować pewne rzeczy, np. listy - stare i zwietrzałe - sfotografować je pod światło lub w mocnym zachodzącym słońcu, aby nadać im wyraz nostalgii, kruchości i przemijania. Widziałam dzisiaj piękny pas słucki dwukolorowy. Przydałoby się coś podobnego - może uda się kiedyś znaleźć.

Warszawa 13.3.1992
Byłam w Towarzystwie Chopina, znalazłam rzeczy bardzo przydatne np. moja bieda - szarozielona z różową wstążką i kilka autografów jego utworów jak i jego listów. Jest coś bardzo dziwnego w obecności listów dawno miniętych kompozytorów. Szczególnie po obejrzeniu filmu Impromptu.

Kraków 28.9.1993
W Muzeum Czartoryskich brązowy odlew lewej ręki Chopina bardzo wzruszający, z falującymi żyłkami. Delikatna i piękna. W owalnej ramce - suszone kwiaty z czarną tiulową wstążką chyba z pogrzebu - kwiaty wyblakłe, bezkrwiste, z datą napisana ołówkiem 17.Oct.1849. Romantyczne przywiązanie do pozostałości - jakaś dosłowność pamięci. Muszę posłuchać więcej jego muzyki w kontekście owej ręki.

Warszawa 29.9 1993
Powinnam zacząć rysować, spisywać pomysły, robić projekty przyszłych prac. Być może seria zdjęć będzie się nazywać Pamiątki i będzie zbudowana wokół rzeczy pozostałych po Chopinie - odlew ręki, maska pośmiertna, serce przywiezione do kraju. Muszę zrobić kilka zdjęć na Pere Lachaise w rocznicę jego śmierci, bo na pewno będą ludzie i kwiaty na jego grobie. Paryż 9.10.1993 W ogrodzie Tuileries znalazłam liście kasztanowe - to też Chopinowskie, jako że on przyjechał do Paryża we wrześniu i zmarł jesienią, więc liście były suche i szeleszczące jak teraz. Jesień jest bardzo piękną, melancholijną i suchotniczą porą.

Paryż 17.10.1993
Na Pere Lachaise zrobiłam 3 rolki filmu (w tym jedną kolorową). Nie było tyle kwiatów jak oczekiwałam, żadnej oficjalnej delegacji ani wiązanki ale za to piękne kasztany, liście i kolory i ogólnie rzecz biorąc był to bardzo przyjemny spacer.

Paryż 26.10.1993
Pokój pamiątek Chopinowskich w Muzeum Polskiego Romantyzmu na Ile St-Louis. Obrazek z puklem jego włosów - koncept bardzo romantyczny - lok włosów lub rzecz należąca do osoby, lub miejsca z jakiego pochodzą zawiera jakąś siłę, obecność, ducha. Jego włosy są różnych odcieni - ciemny i jaśniejszy blond. 19 wieczna rycina Żelazowej Woli z podpisem o miejscu urodzenia Chopina i o jego ojcu Mikołaju Szopie, który był niejako w służbie arystokracji, a Fryderyk "sfrancuził" swoje nazwisko na Chopin po przyjeździe do Francji. Taka narodowa propaganda, ale na swój sposób urokliwa.

Odbitka z dagerotypu zrobiona w roku jego śmierci. W zielonej welwetowej ramie. Maska pośmiertna leżąca płasko a nie jak w Muzeum Czartoryskich wisząca na ścianie. Leżąca na płasko robi dużo większe wrażenie i jest "właściwa". Fotel z ostatniego mieszkania przy Place Vendome, z wytartą tapicerką, która też jest warta zdjęcia. Coś z obecnością i nieobecnością.

Interesują mnie nie tylko rzeczy po nim, ale ich oprawa kulturowa, ich znaczenie i ich epoka - intelektualny i emocjonalny ładunek jaki w sobie niosą. Muszę uważać, aby nie zrobić z tego traktatu, aby były to obrazy stojące wizualnie o własnych siłach, by nie były tak badawcze i intelektualne jak myślenie, którym się do nich dochodzi.

Trudność polega na żywości jego muzyki i martwości pamiątek po nim. Również ulotności jego muzyki i trwałości pamiątek po nim. Chociaż też je czas zjada. Mam pewne pomysły w tej chwili, chociaż boję się, że mogą one wyglądać jak okładki tanich książek o kompozytorach.

