"Annie Leibovitz. A Photographer's Life, 1990 - 2005."
Maison Européenne de la Photographie.
16 czerwca - 14 września 2008 r.
Kurator : Charlotta Kotik, kuratorka w Brooklyn Museum w Nowym Yorku.
Wystawa będzie później pokazana także w National Portrait Gallery w Londynie.
"Richard Avedon. Photographies 1946 - 2004".
Jeu de Paume.
1 lipca - 28 września 2008 r.
Kuratorzy : Helle Crenzien, kuratorka Louisiana Museum i Marta Gili, dyrektorka Jeu de Paume.
Wystawa będzie pokazana w Martin-Gropius-Bau w Berlinie,
między końcem października 2008 a styczniem 2009 r., później
także w Amsterdamie i San Franciso Museum of Modern Art.
Życie fotografów
TEGO LATA w Paryżu pokazano dwie przejmujące wystawy dwóch gigantów współczesnej fotografii : nieżyjącego już od 4 lat Richarda Avedona i nadal działającej Annie Leibovitz. Łączy ich nie tylko to, że urodzili się w Stanach Zjednoczonych w rodzinach emigranckich, ale i to, że stali się mistrzami portretu, zdjęć reklamowych, często ich zdjęcia "użytkowe" osiągały status dzieł sztuki, udało im się połączyć, jak w wypadku artystów Renesansu, pracę na zamówienie i działalność twórczą, udało się im także być znakomicie wynagradzanymi za swoje prace. Więcej już chyba nie można osiągnąć.
Annie Leibovitz "A Photographer's Life, 1990 - 2005" towarzyszy album wydany pod tym samym tytułem, po francusku brzmiącym "La vie d'une photographe", przez Editons de la Martiniere.
Gdy Annie Leibovitz pracowała nad tą książką i wystawą, zebrała swoje zdjęcia z tych 15 lat, poukładała je chronologicznie, przyczepiła do wielkich plansz i dalej nad nimi pracowała. W czasie tej pracy zrozumiała, że ma ochotę wymieszać ze sobą, pokazać jednocześnie swoje zdjęcia robione na zamówienie i swoje zdjęcia prywatne, robione swojej rodzinie, czy tej swojej wielkiej przyjaciółce, Susan Sontag. Zdjęcia "prywatne" są pokazane w niewielkich formatach, często w zestawach po cztery, na ogół są czarno-białe. Widzimy na nich rodziców Annie, jej brata, jej siostry, kolejne pokolenie, w tym trzy córki Annie Leibovitz, Sarah, Susan i Samuelle, urodzone późno, już po przekroczeniu przez nią 50 roku życia. Jest też jedno zdjęcie Annie Leibovitz w ciąży, nagiej, zrobione przez Susan Sontag. Widzimy życie rodziny szczęśliwej, matka Annie interesowala się tańcem, jako kobieta już ponad 70-letnia, pozuje do zdjęć, zadzierając nogę do góry, jak młoda baletnica. Czujemy ciepło tej rodziny, wzruszający jest portret ojca, pozującego razem z bratem Annie (i swoim synem, oczywiście). W dniu 70 rocznicy urodzin swojej matki, Annie zrobiła może więcej, ale do pokazania wybrała 4 zdjęcia, bardzo mało się między sobą różniące; po lewej stronie kadru widać ojca, siedzącego za stołem i czytającego gazetę, matka zaś stoi przy zlewie (czy kuchence, już nie pamiętam), odwrócona do nas plecami i oddaje się pracom kuchennym. Inny zestaw 4 zdjęć, które Annie zrobiła przez otwarte drzwi sypialni swoich rodziców : matka jeszcze śpi, ojciec na 3 zdjęciach siedzi na łóżku, odwrócony plecami, a na 1 zdjęciu ogląda się w stronę swojej córki, wzrokiem osoby, która szykuje się już do odejścia.
Bo w to życie, tak jak w każde, wkracza dramat. Najpierw dramat serdecznej przyjaciółki Annie, Susan Sontag w postaci jej choroby. Zestaw czterech bardzo intymnych zdjęć Susan Sontag, leżącej nago w wannie i przykrywającej dłonią amputowaną pierś, zdjęcia z chemioterapii, z transportu jej, w końcowej już fazie, samolotem, wreszcie, zdjęcie jej ciała po jej śmierci. Kilka tygodni później umiera ojciec Annie, także na raka i jego także Annie fotografuje do ostatnich chwil.
