Tomek Sikora:
"Ludzie z mojej dzielnicy"
AJBARDZIEJ znany motyw w fotografii to portret. Każdy ma jakiś wizerunek, sam dla siebie i jakieś wyobrażenie o tym kim jest najczęściej poprzez fotografię. Mamy swoje ulubione portrety bliskich - nosimy je jak talizmany przy sobie, w portfelach, torebkach, gdziekolwiek. To tacy dyzurni naszej pamięci - zawsze gotowi pod ręką. O człowieku można dowiedzieć się właściwie wszystko patrząc mu w twarz, na niej zapisane jest wszystko. Dlatego od początków fotografii powstało tyle portretów - najwybitniejsi fotografowie świata utrwalili najwybitniejszych, najbardziej znanych ludzi, artystów, polityków, ludzi sztuki, kultury, nauki ale i złoczyńców, morderców. Z portretów przestępców stworzono całe kartoteki, paparazzi wychwytywali najbardziej intymne sceny z życia sławnych tego świata, tworzono portrety zbiorowe różnych społeczności według różnych reguł. Może najbardziej przejmującym portretem - przekrojem takiego społeczeństwa są zdjęcia Augusta Sandera, portrety pisarzy i ludzi z tzw. high society Gisele Freund, portrety polityków, władców, możnych tego świata Yousufa Karsha, ale również konsekwentny aż do bólu "Zapis Socjologiczny" Zofii Rydet, czy od lat kontynuowane, kreowane zdjęcia portretowe Krzysztofa Gierałtowskiego.
Click here
for English
version of
this page
Często wielu fotografów posługuje się jakimś kluczem, jakąś systematyką.
Tomek Sikora, którego nikt, kto znając jego wcześniejszą twórczość, o takie dokonania by nie posądzał też nie oparł się tej szlachetnej dziedzinie fotografii, ale znalazł swoja własną, odrębną zasadę. Bohaterami własnego zbioru uczynił ludzi mieszkających w otoczeniu jego australijskiego domu, sąsiadów, mieszkańców okolicznych domostw zajmujących się różnymi zawodami, związanymi ściśle z dzielnicą miasta w którym żyją, miejscowi artyści, trochę błękitne ptaki, ludzie wrażliwi, czasami samotni, mający szczególne poczucie własnej wartości.
Zabieg ich fotografowania był początkowo prosty: Tomek wędrował kilka dni z aparatem, odwiedzał znane miejsca, rozmawiał ze swoimi bohaterami, jakby ich oswajał. Gdy po jakimś czasie zaprezentował im ich portrety, niektórzy z nich zaczęli je komentować, a ktoś nieoczekiwanie przyłożył zdjęcie przed swoją twarz...Tomek natychmiast wykorzystał ten moment i powtórnie nacisnął migawkę. Powstało drugie zdjęcie, wraz z tym wykonanym wcześniej które teraz bohater trzymał przed sobą zasłaniając nim swoją twarz. Reakcje na tak wykonany "podwójny portret" były bardzo ożywione i bardzo osobiste - toteż autor poprosił sfotografowanych by utrwalili te odczucia w formie krótkich zapisów, które potem zostały dołączone do zdjęć jako ich integralna część z przekazaną treścią wypowiedzi i jej graficznym wyglądem autentycznej ortografii i charakteru pisma. Te tak zaskakujące niekiedy krótkie komentarze, często podszyte autoironią, swoistym dowcipem czy krytycyzmem wobec samego siebie w znacznym stopniu dopełniają wartość całego projektu. Wywodzą się bowiem od zwykłych ludzi, którzy bardzo otwarcie, z godnością przyjmują konwencję autora stając się współtwórcami tego niecodziennego przedsięwzięcia. Tomek Sikora, a z nim i my, którzy oglądamy te prace dowiadujemy się czegoś więcej o tej społeczności, dowiadujemy się również być może czegoś więcej o nas samych.
