Międzynarodowy Festiwal Fotografii
w Łodzi
13 -23.06.2024
Konieczność wyzwolenia
Coraz trudniej zdać w miarę pełną relację z kolejnej edycji Fotofestiwalu w Łodzi. Jednodniowa intensywna wizyta pozostawia spore uczucie niedosytu wobec bogatej oferty wystawienniczej i wielości wydarzeń skupionych wokół fotografii.
W tym roku organizatorzy wydzielili trzy obszary: Program główny, któremu przyświeca szeroka idea UWALNIANIA – kuratorskie założenie by artyści czy jak teraz hiper politycznie się pisze „osoby artystyczne” przedstawiły prace „podejmujące tematy: uwolnienia się od traumatycznej przeszłości i wewnętrznych nacisków: konieczności wyzwolenia ze skostniałych struktur społeczno-politycznych czy przekraczania wizualnych ograniczeń i przyzwyczajeń”.
Drugi obszar to „Program Otwarty” dający przegląd aktualnych zjawisk w fotografii. Do tego programu zgłoszono 1200 projektów międzynarodowych. Jury Fotofestiwalu wybrało prace sześciu osób.
Trzeci to „Program Miasto” w którym udział biorą liczne galerie, przestrzenie muzealne, ośrodki sztuki, których w Łodzi przybywa coraz więcej, jak choćby od niedawna działająca galeria w odnowionej kamienicy Hilarego Majewskiego na ulicy Włókienniczej.
Wzorem wielu innych wielkich festiwali fotograficznych w tym roku pojawił się festiwal offowy. Zgrabna nazwa SpinOFF określa cykl 20 wystaw i wydarzeń przygotowanych przez lokalne środowisko artystyczne. Otwarcie tego offowego wydarzenia nastąpiło już 4 czerwca z udziałem „osoby artystycznej” Mateusza Pecyny i „osoby kuratorskiej” Łukasza Ogórka. (WHAT'S THE POINT? w pracowni Portretu, Księży Młyn). W ramach tego off festiwalu w Galerii Pop up pokazano prace Józefa Robakowskiego z realizowanego od dawna cyklu „Kąty energetyczne”, do których autor często powraca na swojej stronie Facebookowej.
Z oferty SpinOFF, która rozrzucona jest po całym mieście np. m. in. na Dworcu Łódź Fabryczna, na samej Piotrkowskiej czy w galerii Patio wchodzącej w skład Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej można wybierać dowolnie. Nam udało się obejrzeć wystawę Ewy Surowiec pt. „Od Anabiozy do Prywatnego/Publicznego ciała.” Na 30 fotografiach widzimy próbę pokazania anonimowego kobiecego ciała w plenerowych układach choreograficznych. Jak pisze kurator wystawy Krzysztof Jurecki prace te „dotyczą problemu choreografii, sztuki abstrakcyjnej i jej fotograficznej relacji do najnowszych przemian socjologicznych. Sytuuje się ona między sztuką kobiecą, gender a socjologicznym badaniem struktury ludzkiej jako wrażliwej tkanki ludzkiego istnienia, podlegającej obecnie gwałtownej przemianie. Artystka uprawia „fotografię inscenizowaną” z istotnym wpływem najnowszej koncepcji choreografii. Czerpie z różnych technik i koncepcji tańca współczesnego oraz technik improwizacji, która stwarza formułę między performance a dawną tradycją abstrakcji, traktującą ciało w niekonwencjonalny sposób, między sekretnym, przejściowym (Anabioza), a publicznym, wystawionym do podglądania, ale i podziwiania (Privat Public Body).”
Na wystawie prezentowane są również filmy video.
