Mariusz Hermanowicz

Najdłuższy miesiąc w Paryżu

 

Listopad 1998 roku, miesiąc fotografii, jest w Paryżu najdłuższym miesiącem w roku. Niektóre z wystaw zaczęły się jeszcze w październiku, a skończyły w pierwszych dniach listopada. Inne, otwarte w ostatnich dniach tego miesiąca, będą wisiały do stycznia 1999 roku.

 

Wystaw oficjalnie włączonych do "mois de la photo" jest 72, nie licząc spotkań, dyskusji, projekcji, wręczania nagród...

Aby zobaczyć wszystko trzeba być albo zawodowym krytykiem, albo mieszkać w Paryżu i spędzić na zwiedzaniu kilka weekendów.

Ja mogłem poświęcić na to sobotę 5 grudnia. W poprzedzającym tygodniu parokrotnie siadałem do spisu wystaw, kładąc obok plan Paryża. Chodziło o rozwiązanie prawdziwej kwadratury koła : wybrać wystawy, które wydały mi się najciekawsze, zacząć od tych, które otwarte są najwcześniej, czyli od 10.00 (niektóre galerie otwierają się dopiero o 14.00 !), a skończyć na tych, które czynne są najdłużej, a przy tym jak najmniej czasu stracić na przejazdy.

 

FNAC Etoile, dwie wystawy

 

Henri Cartier-Bresson fotografowany przez Martine Franck. Tylko ona, jako jego żona i znakomity fotograf, mogła zrobić te zdjęcia. 22 sierpnia H. Cartier-Bresson skończył 90 lat. Ta wystawa, oraz książka wydana z jej okazji, są jedną z manifestacji mających uczcić tę rocznicę. Wreszcie możemy zobaczyć "niewidzialnego człowieka fotografii". H. Cartier-Bresson, jak wiadomo, nie zgadzał się, aby zdjęcia go przedstawiające były publikowane. Czy dlatego, że nie chciał być rozpoznawanym na ulicy, co by mu oczywiście utrudniało robienie zdjęć w sposób niepostrzeżony, czy też z innych powodów - nie wiadomo. W każdym razie teraz możemy zaspokoić naszą ciekawość - zobaczyć go w jego życiu prywatnym, ze znajomymi... Co ciekawe jest kilka zdjęć, gdy H. Cartier-Bresson rysuje (w plenerze, czy też w Muzeum Historii Naturalnej), ale nie pamiętam ani jednego zdjęcia, na którym miałby on aparat przyłożony do oka. Te momenty twórczości, zbyt już widocznie intymne, pozostaną dla nas "niewidzialne". Ale zawsze możemy sięgnąć do zdjęć, które H. Cartier-Bresson sam zrobił...

 

 

 

 

 

Druga wystawa - "A propos Walta Whitmana" Duana Michals'a, rodzaj dialogu żyjącego fotografa ze zmarłym przed 97 laty poetą. Wątkiem, który wydaje się nicią przewodnią tej serii są homoseksualne skłonności obu autorów. Michals jest wierny swojej metodzie umieszczania ręcznych podpisów pod zdjęciami. Tutaj są to najczęściej po prostu cytaty z poezji Whitmana.

Wystawie towarzyszy krótki tekst "Oto co myślę", z którego pozwolę sobie przytoczyć dwa cytaty :

1. "...Świat jest dziwnym gabinetem osobliwości gdzie, spośród wszystkich wystawionych gatunków, my jesteśmy najdziwniejszym, zgubieni w labiryncie naszego codziennego życia...".

2. "... Piękno nie powinno być tematem fotografii. Prawda powinna zawsze przeważać, a nie zawsze jest ona ładna do oglądania... Fotografowie, którzy chcą być artystami, nie powinni robić zdjęć, które przypominają sztukę. Chwila poprzedzająca i chwila późniejsza są ważniejsze niż moment decydujący...".

 

Wystawa Duana Michals'a

 

Myślę, że Michals robi tu aluzję do "decydującego momentu", tak drogiego dla Henri Cartier-Bressona. Fakt, że jego zdjęcia spotykają się, w tym samym miejscu, z portretami autora teorii o "decydującym momencie" jest zabawny i świadczy, że fotografia kryje w sobie wiele różnych możliwości i może nas jeszcze nieraz zaskoczyć. Miejmy w każdym razie taką nadzieję, niestrudzeni poszukiwacze nowych i ciekawych wrażeń.