© Annie Leibovitz/Contact Press Images
Są też oczywiście zdjęcia, z których Annie Leibovitz jest najbardziej znana, portrety znanych osobistości świata sztuki czy polityki (np. zdjęcie królowej angielskiej, o którym pisałem, i pokazywałem je nawet, w mojej ostatnie korespondencji z Paris Photo). Choć jej może najbardziej znanego zdjęcia (John Lenon i Yoko Ono) Annie nie umieściła, pewnie dlatego, ze powstało ono przed 1990 rokiem. Przepięknym jej zdjęciem jest portret aktorki Demi Moor, nagiej, w ciąży. Jest to zdjęcie podobno bardzo znane, było na okładce "Vanity Fair", ale na okładce było za bardzo wykadrowane, z różnymi napisami wokół straciło cały urok. Dopiero tu, na wystawie, oglądając je w dużym formacie, z tłem wokół, dobrze odbite, można sobie zdać sprawę jak jest piękne, równie piękne jak najlepsze obrazy największych mistrzów Renesansu.
Wystawę otwiera zdjęcie bardzo charakterystyczne, modelki Cindy Crawford, z 1993 roku, jak pozuje nago z żywym wężem, oplecionym wokół jej ciała. Erotyzm zawsze łączy się ze śmiercią.
Co ciekawe, na wystawie Avedona jest podobne, jeśli chodzi o temat, zdjęcie z aktorką Nastasją Kinsky. W czasie sesji zdjęciowej z nią Avedon usłyszał, że lubi ona zwierzęta i chętnie pozowałaby do zdjęcia z prawdziwym wężem. Sprowadzono zatem olbrzymiego węża, oczywiście z jego treserem, treser spowodował, że wąż okręcił się wokół stóp aktorki, ale dalej było mu trudno wytłumaczyć o co chodzi. Sesja trwała dwie godziny, w końcu wąż okręcił się cały wokół Nastasji i złożył jej pocałunek swoim żądłem na jej policzku. Zdjęcie zostało sprzedane w formie plakatu w 2 milionach egzemplarzy.
Jest także na tej wystawie, jakże mogłoby go nie być, portret Avedona, zrobiony przez Annie Leibovitz.
Wystawę kończą zdjęcia olbrzymich formatów (co najmniej 2 na 3 metry) przedstawiające pejzaże zachodniej Ameryki (słynne skały na pustyni itp). Zdjęcia robione chyba aparatem 24x36, bo ziarno jest b. duże, ponadto zdjęcia te są poruszone, jakby robił je amator. Rozumiem, że Annie Leibovitz chciała wyrazić w ten sposób swoje odczucia medytacyjne, czy nawet metafizyczne. Mnie osobiście ta próba nie przekonała (już wolę czarno-białe zdjęcia nieba, które Araki robił po śmierci swojej żony, może dlatego, że nie wiedząco tym, od kilku lat fotografuję niebo, ale w kolorze). Ale może Annie Leibovitz pójdzie jeszcze tą drogą dalej, odkrywając coś naprawdę nowego.
Robe du soir de Dior, Cirque d'Hiver, Paris, 1955
Photographie Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
Dovima with elephants, Evening dress by Dior, Cirque d'Hiver, Paris, August 1955
Paris, 6 mars 1958
Photographie Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
Alberto Giacometti, sculptor, Paris, March 6, 1958
Wystawa Richarda Avedona jest trochę inna w klimacie, w tym sensie, że jego życie prywatne nie objawia się aż tak wyraźnie w pokazanych pracach. Choć oczywiście, można powiedzieć, że Avedon, fotografując różnych ludzi, tak naprawdę fotografował to, co jest w nim.
Avedon rozpoczął swoją karierę zawodową jako fotograf mody w Paryżu w latach 50-tych. Fotografia mody w tych latach była raczej statyczna, modelki przybierały sztywne pozy, fotografowie oświetlali je obficie, jak w kinie niemym. Avedon wyszedł ze swoimi modelkami na ulice, wszedl do restauracji, kasyn gry, zdjęcia stały się pełne ruchu, nieomalże reportażowe, ale zawsze plastycznie bardzo interesujące (często ze światłem w kontrze na główne osoby na zdjęciu). Jedynym fotografem mody, który był interesujący dla Avedona to Martin Munkacsi.
Ale styl Avedona ewoluował w stronę coraz większej (pozornie) prostoty. Tak o tym mówił w 1985 roku: "Białe tło izoluje osobę wobec niej samej, a także wobec jej otoczenia, pozwala poznawać geografię twarzy, nieznane kontynenty ludzkiej twarzy".
Place de la Concorde, Paris, aout1956
Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
New York, janvier 1967
Photographie Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
studio de Paris, janvier 1968
Photographie Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
W 1994 roku tak podsumował swój styl: Najpierw postawiłem całą serię "nie"; nie dla ładnych świateł, nie dla kompozycji zbyt wyszukanych, nie dla urokliwych póz, czy też narracji. I te wszystkie "nie" doprowadziły mnie do kilku "tak": białe tło, osoba, która mnie interesuje i to coś co zachodzi między nią a mną.