Ewa Surowiec studiowała na ASP we Wrocławiu, na Uniwersytecie w Brunszwiku w Niemczech, ukończyła także studia kuratorskie na UJ w Krakowie. Jest też absolwentką Akademii Humanistyczno Ekonomicznej w Łodzi, gdzie w 2023 roku ukończyła kierunek grafika VR i AR. Jej zainteresowania obejmują malarstwo, fotografię, performance, taniec, sztukę video oraz film eksperymentalny. To wszechstronne wykształcenie jak również bogate dotychczasowe dokonania pozwalają ją postrzegać jako osobę niezwykle twórczą i aktywną.
Żeby utrzymać pewną hierarchię zdarzeń wracamy do głównych przestrzeni Fotofestiwalu na ulicy Tymienieckiego i do Programu Głównego. Tutaj od razu uwagę zwracają prace Diego Moreno. Tytuł cyklu „W mojej głowie nigdy nie ma ciszy” to zderzenie z meksykańską tradycją chrześcijańską. Cykl barwnych fotografii w których elementy katolickiej kultury mieszają się z legendami ludowych wierzeń i przesądów. Występujące na zdjęciach rytualne postaci Los Panzudos Mercedarios to strażnicy z okolic La Merced w San \Cristobal de la Casas w Chiapas w Meksyku. Panzudos reprezentują grzechy co przekłada się na ich strój. Im więcej kto ma grzechów tym brzydszy ma strój i tym szybciej będzie w stanie odkupić swoje grzechy. Postaci te występują w procesji w czasie święta na cześć Matki Bożej z La Merced. W procesyjnym orszaku uczestniczą Aztecy, katolicy i Maurowie przebrani za Arabów. To odniesienie do historii kiedy to muzułmanie najechali i okupowali Hiszpanię w latach 702-1492. Połączenie tych wszystkich mocnych kulturowo elementów przez Diego Moreno daje ciekawą więź tradycji z wizjami przyszłości o zabarwieniu nieco apokaliptycznym. Jak dowiadujemy się z opisów artysta ma już spore dokonania, nagrody i jest jednym z najbardziej wpływowych wschodzących talentów uznany przez m. in. takie prestiżowe instytucje jak holenderski FOAM Magazine czy British Journal of Photography.
Procesy własnych przemyśleń i metamorfoz wewnętrznych dokonuje Grek Yorgos Yatromanolakis. Jego prawie monochromatyczny cykl „Przeobrażanie poczwarki i powolne rozwijanie skrzydeł” to oszczędne, wykonane pomiędzy nocą a dniem zdjęcia natury, które w zamierzeniu autora są interpretacją jego uczuć i nastrojów.
Kto nie robił zdjęć przypadkowych przechodniów na ulicy? Powab takiej anonimowości udzielił się też szwajcarskiemu artyście Lukasowi Hoffmannowi, który zaprezentował w Łodzi zestaw interesujących zdjęć ulicznych. To takie uchwycone ale pokazane w dużych wydrukach czarno-białe fotografie, gdzie nie pojawiają się twarze, gdzie identyfikacja nie jest możliwa, co bardzo odpowiada wszystkim obecnym zaleceniom i regułom prawa do prywatności i własnego wizerunku. Mimo to zdjęcia te mają jakąś wewnętrzną dynamikę, czego nie można powiedzieć o drugim, ale może nawet ciekawszym cyklu monochromatycznych fotografii. Tu z kolei nie ma ludzkich sylwetek, jest monotonny zdawałoby się mur z różniącymi się minimalistycznie szczegółami. Praca bardzo kontemplacyjna, ale stanowiąca swoistą kontrę do fotografii z ulicy.
Z kolei Gloria Oyarzabal, utytułowana licznymi nagrodami, urodzona w Londynie, hiszpańska artystka skoncentrowana na problemach dziedzictwa postkolonialnego, mieszkająca przez jakiś czas w Afryce. W swoich pracach fotograficzno-filmowych o charakterze badawczo-etnograficznym koncentruje się na zjawisku grabieży dzieł sztuki przez kraje kolonialne, a także przedstawia problemy związane z pozycją kobiety w krajach Afryki. Jej praca została wybrana na oficjalny plakat Fotofestiwalu w tym roku.