 

FNAC Forum pokazuje wystawę André Kertesza "Przyjemność czytania". Wystawa w pełni odpowiada tytułowi. Z dorobku Kertesza wybrane zostały zdjęcia, które przedstawiają ludzi sam na sam z lekturą, z książką, gazetą... Tylko temat najstarszego zdjęcia, z 1912 roku, jest trochę inny. Młody chłopiec śpi, podparty ręką. Ale za nim wiszą na ścianie gazety. Zdjęcie zapewne zostało zrobione w jednej z kawiarni imperium austriackiego. Imperia upadają, ale zawsze zostaje nam przyjemność lektury... Zdjęcia Kertesza są po prostu doskonałe. Perfekcyjne jeśli chodzi o kompozycję, światło, często z nutą humoru, jak w tej małej serii, złożonej z 5 zdjęć, zrobionej w 1974 r. w Nowym Jorku. Na chodniku leżą, wyrzucone przez kogoś, książki. Jakiś przechodzień zatrzymuje się, zaczyna je przeglądać, zagłębia się w lekturę...

 


 

Wystawa André Kertesza

 

W Centre Nationale de la Photographie tym razem wystawa dwóch fotografów japońskich. Toshio Shibata pokazuje prace dużego formatu poświęcone różnego rodzaju tamom, umocnieniom, które człowiek konstruuje, aby poskromić Naturę i użyć ją do swoich celów. Zdjęcia są prawie abstrakcyjne, nie ma na nich ludzi, nieba. Ich temat to, można powiedzieć, pejzaż przekształcony (czy odkszałcony) przez człowieka. Ale na mnie te zdjęcia zostawiły wrażenie jakiegoś chłodu, piękna abstrakcyjnego, które spłynęło po mnie ... jak woda.

 

Fragment wystawy Toshio Shibata

 

Ryuji Miyamoto pokazuje także zdjęcia pejzażu. W jednej z sal prawie "instalacja". Trzy zdjęcia zrobione po trzęsieniu ziemi w Kobe w 1995. Zdjęcia zostały odbite na rolach papieru fotograficznego, zwisającego od sufitu aż do podłogi. Nie sklejone ze sobą, podarte na dole, jakby same zostały uszkodzone w tym trzęsieniu ziemi. Świetne zdjęcia. Na szczęście Polska nie leży w rejonie Ziemi, gdzie można takie zdjęcia robić...

Inna seria - z dzielnicy "Kowloon Walled City" w Hongkongu, rodzaju getta o powierzchni 2,7 hektara, w którym gnieździli się najbiedniejsi. Rzeczywiście, niesłychana koncentracja wszystkiego w tak małej przestrzeni - wydaje się, że tylko kraje azjatyckie potrafią tak do maksimum "zapakować" przestrzeń. Później dzielnica ta została zburzona i obecnie na tym miejscu znajduje się park. Inna seria, robiona w Japonii i w Europie, budynki opuszczone, mające być, i niektóre w trakcie, burzenia (np. teatr w Berlinie). Jeszcze inna seria, przedstawiająca budynki w Japonii opuszczone przez sektę "Aum" odpowiedzialną za zamachy z gazem w metrze w Tokyo w 1995.

W dziale "Atelier" Centrum Fotografii także dwie małe wystawy. Frédérique'a Lefever'a frontalne, kolorowe zdjęcia fasad domów, najczęściej mieszczących jakąś kawiarnię, fryzjera, drobne zakłady rzemieślnicze. Wyglądają na opuszczone, ze swoim stylem architektonicznym z lat, powiedzmy, 60-tych. Druga seria przedstawia trybuny sportowe na stadionach. Zdjęcia zrobione frontalnie, z drugiej strony stadionu, w czasie gdy nie ma żadnego meczu. Interesuje nas tutaj architektura, a nie emocje sportowe. Metoda robienia tego typu zdjęć nie jest nowa, ale rezultat interesujący.