Paryż 31.10.1993
Czytam listy Chopina - uderzające jak ogromną wagę przywiązywał do strategii rozwoju swojej kariery, osób poznawanych w podroży, listów polecających, które tak skrupulanie organizował i których tak niecierpliwie wyczekiwał, spotkań z arystokracją, wyboru miejsc gdzie dawał koncerty (w Pradze nie grał, bo tam wygwizdali Paganiniego, więc nie chciał ryzykować, w Dreźnie, bo nic to jego karierze nie pomoże). Jest to zupełnie odmienny obraz od stereotypu artysty romantycznego i tego co zrobiła z niego historia. Bardzo miło się czyta jego wczesne listy, w których czuje się świetne poczucie humoru, dobre wyczucie literackie i miły, młody i żywy temperament. Wydaje mi się artystą wszechstronnie uzdolnionym - plastycznie- sądząc po rysunkach, literacko - sądząc po listach. Fascynacja muzyką zawarta jest w jego listach od początku.

Paryż 5.11.1993
W bibliotece polskiej duże zdjęcie maski pośmiertnej - duże usta i coś bardzo rozczulającego w wysokim czole. Bardzo różne połowy twarzy. Twarz spokojna, bardzo wrażliwa, kryjąca dużo piękna i mało bólu. Piękne spękania na lewej skroni. Męskość bardzo delikatna, prawie kobieca, chociaż nie mogła być kobieca. Na innym zdjęciu tej samej maski prawa strona twarzy wygląda na porażoną skurczem, lub płaczem.

Rzadko publikowany dagerotyp Chopina - wygląda inaczej niż "normalnie". Ma bardzo duże, ciemne oczy, półotwarte usta, jakby zamknięty w momencie, nie pozowany, realny. Bardzo podoba mi się ta lekka nierozpoznawalność Chopina i nietrwałość, płynność tego wizerunku. Tak jak jego muzyka i jego metoda - ta znikająca i pojawiająca się obecność, która jest tak fascynująca w jego muzyce. Fascynująca, bo nie do końca uchwytna.

Po tym obcowaniu z rękopisami, dagerotypami i odlewami, zaczynam słuchać jego muzyki zupełnie inaczej.

" les heures cruciales que Chopin vit ici, sans aucune nouvelle de ses proches, le marquent a vie"

przypomina mi mój niepokój z Chin.

Paryż 24.11.1993
Zrobiłam zdjęcia odlewu ręki umarłej. Bałam się jej dotykać, bo ma taki trupi charakter. Nie ma w niej napięcia mięśniowego, faktura skóry jest tak ostro widoczna.

Chopin i Delacroix rozmawiali o muzyce i malarstwie - podobieństwach i różnicach środków wyrazu itp. Enigmatyczne to, nie wydaje mi się że ich rzeczy miały cokolwiek wspólnego.

Kołnierzyk romantyczny, wiązany trzykrotnie dookoła szyi. Co o nim? Jeszcze nie wiem.

Paryż 26.11.1993
Chopin jest tematem bardzo trudnym, bo dotyczy to konkretnej postaci o mocno ustalonej mitologii. A jednocześnie jest postacią bardzo czystą i enigmatyczną o mitologiach przeczących sobie nawzajem. Te wszystkie śmiertelne szczątki Chopina zdają się być jakimś gwałtem dokonanym na jego istocie, czymś brutalnym, czego nie potrafię w sobie ułożyć i co, wydaje mi się czasem, powinnam zostawić w spokoju.

Koncepcja serii jest filmowa, narracyjna, choć być może nie powinna taka być. A może powinnam zrobić coś o śmiertelności i nieśmiertelności - i pokazać nieśmiertelność w muzyce, w odlewie ręki żywej, w sercu, a śmiertelność w ręce umarłej, w kołnierzyku, w bolesnej stronie maski pośmiertnej, w kasztanowcach, brązowych liściach i również w fortepianie z szalem - szal powinien być stary, pożółkły, rozłażący się i bardzo piękny.