W programie głównym wystawiany jest cykl fotograficzny pt. „Soft Spot” Michaliny Kacperek, która przez trzy lata odwiedzała swój rodzinny dom i tam w fotografowała w pokoju swojej najmłodszej siostry. Najpierw skupiała się na przedmiotach, a później na domownikach. To zrodziło ciekawe rezultaty, tym bardziej, że w tle była choroba alkoholowa jednego z członków rodziny. Właśnie te interakcje i relacje z przedmiotami i osobami tworzą swoiste „metafory wspomnień z dzieciństwa” – jak napisano w opisie tego projektu.
Bardzo poruszającym zestawem jest cykl fotografii Martina Kollara, artysty, który znany jest w Polsce od dawna. To w roku 2002 po raz pierwszy prezentował swoje prace w Polsce w Małej Galerii na wystawie którą otwierała ówczesna ambasador Słowacji, znana i ceniona aktorka Magda Vášáryová. W roku 2017 brał udział swoją znakomitą wystawą w białostockim festiwalu Białystok Interphoto 2017. Tym razem Martin Kollar zaprezentował cykl bardzo osobistych fotografii powstałych na kanwie tragicznej śmierci swojej partnerki, Marii.
I wreszcie ostatni spośród twórców prezentowanych w programie głównym to węgierski artysta Peter Puklus. Jego nagradzany cykl „The hero Mother – how to build a house” został rozbudowany o najnowszy projekt poświęcony męskiej roli w społeczeństwie i rodzinie. Puklus tworzy w oparciu o rzeźby, obiekty, obrazy, instalacje, rysunki i video. Wydaje własne książki, wystawiał w wielu galeriach, jeden z jego cykli był nominowany do prestiżowej nagrody Aperture (Paris Photobook Award w 2016 roku). Na niektórych swoich fotografiach występuje jako model – nawet wtedy gdy spada głową ze schodów, co może jest jakimś dalekim odniesieniem do Marcela Duchampa.
Spoglądając na te propozycje można wysnuć wniosek, ze organizatorzy Fotofestiwalu postawili na artystów mających już bogate biografie i poważny dorobek. Tegoroczne wystawy programu głównego były dobrze zestawione, i chociaż niezbyt spójnie realizowały hasło „Uwalnianie” na pewno spowodowały wiele refleksji i przemyśleń dla oglądającej publiczności.
Do Programu Otwartegio jury Fotofestiwalu zakwalifikowało sześc projektów. Adrien Selbert wykonał serię zdjęć z Bośni chcąc przedstawić następstwa z jakimi boryka się ten kraj w 30 lat od krwawej i tragicznej wojny na Bałkanach.
Inny bałkański kraj jest bohaterem cyklu fotografii Camilli de Maffei. Współczesna Albania cały czas nosi piętno bezwzględnych autorytarnych rządów komunistycznych i próbuje wejść na drogę demokratycznego rozwoju. Przy okazji ujawniają się różne, nie zawsze pozytywne cechy bezwzględnego kapitalizmu, konsumpcjonizmu czy migracji. Takie zagadnienia społeczne kraju przechodzącego długą transformację nie jest łatwo zawrzeć w kilkunastu współczesnych fotografiach, toteż oglądając te zdjęcia ma się odczucie niedosytu i niedopowiedzenia.
Ciekawy pomysł to przypomnienie kilku terytoriów, które ogłosiły się w ostatnich dziesięcioleciach tworami państwowymi, a których suwerenność nie została uznana przez społeczność międzynarodową. Lavinia Parlamenti i Manfredi Panatella zadali sobie trud by do tych separatystycznych państw dotrzeć i przekazać ich nastrój za pomocą fotografii. Naddniestrze, Abchazja, Turecka część Cypru, Katalonia czy Republika Saharyjska i ich mieszkańcy to zapewne miejsca bardzo specyficzne ale czy łączy je jakaś idea, jakieś podobieństwo losów? Praca dwojga włoskich autorów nie daje na to jednoznacznej odpowiedzi.