Druga wystawa to prace Raphaela Boccanfuso. 4 widea oraz projekcja diapozytywów. Widziałem 3 filmy wideo. Oparte na podobnym pomyśle. Pierwszy "Odrzucać obiegowe opinie" - napis tej treści na pięści. Autor, filmując swoją pięść wysuniętą do przodu, posuwa się wśród manifestantów jakiegoś pochodu, pod prąd. Drugi, napis na palcach od środka dłoni "Bronić swojego punktu widzenia". Dłoń, filmowana jak w poprzednim filmie. Trzeci film - napis na ziemi "Stać na swoich pozycjach", za napisem widzimy wyciągniętą stopę autora, jakby osłaniał napis od manifestantów, którzy "nachodzą" na kamerę.

Trudno było mi się zorientować, czy jest to głos autora na temat roli związków zawodowych we Francji, gdzie manifestacje i strajki wydają się być ulubionym sportem narodowym, czy też jakąś wypowiedzią artystyczną.

Druga praca Raphaela Boccanfuso wywołała mój niekłamany podziw. Autor ustawił swój samochód przed galeriami paryskimi w momencie, gdy odbywały się w tych galeriach wernisaże. Na drzwiach samochodu umieścił różne napisy np :

"Priorytet R.B. : umieć się sprzedać".
"Być dobrze widzianym".
"Być źle widzianym".
"Wystawiać".
"Być uznanym".

Ustawić swój samochód tam, gdzie się chce, w tak wypełnionym samochodami mieście jak Paryż, to rzeczywiście wyczyn nie lada. Autor ma dużo silnej woli i, chyba, poczucia humoru.

Wystawa w Muzeum Carnavalet (Muzeum miasta Paryża) - "Stara Moskwa w fotografii" (wystawa otwarta tylko do 17.40 !). 80 zdjęć z początku tego wieku ze zbiorów jednego z moskiewskich muzeów. Zdjęcia z koronacji Mikołaja II. Panorama Moskwy i Kremla, z 1900 roku, formatu 38 x 90 cm., zdjęcie ręcznie kolorowane. Liczne cerkwie, z których część została zniszczona w latach 30-tych, jak np. cerkiew Chrystusa Zbawiciela. Ta ostatnia została niedawno odbudowana i, jak pamiętamy, otwarta z wielką pompą. Inne zdjęcia to np. procesja religijna z okazji inauguracji pierwszej linii tramwajowej w 1903 roku, czy też widok wieży ciśnień. Także portrety różnych osób, np. Szalapin, czy rodzina Wołkońskich w 1901 roku.

 

 

W Pawilonie Sztuk (Pavillon des Arts) wystawa "1917 -1991, fotografia radziecka (dosłownie tłumacząc z francuskiego : sowiecka) zwierciadło epoki". Rzeczywiście, miejmy nadzieję, że epoka fotografii sowieckiej będzie już należeć tylko do historii.

Jest to bardzo duża wystawa, podzielona na działy np. "Industrializacja", "Elektryfikacja", "Życie rodziny", "II wojna światowa", "Wrogowie ludu". Pokazane są tu zarówno zdjęcia bardzo znane, jak np. zdjęcie Baltermansa przedstawiające ludzi szukających swoich bliskich wśród trupów zalegających pole bitwy, czy też zdjęcie Lenina i Stalina z 1923 roku, jak też wiele zdjęć znalezionych w różnych archiwach. Wynienię niektóre z nich :

- Pałac Zimowy po rabunku w 1917 roku.

-"Jednomyślność", głosowanie za wejściem do kołchozu w 1929 roku.

- portrety Tatlina, Malewicza, z początku lat 30-tych.

- Gorki, w bardzo eleganckim płaszczu na spotkaniu z robotnikami, z fałszywym uśmiechem na twarzy.

- pierwsze światła drogowe, na ulicy Arbat w Moskwie w 1931 roku (nigdy nie byłem w Moskwie, ulica Arbat na tym zdjęciu strasznie mi przypomina Nowy Świat w Warszawie).

- atelier montażu kuchenek gazowych.

- Leningrad 1943, ulica, widać leżących na chodniku ludzi, domyślamy się, że zmarli z zimna lub głodu.

- zdjęcia z fabryki zbrojeniowej.

- Łysenko przemawia na jakiejś akademii w 1948 (zdjęcie Baltermansa).

- kolejka w Moskwie w 1953 roku, ludzi, którzy chcieli pożegnać Stalina i zobaczyć go w trumnie.