Po raz kolejny fotografia - jak magiczna wróżka - odkrywa nam cos więcej i przybliża nas bardziej do siebie, nawet jeśli mieszkamy nie tak jak Tomek w najbliższym sąsiedztwie ale 20 tysięcy kilometrów dalej...
Marek Grygiel
Tomek Sikora
ur. 1948 w Warszawie1971 - 81 Pracuje jako fotoreporter w warszawskim tygodniku ilustrowanym. realizuje wiele plakatów filmowych i teatralnych, ilustracje książkowe i okładki płytowe razem z czołowymi polskimi grafikami.
1980 Uczestniczy w Biennale Młodych w Paryżu , na którym wystawia dwie serie fotografii.
1982 Wyjeżdża do Australii, gdzie prowadzi warsztaty fotograficzne w Victoria College w Melbourne.
1983 Zakłada studio fotografii reklamowej i pracuje dla głównych agencji reklamowych. Dwukrotnie uznany najlepszym fotografem reklamowym roku w Australii Kontynuuje działalność na polu fotografii artystycznej. Wydaje promocyjne książki autorskie i kalendarze.
1986 Podróżuje i pracuje na całym świecie.
od 1996 Dzieli swoje życie pomiędzy Polskę i Australię.Ważniejsze wystawy
1970 -LUDZIE, wystawa indywidualna, Pałac Szustra, Warszawa
1972 - SIKORA-FOTOGRAFIA, wystawa indywidualna, Galeria MPiK, Warszawa
1978 - POLSKA FOTOGRAFIA REKLAMOWA, Galeria ZPAF, Warszawa
1979 - ALBUM (z Marcinem Mroszczakiem) Author's Gallery, Amsterdam, Holandia
1980 - ALICE IN WONDERLAND, Galeria Wielka 19, Poznań
1980 - FOTOGRAFIA-SZTUKA MITU, Galeria ZPAF, Wrocław
1980 - XI BIENNALE DE PARIS, Musee d'Art Moderne, Paryż, Francja
1980 - FOTOGRAFIA POLSKA 1839-1979, Galeria Zachęta, Warszawa
1980 - PHOTOGRAPHIE POLONAISE 1839-1979, Centre Pompidou, Paryż, Francja
1982 - TOUCHING TIME, wystawa indywidualna, Ministry for the Arts Gallery, Melbourne, Australia
1983 - BLACK & WHITE IN COLOUR, wystawa indywidualna, Seal Club Gallery, Melbourne, Australia
1984 - Toshiba. SIKORA & C. LA ROQUE, Graphic Illusion Gallery, Melbourne, Australia
1988 - INTERNATIONAL ART FAIR, Sydney, Australia
1989 - BEHIND THE LIGHT, wystawa indywidualna, Girgis & Klym Gallery, Melbourne, Australia
1994 - PAAS Gallery, New York, USA
1996 - ZACHOWAĆ TWARZ, wystawa indywidualna, Galeria ZPAF, Warszawa
1997 - TOMASZ SIKORA - Fotografia Autorska, wystawa indywidualna, Galeria ZPAF, Kraków
1997 - TOMASZ SIKORA, wystawa indywidualna, Galeria Kodak, Warszawa
1997 - ZODIAC SIGNS, wystawa indywidualna, Galeria-Cafe Między Nami, Warszawa
1997 - BIENNALE FOTOGRAFII - Fundacja Turleja, Kraków
1998 - "Nie do wiary nie do pary", Mała Galeria ZPAF-CSW, Warszawa
1999 - "Przejrzystość rzeczy", Centrum Sztukiw Współczesnej, Warszawa
2000 - "Transparent Things", Gallery Eastwick, Chicago
Zobacz też:
- Tomek Sikora: "Przejrzystość rzeczy", wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie (kwiecień - maj 1999 r.)