Manuskrypty jego muzyki są bardzo poruszające i piękne - żywiołowe, zamaszyste, pełne namiętnych skreśleń i plam atramentowych - śladów wypróbowywania pióra. Powinnam to jakoś użyć, szczególnie ten, który ma bardzo dużo nutek wspinających się ku górze. Są to nutki bez żadnych linii, wolne, pnące się płynnym i pięknym łukiem, z delikatnością, subtelnością i jakąś siłą.

Paryż 2.12.1993
Biblioteka zamknięta. Ze zrobionych do tej pory zdjęć widać że najtrudniejsze będą zdjęcia włosów i rąk. To z sercem i tekstem podoba mi się coraz bardziej. Jest ono o nieśmiertelności, która jest zawarta w sercu - efemeryczna i również jego ostatnia notka, bardzo zmęczona, pisana odlatującą ręką w której zawarł swoją obawę przed byciem pochowanym żywcem.

Paryż 10.12.1993
Odebrałam pierwsze zdjęcia próbne. Jeszcze daleka droga. Struktura serii coś mi się nie klei. Robi się z tego straszna trupieszarnia z której wieje przygnębieniem. Jedynie serce ma w sobie coś poetyckiego. Powinnam sfotografować też fotel i zrobić coś z pakietem listów z Towarzystwa im FC. Zrobić czarno-białe i kolorowe aby móc potem o tym pomyśleć.

Paryż 19.12.1993
Koniec z Chopinem na razie i nie chcę w ogóle przez jakiś czas się za to brać. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy tutaj dużo się we mnie zmieniło. Moja początkowa koncepcja wydaje mi się zbyt dosłowna, zbyt statyczna, ma w sobie za mało ruchu a za dużo przywiązania do konkretów. Wiem, że aby to zmienić muszę to na jakiś czas zostawić i zrobić coś zupełnie innego.

Sydney 14.07.1994
Prace powinny być wielowarstwowe i zawoalowane, kilka warstw materiałów przenikających się nawzajem i pod nimi przedmioty, tak jakby przysypane ziemią. W ten sposób linie fałd stałyby się liniami, które widziałam na rękach Chopina. Memory unveiled?

Sydney 24.07.1994
We wczorajszych zdjęciach pojawiły się rzeczy nowe - podpis z suszonymi kwiatami. Kwiaty zasuszone z jego pogrzebu - pamięć romantyczna wyrażała się w przechowywaniu organicznych pamiątek - pukiel włosów, kwiatek zasuszony w książce. Tu suszone kwiaty mają wyglądać trochę jak nutki.

Sydney 22.11.1994
Serce w różnych woalach, obecnie we wszystkich zdjęciach "Osierociałość moja". To nie musi być bardzo skomplikowane, a wręcz dużo prostsze niż początkowo myślałam.

Sydney 24.11.1994
Wszystkie będą miały przeźrocza. Znów pojawia się dwoistość - przeźrocza czyli jego duchowa obecność i przedmioty czyli rzeczywistość teraźniejsza, która wyraża go w inny sposób - przez formę, kształt, kolor. Będzie ich 8 lub może nawet mniej. Nie wiem czy wszystkie będą miały przeźrocza - nie wszystkie będą miały serca.

Sydney 26.11.1994
Ważne w tej serii są poczucie lekkości, subtelności i coś z rytmem linii i kształtów jak rytm i linia melodii jego muzyki.

Sydney 9.12.1994
Słucham jego muzyki inaczej niż przedtem. Mocno czuję w niej związek między muzyką a osobą jaka mi się wyłoniła z czytania jego listów i szperania w pamiątkach.

Sydney 14.12.1994
Ta seria zaczyna być o cieniach, które ostatnio są mocnym, podziemnym nurtem mojej obecnej egzystencji. Shadow and substance? Dwie rolki na małym obrazku. Drugą sformatowałam kwadratowo, co znacznie zmieniło kompozycję. Są - będą dwa bez cieni, tylko z warstwami - list i ręka. Ręka wynikająca z kryształowego żyrandola wydaje się być bardzo odpowiednia.

Sydney 22.12.1994
Jane powiedziała, że nie są dydaktyczne - his demise. O to mi chodziło, nie o podtrzymanie i potwierdzenie legendy narodowej, tylko o bardzo ulotne i efemeryczne impresje - mało narracji mimo iż ona istnieje w doborze sfotografowanych rzeczy - ale całość jest o moim odkrywaniu jego życia warstwa po warstwie i znajdowaniu pozostałości - nielogicznych, sprzecznych, osobistych. Tak jak wzruszenie spowodowane dotknięciem czegoś starego, należącego do kogoś, kogo już nie ma, a kto trwa w teraźniejszości przez istnienie tej rzeczy.