- prezentacja idealnej rodziny sowieckiej. Kilka zdjęć Maxa Alperta z serii "24 godziny z życia rodziny Filipowych"

- głowa rodziny w fabryce, żona na zebraniu grupy do zwalczania analfabetyzmu, w sklepie na zakupach, odpoczynek w parku Gorkiego...

- ze zdjęć bardziej współczesnych kolorowa fotografia Aleksandra Ziemlianiczenka, z 1991 roku, przedstawiająca przewrócony pomnik Dzierżyńskiego. Obecnie tempo przywracania usuniętych pomników jest krótsze : niedawno rosyjska Duma uchwaliła, że pomnik ten ma wrócić tam gdzie stał, w okolice Łubianki. Już nie wiadomo, czy to wraca nowe, czy stare.

 

Na osobną uwagę zasługuje kilka zdjęć Dymitra Baltermansa z serii "6 sekretarzy generalnych", przedstawionych nie razem, ale rozproszonych w różnych działach wystawy :

- kolorowe zdjęcie, zbliżenie Stalina w trumnie, 1953 r.

- "Argumenty Nikity", Taszkient 1961 r., Nikita z kukurydzą w ręku wśród towarzyszy za stołem prezydialnym.

- Chruszczow po raz ostatni na trybunie mauzoleum, 1 maja 1964 r.

- Breżniew po raz pierwszy na trybunie mauzoleum jako I sekretarz KC KPZR, 1 maja 1965 r.

- Breżniew w trumnie, wielka sala, tłum wokół, 1982 r.

- "Czernienko w oczekiwaniu na gości", starszy pan zagubiony wśród obficie zastawionych stołów, 1984 r.

Chętnie bym kiedyś zobaczył tę serię w całości.

 

Na uwagę zasługuje też kilka zdjęć Aleksandra Rodczenki z serii o konstrukcji Kanału Białomorskiego. Po pierwsze dlatego, że są to jedyne zdjęcia robione na terenie "Archipelagu Gułag", jakie możemy na tej wystawie obejrzeć. Trzeba się im jednak dobrze przypatrzeć, no i wiedzieć, czym była ta budowa, by odczuć powiew grozy, jaki z tych zdjęć wieje :

- zdjęcie z 1933 roku. Na I planie gra orkiestra, na drugim, w wykopie kanału, pracuje grupa "robotników". Nie tylko Niemcy w Oświęcimiu byli muzykalni...

- "Święto 7.11.1936". Na I planie stoi grupa ludzi, głównie kobiet, opatulonych, na ile to możliwe, z chustkami na głowach, któraś z tych osób trzyma jakiś sztandar, w tle, na jednym z drewnianych baraków, wzniesiona jakaś żałosna gwiazda z desek. Trzeba dobrze się przypatrzeć, by zobaczyć, stojącą trochę z tyłu, sylwetkę żołnierza w szpiczastej czapce, z karabinem na ramieniu. Zorganizowany przez ludzi bez serca spektakl rewolucyjnej radości niewinnych i umęczonych ludzi w totalitarnym kraju. Nawet radość trzeba było symulować...

Jest też kilka zdjęć równie wstrząsających, z przedsionka do "Archipelagu Gułag". Zdjęcia aresztowanych z profilu i en face. Są to duplikaty. Oryginały, jak głosi podpis pod zdjęciami, nadal znajdują się w archiwach FSB (spadkobierczyni KGB, NKWD, Czeki itd). Mandelsztam, Meyerhold, Babel... Oglądamy ostatnie zdjęcia tych ludzi żyjących. Trudno będzie je zapomnieć, ICH zapomnieć...

 

Nie udało mi się zobaczyć trzeciej z wystaw "rosyjskich" tego miesiąca fotografii, wystawy Juriego Eremina (1881 - 1948), w galerii "Czarny Kwadrat", galerii prowadzonej przez Olgę Sviblovą i Olivier Morane. Współorganizowali oni też te dwie wystawy, o których pisałem wyżej.

 

W galerii Michele Chomette wystawa Holgera Trülzsh'a "Góra Oliwna", wpisanie figur geometrycznych w banalne zdjęcia z ulic Jerozolimy. Nie mam żadnej opinii na ich temat. Natomiast dowiedziałem się, że M. Chomette była ekspertem przy sprzedaży spuścizny fotograficznej po Dorze Maar (właściwie Markovitch, w pisowni francuskiej, 1907 - 1997), jednej z towarzyszek życia Picassa. Sprzedaż ta miała miejsce w dniach 27 -29 października tego roku, oraz 20 listopada.