- Tomek Sikora: "Nie do wiary, nie do pary" - wystawa w Małej Galerii ZPAF-CSW (wrzesień 1998 r.)
- "Stać na ulicy - to jest kino!" - rozmowa w Tomkiem Sikorą (czerwiec 1998 r.)
Wystawa fotografii Tomka Sikory
Zdjęcia Tomka Sikory urzekają subtelnością i wyczuciem w podejściu do modela. Każde z nich jest osobną historią. Taka jest jego wystawa pokazywana właśnie w Małej Galerii.
- Pierwotny pomysł był inny. Chciałem zrobić tylko i wyłącznie zbliżenia twarzy ludzi mieszkających na mojej ulicy w Melbourne - mówi Tomek Sikora. - Ostatecznie wyszły podwójne portrety, opatrzone dodatkowo komentarzami.
Tomek Sikora opowiadał mi już wcześniej o swojej dzielnicy. Wiem, że jest wyjątkowa. - To bardzo kolorowa etnicznie, kosmopolityczna okolica - mówi. - Jakimś cudem przyciąga dziesiątki nieprzeciętnych ludzi. Mieści się blisko morza, pełna jest niedrogich knajpek, wystawiających na zewnątrz stoliki przez osiem miesięcy w roku. Raz w tygodniu odbywa się tam targ, na którym masa ludzi handluje swoimi obrazami, biżuterią. Non stop na ulicach występują artyści.
Kilka ulic dalej znajduje się też Dropping Centre - taki specyficzny "dom opieki społecznej", który wszystkim ludziom, którzy się tam zarejestrują, zapewnia opiekę, posiłki, wycieczki i różnorakie zajęcia: plastyczne, literackie.
Ludzie ulicy
- Interesowali mnie ludzie, którzy są związani z ulicą, nie ci, którzy tylko mieszkają w tej okolicy i siedzą pozamykani w mieszkaniach - mówi Tomek Sikora. - To są ludzie, którzy albo pracują na ulicy, albo siedzą w knajpach i nic nie robią, są na zasiłku dla bezrobotnych. Niektórzy mają problemy psychiczne. Postanowiłem sfotografować twarze, bo dla mnie oczy stanowią najwyrazistszą definicję człowieka.
Zrobił pierwszą serię zdjęć. Zatrzymywał ludzi na ulicy, pytał, czy może ich sfotografować. Większość się zgadzała, innych trzeba było oswoić. Kiedy wywołał pierwszy film, okazało się, że nie dostrzega niemal różnicy pomiędzy poszczególnymi twarzami. To były tylko oczy, nos i usta. Mało tego - nie mógł ich rozpoznać i w konsekwencji odnaleźć swoich modeli. W końcu zaczął ich namierzać i pokazywać portrety.
- Jeden mężczyzna przyłożył zdjęcie do swojej twarzy. To było dla mnie odkrycie! Wiedziałem już, że jest to jedyna droga, żeby człowieka określić pełniej - wspomina Tomek Sikora.
Postawił przed sobą jeszcze jedno zadanie - nie chciał nadać tym zdjęciom charakteru studyjnego. Chciał utrzymać - na ile to możliwe - ich "reportażowy" charakter.
- Dlatego robiłem tylko jedno ujęcie w tym miejscu, w którym ich zastałem, i nie dawałem im żadnych wskazówek poza tym, że mają zakryć twarz zdjęciem. Reszta zależała od ich inwencji - wyjaśnia.
Who am I?
Kiedy zdjęcia były już gotowe, po raz trzeci Tomek Sikora łapał na ulicy "swoich modeli". Miał jeszcze jeden pomysł.
- Chciałem, żeby opatrzyli te zdjęcia podpisami. Takimi bardzo osobistymi, od serca. Mówiłem - napisz, cokolwiek ci przychodzi do głowy po obejrzeniu tego zdjęcia. Jedni - niepiśmienni - coś rysowali, inni spisywali całe poematy. Tak było w przypadku Anthony'ego Roberta Kenyona - który tak bardzo mnie polubił, że postanowił mi w zaufaniu odszyfrować swój poemat, który napisał wiele lat temu, a który był zaszyfrowany cyframi.