Sydney 30.12.1994
Patrząc na to co zrobiłam do tej pory widzę, że to jeszcze nie koniec. Właściwie jest tylko jedno dobre, to z domem. Miałam dobre przeczucie odnośnie tego zdjęcia - od momentu gdy zobaczyłam pierwszą, nieudaną próbę widziałam w nim obietnicę, mimo iż nie wiedziałam jaką.

Sydney 2.1.1995
Prawie skończyłam czytać jego listy, dziwne uczucie docierać do niego przez listy. Ostatni rok życia. Słowa o umieraniu, życiu, które wycieka przez słowa, prośby, uwagi. Listy coraz słabsze - dużo myślał o umieraniu przez całe swoje życie i wydawał się być dobrze do tego przygotowanym. I to zdanie o fiołkach w jego mieszkaniu po powrocie z Anglii "chcę trochę poezji po powrocie". Im bardziej się do niego zbliżam, tym bardziej mi się wydaje, że Chopin Gałczyńskiego i mój są bardzo podobni.

Martwi mnie to, że gdy będą wystawione, będę musiała je tłumaczyć i objaśniać. A to oznacza wiele niedobrych i niepotrzebnych słów. Ale taki już jest zwyczaj.

Sydney 13.1.1995
Wszystko zrobione -wywołują się. Teraz tylko czekać, i zdecydować co powiększyć. Czuję się trochę pusta - tygodnie intensywnego fotografowania i nagle koniec. Wszystkie te dziwne przedmioty i parafenalia - co z tym zrobić? Nie chcę wyrzucać - niektóre z nich "podróżowały" ze mną przez Carmen Infinitum, Interior/Mieszkanie i teraz Chopina. Nie wiem co myśleć o moich Chopinach. Chyba jeszcze nie trzeba myśleć - jestem zbyt blisko ich robienia. Myślę o tytule - pamięć, pamiątki. Nie chcę jego nazwiska w tytule. Może coś z cieniem - cień, cienie pamięci, cienistość. Jest pewna fragmentacja w tej pracy z domem, i odbicie domu jakby się rozpływało - tak jak niemożność realnej rekonstrukcji tego, co się pamięta. Doświadczenie pamięci jest ze swej natury skazane na fragmentację. Nie martwi mnie brak teorii artystycznej podpierającej te prace. Mają stanąć na własnych nogach. Może zanim z nimi wyjadę do Polski powinnam wystawić je w Martin Browne Fine Arts? Ale chyba już nie ma na to czasu. A co do tytułu - może "Szepty nieśmiertelności"?

Basia Sokołowska

 

 

 
Fot. Piotr Kubat  

Basia Sokołowska urodziła się we Wrocławiu. Jesienią 1980 zaczęła studiować historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. W grudniu 1981 wyjechała do Chin, a stamtąd do Australii. Studia na University of Sydney ukończyła w 1987 pracą dyplomową o 16-wiecznym portrecie północnowłoskim , głownie autorstwa Lorenzo Lotto. W tym samym roku podjęła pracę w Art Gallery of New South Wales, najpierw w dziale Sztuki Azji, a potem w dziale Dokumentacji i Wystaw. W 1993 otrzymała stypendialny pobyt i studio w Paryżu. Od 1994 dzieli swój czas między Polskę a Australię. Jej barwne fotografie były wystawiane w Polsce, Australii, Austrii, Francji na Łotwie i Słowacji. Znajdują się w kolekcji Bibliotheque Nationale w Paryżu, oraz w wielu zbiorach prywatnych w Australii, Anglii, Francji, Włoszech i Polsce. Oprócz fotografii Basia Sokołowska zajmuje się dziennikarstwem i filmem. W 1996 w Sydney wyreżyserowała etiudę fabularną do własnego scenariusza pt. The Handbag.


 


Zobacz też :


Spis treści

Copyright © 1997-2012 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2012 Zeta-Media Inc.
e-mail: fti@zeta-media.com