 

Rue Quimcampoix, jedna z bardzo starych, i wąskich paryskich ulic. Mieści się tu sporo galerii. Agnés B. przeniosła tu ostatnio swoją galerię. Wystawy u niej opierają się zawsze na tym samym pomyśle : dużo zdjęć, bardzo wielu autorów, czy jest jakaś wspólna myśl, która te prace łączy ? Nie zawsze jest to jasne, ale w każdym razie jest to okazja obejrzenia różnych prac, autorów znanych lub nie. Wśród zdjęć pokazanych tym razem :

- prace Nan Goldin;

- portret Majakowskiego przez Rodczenkę, 1925 r.

- Robert Rauschenberg pokazuje nam język, na którym jest odbita jakaś pieczątka.

- powiększone klatki z filmu Jonasa Mekasa.

 

 

Na tej samej ulicy nowa galeria "Fait & cause". Galeria poświęcona fotografii socjalnej, zaagażowanej w życie społeczne, pokazuje prace Jean-Louis Courtinat. Fotograf ten, urodzony w 1954 r., wiele zdjęć zrobił w różnych miejscach "odosobnienia", oddziałach szpitalnych dla dzieci chorych na raka, dla osób starszych, w więzieniach. Nie zjawia się on tam, by zrobić zdjęcia mające szokować i być publikowane na pierwszych stronach gazet, ale pracuje długo, rok, nawet dwa (z tekstu, który jest dołączony do wystawy, domyślam się, że najpierw pracuje on jakiś czas, by zostać "przyjętym" przez ludzi, a zdjęcia robi dopiero potem). Ostatnio zaczął robić zdjęcia w sierocińcach rumuńskich. Caucescu, jak każdy szanujący się dyktator, miał swoje pomysły. Doszedł do wniosku, że im więcej ludzi zamieszkuje dany kraj, tym bardziej ten kraj ma szanse stać się bogatym. Chciał zatem podwoić ilość ludności. Każda rodzina musiała mieć co najmniej 5 dzieci. Stworzył 600 sierocińców dla tych, dla których nie będzie miejsca w rodzinach. Gdy skończyła się jego dyktatura, w grudniu 1989 roku, w sierocińcach tych było 100.000 dzieci. Sierocińcach ? Raczej "przechowalniach". Straszne, jak jeden dyktator może zniszczyć życie setek tysięcy, czy nawet milionów istnień ludzkich.


 

W Europejskim Domu Fotografii aż 6 wystaw.

1. Jim Dine, autor plakatu do tegorocznego miesiąca fotografii, amerykański grafik, od pewnego czasu próbuje swych sił w fotografii. Pokazuje kilka zdjęć jakiegoś kruka, czy innego ptaka. Nie wzbudziło to we mnie głębszych emocji.

2. "Świat Weegee". Zdjęcia tego fotografa nowojorskich tragedii są dosyć dobrze znane. Miał on odbiornik radiowy odbierający radiowe meldunki nowojorskiej policji i był na miejscu wypadku jednocześnie z nią. Pożary, zabójstwa - nic nie umykało jego uwadze, a szczególnie obiektywowi jego aparatu. Pokazanych zostało też kilka zdjęć gdy Weegee pracuje, np. otwarty bagażnik jego auta, sam Weegee siedzi na jakiejś skrzynce, w aucie stoi maszyna do pisania, na której on akurat pisze, widzimy też jego aparaty fotograficzne (Linhof 4x5 cali!), flesze, kasety... O ile Eugéne Smith, o którym pisałem przedtem, potrzebował całych miesięcy na realizację reportażu na dany temat, Weegee, zdaje się, mógł pracować w każdych warunkach. Jego zdjęcia są znane, ale tutaj, pod każdym z nich, mamy dokładny opis zdarzenia, nazwiska uczestników. Nie są to jednocześnie zdjęcia tego typu jakie robią paparazzi. Nie odbieram ich jako niedyskretnych, naruszających cudzą intymność. Raczej jako przykład tego, co może się zdarzyć każdemu z nas, świadczących o naszym ludzkim losie i naszej nietrwałości. Choć inne zdjęcia Weegee są już raczej niedyskretne, chodził on po plażach koło Nowego Jorku, w nocy i gdy słyszał jakieś wzdychania, kierował tam obiektyw swojego aparatu fotograficznego i wyzwalał swoją lampę błyskową wyposażoną w filtr podczerwony, a więc niewidoczną dla ludzkiego oka. Zdjęcia par całujących się na plaży są rezultatem tej ciekawości.