Podpisy są równie ciekawe i różnorodne jak twarze fotografowanych ludzi: "Ta sama twarz ma milion myśli", "Szok - widzieć swoją pomarszczoną twarz, dobrze sfotografowaną", "Miałem zły dzień", "Życie jest teraz piękne", "God fuck Australia", "Wyglądam cudnie", "Co się stało z chłopcem, którym byłem?", "Osoba, która zrobiła to zdjęcie, jest geniuszem", "Mój Boże, nie jestem taki śliczny, jak myślałem...".
Indywidualne charaktery pisma, oryginalna ortografia i rysunki są świetnym uzupełnieniem sportretowanych twarzy.
- Co jest najważniejsze w tych fotografiach? Oczy, dłonie, paznokcie, sposób trzymania zdjęcia, tekst, charakter pisma, odwaga w pisaniu, zajmowaniu miejsca - mówi Tomek Sikora.
Twarz kryje historię
Wystawę otwiera niezwykłe zdjęcie Aborygena o jednej twarzy białej, jednej czarnej. Jak udało się uzyskać taki efekt?
- Kontrast między pierwszym portretem a jego twarzą wynika z tego, że zdjęcia były wywoływane w procesie jednogodzinnym, w którym o naświetleniu decyduje komputer, który sprowadza wszystko do szarości. Dlatego ta "pierwsza twarz" jest tak jasna.
Aborygen dopisał na zdjęciu: "Two colours, one people".
- Kiedy go pierwszy raz spotkałem, miał utlenione włosy, tym zwrócił moją uwagę. Potem w ogóle nie mogłem go odnaleźć, bo przefarbował się z powrotem na czarno - mówi Tomek Sikora.
Przeglądamy kolejne zdjęcia. Tomek Sikora barwnie opowiada historie swoich bohaterów.
Jeden z nich podpisał się "Naprawdę jestem kowbojem".
- To ze względu na ten słomkowy kapelusz. Potem spotkał mnie na ulicy i mówi: "Tom, już nie jestem kowbojem, ukradli mi kapelusz...".
Dalej jest Anglik, który mieszkał w Melbourne tylko rok, a teraz wraca na motorze przez całą Azję i Europę do Wielkiej Brytanii.
- Ten człowiek był pod wpływem jakiś mocnych środków i biegał po całej dzielnicy, i robił takie wielkie oczy - opowiada Tomek Sikora. - Kiedy zobaczył, że robię zdjęcia, sam podbiegł, podstawił twarz i wywracał tymi oczami. Potem nie mogłem go znaleźć przez trzy tygodnie. Wreszcie ktoś mi powiedział, że to jest on, wskazując na faceta, który był w garniturze, zupełnie inaczej wyglądał. Niesamowita metamorfoza - widocznie zaszalał tylko raz czy dwa razy.
- To jest kobieta, która straciła dwóch synów w dwóch niezależnych wypadkach samochodowych i popadła w chorobę psychiczną. Ma potrzebę wylewania z siebie ogromnej ilości słów, jest nieprawdopodobnie inteligentna. Swoje zdjęcie podpisała: "Teraz zardzewiała, kiedyś bardzo piękna, ale alternatywa jest jeszcze gorsza" - czyli śmierć - dodaje Tomek Sikora.
- A to jest zupełnie cudna i ciepła starsza pani. Podpisała się "Dwie twarze miłości". Doskonale się określiła.
- Z wieloma z nich bardzo się zaprzyjaźniłem i to jest dla mnie w tym projekcie najważniejsze - podsumowuje Tomek Sikora.
Agnieszka Kowalska
Gazeta Stoleczna, 28.XI.2000
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.
30 - 11 - 2000