Współczesny akcent zawiera projekt Marcela Torpa pt. „Odwrócony nadzór”, gdzie artysta analizuje zdjęcia z protestów ulicznych. Pojawia się tutaj kwestia zastosowania sztucznej inteligencji wykorzystywanej przez system władzy.
Bardziej osobista jest opowieść dotycząca rodzinnej skrywanej tajemnicy. Autor Peter Pflüger stara stara się odkryć i zrozumieć samobójczą próbę swojego ojca w przeszłości. To prowadzi do rodzaju terapeutycznego spotkania z najbliższymi.
I wreszcie bardzo interesujące zdjęcia Tomasza Kaweckiego. Rodzaj bajki pt. Pochwała cienia. Według autora duchy starożytnych mitów pochowały się w norach, jaskiniach i ciemnych przestrzeniach. Autor tropi je w swoich zdjęciach penetrując podziemia, fotografując w ciemności i zagłębiając się jednocześnie w podświadomość. Powstałe obrazy mimo że łatwe w percepcji są tajemnicze i jak można się domyślać, posiadają ukryte dno.
Program MIASTO. Tutaj szereg bardzo ciekawych wystaw. Niektóre z nich otwierane będą w trakcie trwania Fotofestiwalu ale kilka z nich zdołaliśmy odwiedzić.
A więc w galerii Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego przy Piotrkowskiej wystawa Magdy Hueckel pt. „Nagie”. Cykl fotokolaży powstały na bazie zdjęć zamieszczonych w podręczniku fotografii aktu autorstwa Philipa Gotlopa The Technique of Nude Photography z lat 50. ubiegłego wieku. Autorka poruszona standaryzacją tych zdjęć pocięła je i stworzyła własną, autorską wersję kobiecej cielesności. Prace niewielkich rozmiarów przywołują trochę twórczość klasyków tego gatunku z okresu międzywojennego tyle, że odznaczają się większą delikatnością i skupieniem tylko na określonej tematyce czyli kobiecym ciele. Okoliczności i cel powstania tego projektu Magda Hueckel opisuje w interesującej rozmowie z Anią Diduch w materiale na stronach internetowej wersji Przekroju.
W odrębną rzeczywistość wprowadza nas wystawa Łukasza Rusznicy. Zlokalizowana na niedawno odrestaurowanym Starym Rynku Galeria Bałucka zawiera ciekawie pogrupowane fotografie które wybrane zostały z ogromnego Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Jest tam 40 milionów zdjęć. Na wystawie przy której autor współpracował z historykiem Tomaszem Stempowskim pokazano wybór fotografii, które wydają się przypadkowe, ale po bardziej wnikliwej analizie i po doszukaniu się pewnych skojarzeń z przeszłości (dotyczyć to może raczej starszej części publiczności) okazuje się że pośród tych zdjęć banalnych są ujęcia ważne dla historii i naszej pamięci. Nietrudno bowiem zorientować się, że te fotografie stanowiły dokumentowanie różnych, nie zawsze słusznych z punktu widzenia władzy wydarzeń czy postaci. Np. demonstracje z Marca 1968 roku. Dostrzec tu możemy jak istotną rolę odgrywało fotografowanie i dokumentowanie nawet banalnych zachowań czy sytuacji z pozycji przemocy agenta służb specjalnych. Ile na to stracono energii i czasu. Czego wynikiem jest ta trudna niekiedy do zdefiniowania magma ludzkich zachowań będąca obiektem zainteresowania nadzorującego systemu władzy. Częścią wystawy jest również książka „How to look natural in photos” autorstwa Beaty Barteckiej i Łukasza Rusznicy.
O tym, że żyjemy już w bardzo nowoczesnej epoce przypomina wystawa Weroniki Gęsickiej p.t. Encyklopedia.