Mamy też inne zdjęcia Weegee : portret Stieglitza, Groucho Marx w wannie...

3. Zdjęcia Hocine, fotografa algierskiego, laureata ostatniego World Press Photo za zdjęcie kobiety, która straciła swoje dzieci w zamachu bombowym. Na mnie nawet większe wrażenie zrobiło zdjęcie dwojga starszych już ludzi z następującym podpisem : "Małżeństwo, które przeżyło, sprząta zakrwawione podwórko ich domu po masakrze, która spowodowała zgon 51 osób".

4. Wystawa Bernarda Plossu "Francoise". Długi czas nie mogłem przyzwyczaić się do zdjęć tego autora, trochę nieostrych, lub poruszonych (lub jedno i drugie), jakby robionych na filmach małoczułych w warunkach, gdy jest mało światła (to może zresztą prawda). Niesłusznie przypisywałem to modzie, jaka parę lat temu panowała we Francji, właśnie na zdjęcia poruszone (jakoś teraz nie widziałem żadnej wystawy tego typu). Zdjęcie Bernarda Plossu są takie, ponieważ ich autor, jak sądzę, uznał, że w ten sposób zachowają one pewną spontaniczność, żywość, kruchość momentów przelotnych, i pozwolą uchwycić to, co jest w zasadzie nieuchwytne. Zdjęcia te poświęcone są jego żonie, ich dzieciom, są pięknym świadectwem miłości, która ich łączy.

5. Inna wystawa poświęcona kobiecie, i temu, co mężczyzna może kobiecie zawdzięczać, zdjęcia Edouarda Boubat "Lella". Gdy miał on 20 lat przyjaźnił się z koleżankami swojej siostry. Za różne encyklopedie, które sprzedał, kupił aparat "Rollei" 6x6 i zaczął fotografować jedną z tych koleżanek, Lellę. "Wcale nie wybrałem kariery fotografa", jak pisze. Ale zdjęcia, które zrobił, tak się spodobały ludziom, którym je pokazał, że zaczęły być publikowane, wystawiane. Taki był początek jego drogi życiowej jako fotografa...

6. "Zamknięcie" (czy to dobre tłumaczenie słowa "Enfermement" ?), wystawa przygotowana przez znanego krytyka sztuki Bernarda Lamarche-Vadel. Gdy tylko zobaczyłem tę wystawę, od razu pomyślałem o jednym z działów wystawy "Ziemia i niebo" przygotowanej przez Janusza Boguckiego i Ninę Smolarz w "Zachęcie" parę lat temu, a konkretnie o przygotowanej przez scenografa Jana Kosińskiego wizji starego, mieszczańskiego wnętrza mieszkalnego. Tak samo i tutaj. Zamiast sali wystawowej, białej, z powieszonymi równo zdjęciami, w takich samych ramkach, z podpisami i nazwiskami autorów obok, wchodzimy do przestrzeni prywatnego mieszkania, umeblowanego starymi meblami, przestrzeni pogrążonej w półmroku. Jadalnia, pokój sypialny z łóżkiem i odrzuconą na bok kołdrą, gabinet pracy, korytarz... Jakby wnętrze miszkania wielkiego miłośnika i kolekcjonera fotografii, ściany pokryte zdjęciami, w telewizji wideo z performance Josepha Beuysa z szakalem. Zdjęcia oczywiście niepodpisane (jakiż kolekcjoner fotografii wieszając u siebie zdjęcia umieszczałby podpisy ? I tak zna na pamięć tytuły i nazwiska autorów). Część zdjęć znanych (ciekawy test dla pamięci - odgadnąć nazwiska autorów), część nie. Przy wejściu na wystawę jest spis około 30 autorów, których prace zostały tu wykorzystane. Wśród nich Lewis Baltz, Sophie Calle (dwa zdjęcia z amerykańskiego cmentarza, płyty nagrobne, na których pisze tylko "Father" i na drugiej, "Mother"), H. Cartier-Bresson, Larry Clark, Bruce Davidson , Raymond Depardon, Patrick Feigenbaum, Lee Friedlander, Roman Opałka (seria autoportretów), Eric Rondepierre, Garry Winograd...