Nie jest jednak prawdą, że wszystkie zdjęcia Avedon robił na białym tle. W wypadku 4 zdjęć czwórki Beatlesów tło jest szare, a ich twarze jasne ze strony gdzie pada światło, a zupełnie czarne w cieniach.
Wystawie towarzyszą dwa filmy: kilkunastominutowy fragment konferencji prasowej, oraz świetny, prawie 90-to minutowy film z 1995 roku, autorstwa Helen Whitnay.
Rodzina Avedona była, jak się wydaje, zupełnie inna, niż rodzina Annie Leibovitz. Ojciec, Jacob Israel Avedon, biedny emigrant z Rosji, dorobił się majątku na "szmatebiznes", czyli miał swój sklep z ubraniami na jednej z głównych ulic Nowego Jorku. Ale stracił wszystko w kryzysie 1929 roku. Avedon miał jedną siostrę, większość życia spędziła ona w szpitalach psychiatrycznych. Avedon powiedział kiedyś, że jako swoje pierwsze modelki wybierał te, które przypominały mu jego siostrę. Jego relacje z ojcem były trochę na dystans, inne od czułych relacji z matką. Znana jest seria wstrząsających portretów ojca Richarda Avedona, robionych w ostatnich latach jego życia, gdy ojciec umierał na raka. Avedon powiedział, że robiąc te zdjęcia, wcale nie myślał o sztuce. Napisał list do swojego ojca, w którym napisał jak go kocha, za jego miłość do życia, energię. Ojciec nigdy mu na ten list nie odpisał, ale po jego śmierci znaleziono ten list w marynarce, którą zawsze nosił.
Więc są jednak momenty, że zdjęcia Avedona, podobnie jak zdjęcia Leibovitz, wiążą się z jego życiem prywatnym.
Wśród zdjęć pokazanych na wystawie można wymienić wiele serii, np. zestaw "The family", 69 portretów ludzi establishmentu amerykańsiego, prezydentów, bankierów, działaczy organizacji społecznych czy związkowych. Szczególne jednak miejsce w pracy Avedona zajmuje cykl "In the Americam West"
Provo, Utah, 20 aout 1980
Photographie Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
Richard Avedon, self-portrait, Photographer, Provo, Utah, August 20, 1980
Lyons, Texas, 28 septembre 1980.
Photographie extraite de la série In the American West
Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
Rocky Ford, Colorado, 23 aout 1980.
Photographie extraite de la série In the American West
Richard Avedon
© 2008 the Richard Avedon Foundation
Gdy Avedon skończył 60 lat (miał poważne kłopoty z sercem) powiedział sobie, że skończyć 60 lat to nie to samo, co skończyć 50, 40 czy 30. Po 60-tce widać już koniec i trzeba zacząć jakoś podsumowywać swoje życie. Przez 5 lat, między 1979 a 1984, w czasie letnich miesięcy, przejechał 17 stanów zachodniej Ameryki, zrobił 752 portrety swoim aparatem (8 na 10 cali !), wybrał z nich 124 i wydał album, który w Stanach poniósł kompletną klapę finansową i przeszedł bez echa (zarzucano mu, że fotograf ludzi bogatych ze wschodniego wybrzeża przyjechał fotografować ludzi biednych wybrzeża zachodniego i przedstawił ich w złym świetle), ale spotkał się z wielkim uznaniem na świecie.
Avedon fotografował w nim ludzi wykonujących ciężkie zawody (w "Jeu de Paume" cała sala, gdzie zgromadzono zdjęcia górników, jest czarna), lub bezrobotnych. Przejmujące są te zdjęcia, ukazują one tę inną twarz Ameryki, nie Ameryki, jako kraju ludzi, którzy odnieśli sukces, ale jako kraju ludzi, którzy ciężko walczą o przetrwanie.
Kilka lat po zrobieniu tych zdjęć Avedon wrócił w te same miejsca, spotkał ponownie niektórych ludzi, których sfotografował. Dla Billy Mudda (jego charakterystyczne zdjęcie z nagim torsem i twarzą w kształcie dziwnego trójkąta głęboko zapada w pamięć) fakt, że zobaczył swoje zdjęcie wysokości trzech metrów na fasadzie muzealnego budynku, spowodował taki wstrząs, że on, człowiek marginesu, kierowca ciężarówek z dynamitem, który próbował już kiedyś popełnić samobójstwo, zmienił zawód, odnalazł swoją rodzinę i stał się zupełnie kimś innym.