Autorka bardzo przebiegle wykorzystała odnalezione w różnych leksykonach, słownikach i encyklopediach fałszywe hasła i za pomocą zmanipulowanych fotografii z banków zdjęć oraz wykreowanych obrazów przy pomocy sztucznej inteligencji zadaje pytanie o to czy wiedza może być czymś obiektywnym. Co ciekawe fałszywe informacje i nieprawdziwe wpisy istniały w encyklopediach od dawna. Były umieszczane przez wydawców jako obrona przed plagiatem. Bywało że takich „pomyłek” było w danej publikacji kilkadziesiąt. Umykały one uwadze pośród dziesiątek tysięcy innych definicji. Przez większość korzystających z takich wydawnictw były właściwie niezauważalne. Dla uwiarygodnienia tego przekazu autorka wykonała do swoich prac starannie dopasowane drewniane ramy. Wystawa odznacza się swoistą elegancją, a zwiedzanie jej odbywa się w nastroju wizyty w szacownym gabinecie naukowym lub badawczej pracowni.
Wszyscy, którzy byli obecni na wcześniejszych Fotofestiwalach, pamiętają zapewne wspaniałą wystawę Andrzeja Różyckiego „Przejęcia. Między zbieractwem a fotozofią” prezentowaną w 2021 roku w ramach programu Głównego Fotofestiwalu. Po śmierci jego twórczość została zdeponowana na Uniwersytecie Łódzkim.
Osobą która przyczyniła się do powstania Archiwum Fotozoficznego A. Różyckiego jest Karol Jóźwiak, kurator owej wystawy, natomiast w tegorocznym Fotofestiwalu dwóch artystów zaproszono do nawiązania dialogu z dorobkiem A. Różyckiego. Igor Omulecki, zrealizował „Interwencję twórczą”, coś w rodzaju wieloprzedmiotowego obiektu przestrzennego a Bartłomiej Talaga instalację audiowizualną pt. „Czas wywołania”.
Andrzej Różycki w swoje prace wpisywał także fotografie cudze, zapożyczone. Trochę podobnie postąpili obydwaj artyści. W obu tych realizacjach widać materialne ślady: książki, zdjęcia, przedmioty z kolekcji A. Różyckiego. Czas odgrywa istotną rolę w obu tych przypadkach bądź to poprzez skojarzenia wizualne bądź przez emitowanie promieni świetlnych czy dźwięków wywołujących wspomnienia z przeszłości.
Od niedawna funkcjonująca przy ulicy Włókienniczej galeria w kamienicy Hilarego Majewskiego z lat 80. XIX wieku pięknie obecnie odnowiona gości dwie wystawy. Pierwsza, na parterze to „Dobry żal Przemka Dzienisa”. Jest to jakby gabinet osobliwości i dziwnych fetyszy. „Niewielkich rozmiarów rzeźby, zdjęcie, filmy, nagrania audio składają się na wystawę, która, jak deklaruje artysta: „jest refleksją na temat przemijających wspomnień, zapisków w pamięci”. Dzienis przekształca wspomnienia w obrazy a następnie w obiekty, które „nie są reprezentacją zaistniałych sytuacji, są natomiast wyabstrahowanymi z rzeczywistości pojedynczymi impulsami, które w umyśle łączą się i zmieniają znaczenia”. Artysta przekracza konwencjonalne rozumienie fotografii, koncentrując się na pracy pamięci, dobrych i złych wspomnieniach, którym towarzyszą ambiwalentne emocje. Ten fragment kuratorskiego opisu dokładnie oddaje ducha wystawy. Nie ma tu właściwie fotografii.
Ale jest ona w osobliwy sposób użyta w drugiej wystawie mieszczącej się w tej zabytkowej kamienicy. Autorką jest litewska artystka Dovilė Dagienė absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie. W jej instalacji punktem wyjścia są rośliny, właściwie ich światłoczułość. Nanosi ona zdjęcia na wysuszone fragmenty liści tworząc ty samym bardzo lekkie delikatne konstrukcje.