Bardzo ciekawa wystawa, zdjęcia na różne tematy, ale w odróżnieniu od pokazu w galerii Agnés B., tutaj prace połączone są jakimś wspólnym wątkiem, widać, że wybrane bardzo starannie przez kogoś wymagającego, lubiącego fotografię, ale i bardzo wybrednego. Jedna z prac szczególnie wbiła mi się w pamięć. Autora nie znam. Seria małych zdjęć, ok. 13x18 cm., właściwie pornograficznych, ale ponieważ sam obraz jest maleńki, średnicy może 2 centymetrów, okrągły, pośrodku czarnej przestrzeni wokół, i właściwie więcej się domyślamy co jest na tych zdjęciach, niż widzimy (jakieś detale), staje się to zabawne i ciekawe. Jakiż kontrast z wystawą poświęconą Pierre Molinier, zmarłemu w 1973 roku, pokazaną w galerii "Pod szyldem Oudin" na rue Quincampoix. Zdaje się, że Pierre Molinier jest jakaś postacią "kultową" w pewnych kręgach. Była też druga wystawa jemu poświęcona w czasie tego miesiąca fotografii, której nie widziałem. W galerii Oudin pokazane zostały jakieś zdjęcia, właściwie pornograficzne, z których wywnioskowałem, że Pierre Molinier był zorientowany "seksualnie inaczej", czyli na tę samą płeć co on. Ale zdjęcia wydały mi się nieprzyjemne, dalekie od przeżyć artystycznych i nie miałem ochoty dowiadywać się więcej o ich autorze. Natomiast te zdjęcia, na wystawie Bernarda Lamarcha-Vidala, niby również pornograficzne, były zabawne.

6. Gościem tegorocznego miesiąca fotografii jest Johan van der Keuken, holenderski artysta, używający różnych mediów. Kilka wystaw jest jemu poświęconych, m. in. retrospektywa jego prac od 1953 roku w Instytucie Holenderskim. Mnie udało się zobaczyć tylko jego wystawę właśnie w Europejskim Domu Fotografii. Pokazane były trzy prace : rodzaj instalacji wideo poświęconej Sarajewu, gdzie autor kilkakrotnie był, zdjęcia z ulic Amsterdamu. Ale największe wrażenie zrobił dla mnie film nakręcony z siostrą autora "Ostatnie słowa. Moja siostra Joke" - nagranie rozmowy kilka dni przed śmiercią tej kobiety (zmarła na raka). Widziałem, niestety, tylko drugą połowę tego filmu trwającego 51 minut. Film pokazywany jest "w kółko", ale była to już ostatnia projekcja tego dnia (Dom Fotografii jest czynny do 20.00). Rozmowa ta, raczej monolog Joke (pytania autora są rzadkie), jest rodzajem pożegnania się z życiem, podsumowaniem jej doświadczeń. Wspomnienia z dzieciństwa, rodzice, różne problemy życiowe i psychologiczne Joke i jej brata, jej droga przez życie, kolejne doświadczenia, problemy i ich przezwyciężanie - wszystko to tworzy fascynujący film, fascynujący dzięki osobowości Joke. Dwa razy mówi : - "Teraz jestem już zmęczona, na dziś skończymy". Kilka dni po nakręceniu tych scen zmarła... Film kończy się zdjęciami Johana i jego siostry z dzieciństwa. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję zobaczyć ten film, obejrzcie go koniecznie. I od początku, jeśli to możliwe.

tekst i zdjęcia:
Mariusz Hermanowicz

 

Wystawa butow
W Paryżu jest jeszcze wiele innych wystaw... Tu wystawa czarnych butów, które wybierają ubrane na czarno dziewczyny. Fot. M. Hermanowicz

 


Adresy:

 

Poprzednie relacje z Paryża w fotoTAPECIE:


Spis treści

Copyright © 1997-2012 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2012 Zeta-Media Inc.
e-mail: fti@zeta-media.com