Zdjęcia Avedona to nie są ładne obrazki do kontemplowania. Stara się on patrzeć wprost na problemy, a nie odwracać się od nich. Ale nie dotyczy to oczywiście zdjęć mody, które się rządzą innymi prawami.
Helen Whitnay mówiąc o fotografiach Avedona użyła określenia, że on fotografował to czego się bał, że dzięki fotografii mógł wyrzucić na zewnątrz swoje demony i przelać je na papier. Avedon mówił, że orzeł ma podobno w oczach coś na kształt zoomu : może z daleka doskonale widzieć "w bliskim planie" gryzonia, którego zaatakuje. Jego, Avedona, interesują ludzkie twarze, szuka w nich całej "skomplikowaności" i sprzeczności życia.
W filmie jest krótka scenka, gdy Avedon fotografuje Rolleifexem jakiegoś starszego pana, siedzącego tuż przed nim. W tle widać twarze licznych studentów. Avedon mówi do swojego modela : "- A gdybyś miał jutro umrzeć to czy byś miał taki sam wyraz twarzy ?".
Jako młody człowiek Avedon kolekcjonował autografy sławnych ludzi, jako starszy zaczął ich fotografować.
W filmie przytacza cały szereg anegdot, związanych ze swoją pracą : miał kiedyś fotografować księcia Windsoru (niedoszłego króla Anglii) i jego żonę. Obserwował ich przez dłuższy czas w kasynie w Monaco, do którego chodzili. Wydało mu się wreszcie, że już wie, jak chce ich sfotografować. Pozowali mu oni w jakimś mieszkaniu czy hotelu w Nowym Yorku. Pozowali mu, można powiedzieć, po królewsku, starsze małżeństwo zadowolone z życia i to starające się pokazać. Ale nie takich widział ich Avedon w kasynie, gdy odsłaniali mu się, pochłonięci pasją gry. Wiedział, że przepadają za psami, wśród zdjęć, które później odrzucił, były także ich zdjęcia z ulubionym pieskiem. Avedon postanowił sprowokować sytuację, która wyzwoli na ich twarzach to na co czekał. Powiedział, że jest trochę zdenerwowany, ponieważ taksówka, która wiozła go na zdjęcia przejechała psa. Natychmiast ich twarze przybrały ten wyraz, o który mu chodziło. Nacisnął spust, wiedział, że uchwycił to co chciał. A mówiąc o tym w filmie, dorzucił, że los jednego przejechanego psa bardziej ich obchodził niż los wszystkich Żydów na świecie.
Richard Avedon, pod koniec filmu jemu poświęconego, w rozmowie z przyjacielem, opowiedział, że odwiedził kiedyś starą synagogę w Wenecji. Modlący się tam Żyd wziął jego ręce, położył na zwojach Tory i kazał mu powtarzać słowa starej hebrajskiej modlitwy. Avedon powiedział, że wtedy, z głębi czasu, z głębi jego samego, z jego genów, pojawiło się u niego uczucie łączności z pokoleniami jego przodków, żyjących w starej Europie. Przyjaciel zażartował, że następnymi zdjęciami Avedona będą zdjęcia mnichów. Ale tych zdjęć Avedon chyba nie zdążył zrobić, w każdym razie nie ma ich na wystawie.
O tych wystawach, o zdjęciach Annie Leibovitz i Richarda Avedona możnaby jeszcze długo pisać, inni zapewne zrobili to już lub jeszcze zrobią lepiej ode mnie. Zakończyć chciałbym pisząc, nie po raz pierwszy zresztą, o pracy fotografa, który, widzę to teraz wyraźnie, mógłby zostać uznany za kontynuatora Avedona z jego cyklu "In the American West". Mam na myśli Pierre Gonnorda, francuskiego fotografa mieszkającego od 20 lat w Madrycie. Pisałem o nim w korespondencjach z Paris Photo, w tym roku wystawiał on w Arles i, uwaga !, jest zaproszony w tym roku na tegoroczny festiwal w Bratysławie. Będzie to zatem okazja, aby blisko granic Polski zobaczyć prace tego genialnego portrecisty.
Mariusz Hermanowicz
Poprzednio w FOTOTAPECIE m.in.:
- Mariusz Hermanowicz: PARIS PHOTO 2007
- Urszula Usakowska-Wolff: Amerykanów portret własny - o wystawie "Richard Avedon. In The American West. 1979-1984" pokazywanej w Wolfsburgu, Grenadzie, Barcelonie i w Madrycie w roku 2002.
- Zycie i tak jest dość dziwne... - z Annie Leibovitz rozmawia Anna B. Bohdziewicz
Zobacz też:
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.