W swoich pracach skupia się na zagładzie, tragicznych wydarzeniach z wojny, a postacią, którą chce przypomnieć jest Jakub Mowszowicz, Polak żydowskiego pochodzenia, który specjalizował się przed wojną w badaniu flory okolic Wilna w szczególności Ponar, gdzie jak wiadomo Niemcy urządzili podczas okupacji miejsce masowej eksterminacji Żydów i Polaków. Mowszowicz został uratowany przez sąsiadów w tym członków rodziny artystki, a po wojnie zamieszkał w Łodzi będąc inicjatorem powstania Ogrodu Botanicznego w mieście.
Dovilė Dagienė wielokrotnie odwiedzała cmentarz na którym został pochowany jak również Ogród Botaniczny inspirując się tą postacią w swoich pracach. Naniesione bezpośrednio na wysuszone rośliny archiwalne fotografie są jakże ulotnym i delikatnym utrwaleniem pamięci. Osobliwy tytuł wystawy „Botanizerka” to zwyczajowo przyjęta nazwa dla tuby do której botanicy zbierają rzadkie okazy roślin podczas swoich eksploracji w terenie.
Na tym może najmniej bezpośrednio fotograficznym miejscu kończymy naszą pobieżną relację z łódzkiego Fotofestiwalu.
To co nasuwa się jako refleksja ogólna: impreza ta w ostatnich latach stała się na pewno jednym z najważniejszych wydarzeń z obszaru nie tylko wąsko pojętej fotografii ale również sztuk wizualnych. Nie udało nam się wszystkiego zobaczyć w tym roku, m. in. wystaw szkół artystycznych, których przecież w Łodzi nie brakuje, nie dotarliśmy na wystawę Iosifa Kiraly’ego, a niektóre wystawy otwierały się dopiero w nadchodzącym tygodniu np. pokaz Jerzego Grzegorskiego, współtwórcy Galerii Wschodniej w Łodzi.
Trzeba jeszcze tutaj dodać program spotkań np. panel dyskusyjny prowadzony przez Adama Wykrotę nt. fotografii dokumentalnej w Polsce czy spotkanie wokół książki Igora Omuleckiego.
Gdy mowa o książkach to tradycyjnie jak i w latach poprzednich odbył się konkurs na fotobooki. Do konkursu nominacje uzyskały 22 pozycje, a Grand Prix otrzymał piękny album Antologia spojrzeń. Getto warszawskie – fotografie i filmy, Anny Duńczyk-Szulc, Agnieszki Kajczyk.
Do trwałych i bardzo pożytecznych zwyczajów jakie utrwaliły się na Fotofestiwalu były oprowadzenia kuratorsko – autorskie po poszczególnych wystawach. To w znacznym stopniu przybliżyło autorów proponowanych wystaw, a każde takie oprowadzanie gromadziło, jak mogliśmy to zobaczyć w pierwszy weekend trwania Fotofestiwalu wielu zaciekawionych i autentycznie odbiorców.
Podobno mamy w Polsce za dużo imprez fotograficznych. Nie należy się tym chyba zamartwiać. Pośród nich Fotofestiwal w Łodzi trzyma się swoich korzeni i jest być może najbardziej wszechstronnym i ciekawym forum gdzie oprócz doskonałej atmosfery, spotkać można sporo interesujących i aktualnych propozycji artystycznych. I niech tak pozostanie również podczas kolejnych edycji tego wartościowego przedsięwzięcia.
Marek Grygiel
Podziękowania: Krzysztof Jurecki
Zobacz też:
W FOTOTAPECIE poprzednio m.in.:
- Nadzieja na lepszy świat – Fotofestiwal 2023
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2022
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2013
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2010 - Fotografia Miłości
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2006
- Fotofestiwal ŁÓDŹ 2005
- III Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Łodzi 2004 (korespondencja Anny Cymer)
Copyright © 1997-2024 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2024 Zeta-Media Inc.